Dziękuję Wam .
Wydawało mi się, że wiedząc, ze to się wkrótce stanie można się na to przygotować - myliłam się jednak. A nawet nie dotarło do mnie jeszcze, ze jadąc do rodziców nie zobaczę go juz na jego ulubionym fotelu.
[ Dodano: 2012-10-13, 21:25 ]
własnie ... napisałam " jadąc do rodzicow " buuuuuuuuuu a przecież teraz juz tylko do mamy
ja też się tak mylę. niedawno powiedziałam, że "Mama też tak robi rosół". tak smutna informacja jak odejście bliskiej osoby dociera z wielkim opóźnieniem. u mnie minie za kilka dni trzeci tydzień i codziennie ta wiadomość przychodzi na nowo. nie wyobrażam sobie, że nie spotkam Mamy w rodzinnym domu, że nie usłyszę Jej głosu... tak bardzo chciałabym znaleźć się tam, gdzie jest Ona. gdziekolwiek by to nie było...
Chyba masz rację bo dziś mimo tabletek nasennych spałam jak królik a gdy zasnełam nad ranem i się wybudziłam to poczułam, że przez sen ciekły mi łzy a po paru sekundach gdy juz dotarly mysli do głowy poryczałam sie na całego. Nie było sensu lezec dalej poszłam pod prosznic wyryczec się i teraz dalej ryczę. Normalnie nie potrafię opanować tych łez.
Wczoraj w domu rodzinnym zeby nie powiedziec znow u rodziców starałam sie trzymać fason - dla mamy a jak chciało mi sie poplakac to wychodziłam do łazienki zeby nie widziala.
Wygładam jak podpuchniety bóbr a w srodku czuję się tak jakbym byla z trzeęsącej się galaretki. Chciałabym, zeby to się juz skonczyło bo smutek bedzie we mnie tak czy inaczej i już zostanie .... ale szczypią mnie już oczy a łzy lecą mimo, że powtarzam sobie "nie płacz - tata by tego nie chciał "
_________________ Izabela
Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )
Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
Kochana, nad tym nie można zapanować. ja płaczę w momentach, w których wydawało mi się, że nic mnie nie ruszy, a nie jestem w stanie wycisnąć łzy w strasznych momentach. to przychodzi samo. na pogrzebie byłam jakby otępiała. trochę płakałam, owszem, ale wydawało mi się, że to będzie dramat z mojej strony. refleksja przychodzi teraz. i niestety będzie przychodzić jeszcze długo, teraz wydaje mi się niemożliwe pogodzenie się z faktem, iż Mamy nie ma i nigdy Jej już nie zobaczę, nie usłyszę, nie przytulę... ale mam nadzieję, że z czasem będzie łatwiej.
trzymaj się...
Mysłałby kto, że dorosły( ba nawet całkiem dojrzały człowiek bo pod czterdziestkę ) a marzę się jak dzieciak.
Byłam dzis u Mamy, zeby spędzić z nią nieco czasu. Chiała mi dać zegarek Taty na pamiątkę a ja spytałam czy ona nie wolałaby go zatrzymac na pamiątkę. Ona powiedziała, że ona ma inne pamiątki a w szczegolnosci nas ma na pamiątkę ( mnie i brata ) no i mimo ze chciałąm przy mamie trzymać fason to poryczałysmy się obie.
Brat grzebał cos dziś w piwnicy bo na domiar złego zepsuł się piec do centralnego ogrzewania i wygrzebał starą wizytówkę z drzwi z nazwiskiem rodziców ktorej po przeprowadzce jakos nie przyczepili i znow się poryczałam. Nie pokazałąm jej mamie bo nie miałąm serca.
Dzis gotując rosół wspominałam, ze to tata uczył mnie go gotować ....
Można mnożyć takie rzeczy ktore cisną łzy do oczu.
Teraz siedze w domu i to co wstrzymywałam u mamy własnie wylatuje. Juz się chyba odwodnię.
_________________ Izabela
Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )
Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
Nie przywiązywałam szczególnej uwagi do daty bo z tego wszystkiego pomieszały mi się nawet dni tygodnia...
Mama mi się wczoraj przyznała na pogrzebie że poznali się z Tatkiem dokładnie 13 października ... hlip hlip
_________________ Izabela
Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )
Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
Dzięki za pamięć..
Trzymam się bardzo średnio. Wczoraj był pogrzeb.
Pożegnanie w Domu Pogrzebowym wywołalo u mnie lekki szok. Wchodząc powiedziałam : "czesc Tatuśku" - spojrzałam na niego i zamarłam. Niby każdy to wie, ale twarde zimne ciało naszych bliskich potrafi wywołać szok. Oczywiscie mimo to nie miałam problemów z przytuleniem go i buziakiem, ale jednak czuło się, że to juz nie Tato. I twarz taka inna, ale za to spokojna......
Przez całą mszę i pogrzeb byłam jakby poza swoim ciałem i powtarzałam tylko w kólko w myślach "Tato pomóż mi być silną" A jak to zawodziło - zamykałam oczy i starałam sobie przypomnieć jakieś śmieszne sytuacje z życia Taty.
To mi pomogło bo spłakałam się tylko kilka razy. Trzymałam fason dla mamy.
Gorzej było juz potem jak podchodzili ludzie.... Na zewnątrz było ze mną ok ale w srodku jakby wszytko mi się trzęsło co widać było oczywiscie po rękach.
Wszytko pusciło ze mnie juz w domu. Widać to co ma wypłynąć wypłynie ze mnie i tak.
Dziś myslałam, że bedzie juz lepiej - zostałam w domu, zeby zająć się nieco porzadkami na ktore nie mialam czasu przez ostatni miesiąc. No i mimo, że nie mieszkam z rodzicami to grabiąc liscie, myjąc podłogę cały czas o tym myslę i co chwila zaczynam szlochać, choć nie chcę już. Do tej pory wydawało mi się też, ze choroba sieroca to tylko takie powiedzeni, ale gdy siedzę to łapię sie na tym, że się kiwam.
Nie wyobrażam sobie jak radzi sobie mama, ktorej każdy kąt mieszkania przypomina Tatę
Sory, że w sumie tak dużo piszę, chyba mi to pomaga. Nie mogę za bardzo gadać o tym z mężem bo po pierwsze nie przeżył nigdy czegoś podobnego więc chyba nie rozume. A po drugie rodzice wychowali go wręcz na, że tak to nazwę, emocjolanlego embriona i mimo ze wiem że jest mu przykro jak na mnie patrzy i chciałby mnie przytulić -to wiem też, że jego wychowanie nie pozwala mu tego zrobić.
Mam nadzieję, że powiedzenie "czas leczy rany" nie jest tylko sloganem
[ Dodano: 2012-10-17, 18:40 ]
Wieczory są gorsze... W dzień da się w natłoku pracy czasami zapomnieć
[ Dodano: 2012-10-17, 18:41 ] ewelina.wis, a jak u Ciebie ? Kiedy ten przeokropny ból w klacie zaczyna mijac ??
_________________ Izabela
Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )
Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
izowita, pisz ile tylko potrzebujesz, tym bardziej jeśli Ci to pomaga.
u mnie sytuacja podczas pogrzebu była trochę inna. Mama była z nami w domu od piątku rano do pogrzebu, który był w sobotę. wygłaskaliśmy wtedy Mamę za wszystkie czasy, gdyby mogła to czuć to już na pewno by miała dość...
kochana, nie wiem kiedy ten ból zacznie mijać. u mnie dziś minął trzeci tydzień odkąd Mamy nie ma i często mam wrażenie, że zamiast być łatwiej to jest trudniej... nie umiem sobie wyobrazić, że pogodzę się ze stratą Mamy. myślę o Niej ciągle. jadę do domu na koniec października i jakoś nie wyobrażam sobie, że Jej tam nie będzie...
czytałam w jakimś Twoim poście, że Twój Tata odszedł w dzień poznania mamy. a moja Mama odeszła w swoją 46 rocznicę ślubu. niesamowite zbiegi okoliczności.
trzymaj się i odzywaj czasem. jeśli pisanie przynosi Ci ulgę to pisz ile chcesz. ja chętnie przeczytam i odpiszę, tym bardziej, że nikt nas nie zrozumie jak ludzie w podobnej sytuacji...
pozdrawiam serdecznie.
u mnie dziś minął trzeci tydzień odkąd Mamy nie ma i często mam wrażenie, że zamiast być łatwiej to jest trudniej...
Nawet mnie nie strasz.
Ja dziś powiedziałąm mężowi jak wrócił z pracy, że chyba to jeszcze do mnie nie dotarło i cały czas mi się wydaje, że to sie przydazyło komuś innemu nie mnie. Że pojadę w piątek do rodziców i bedzie siedział na swoim krześle .....
A kiedy na chwile zapominam to w momencie przypomnienia wraca wszystko ze zdwojoną siłą. Przed chwilą poryczałam się znow pod prysznicem i cięzko było mi przestać i się opanować, zeby mąż nie widział.
Z jednej strony chcę przestać płakac a z drugiej myslę ze tak trzeba i boję się że jak przestanę to będzie to jakbym zapomiała i za łatwo się z tym pogodziła - dokładnie tak jak Ty ewelina.wis.
Nie wiem jak to będzie dalej, boję się o mamę, jak sobie ona poradzi ...
Padło mi to na psychikę tak mocno ze teraz gdzieś w świadomosci mam strach, że czeka mnie to jeszcze raz kiedyś
12 lat temu moj Tato miał wylew krwo do mózgu i poważną operację, po ktorej lekarze dawali niewielkie szanse. Na szczęscie przeżył i wyzdrowiał. Ja nauczyłam się wtedy cenić kazdą chwilę z rodzicami i szanować ich, bo dotarło do mnie że nie są wieczni i że każdy dzien moze być ostatnim kiedy ich widzę. Była to ciekawa lekcja życia, której nie żałuję, ale zbierałam się do kupy psychidznie po tym wstrząsie kilka lat, a strach przed utratą nigdy nie minął choć z latami malał. Teraz czuję się podobnie i do tego doszło uczucie, że zostałam pokonana....
_________________ Izabela
Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )
Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
kochana, ja Cię absolutnie nie chcę straszyć. dla mnie też śmierć jest zupełnie nowym doświadczeniem. wszystko sobie zupełnie inaczej wyobrażałam i jednak teraz już wiem, że w takich sytuacjach nie można się na nic nastawiać. emocje i tak zrobią swoje.
dziwi mnie, że próbujesz kryć się ze swoimi uczuciami. to najzupełniej normalne, że przeżywasz odejście tak bliskiej osoby. a to w jaki sposób to okazujesz to tylko i wyłącznie Twoja sprawa. płacz kiedy chcesz i ile chcesz, jeśli Ci to pomaga. ja często nie umiem już płakać a chcę, bo mi to pomaga. rozładowuję w ten sposób napięcie emocji związanych ze stratą Mamy, ale też z zachowaniem w tej sytuacji innych ludzi. ludzie nie rozumieją tego, co przeżywamy. myślą, że po pogrzebie człowiek wstanie, otrzepie się i wróci do normalnego życia. nie rozumieją, że normalnego życia już nie ma i że potrzeba czasu. ja staram się, ale czasem jest cholernie trudno. a pytanie osób (które znają moją sytuację) "czemu jesteś smutna?" albo "co się stało?" doprowadza mnie do szału. czuję, że kiedyś wybuchnę.
nie warto kryć się z uczuciami.
trzymaj się ciepło. pozdrawiam.
Wiesz, wydaje mi się, że kryję sie z płaczem dlatego, że jest to moja strata osobista. Co to w sumie kogo obchodzi, że cierpię.
Obcych to i tak nie obchodzi, a bliskim nie chce robić przykrosci. Nic nie bedą mogli na to poradzić a patrzenie na moj ból też sprawi im ból. Jesli tego nie przeżyli osobiscie, to nie zrozumieją mojego smutku.
Ten czas pod prysznicem gdy ryczę jest tylko mój - nikt nie patrzy mogę się spokojnie pomazać i nawet sobie powyć z bólu.
Wychodzę, jestem dalej smutna ale troche rozładowana emocjonalnie. Ostatnio jakoś częsciej chodzę pod prysznic....
Ludzie faktycznie myslą, że stało sie - trudno. "Takie jest życie". Wiem, że to prawda i trzeba żyć dalej - i sie będzie żylo dalej, ale to już zupełnie inne życie. Wolałabym, żeby pocieszając mnie nie mowili tego bo wtedy odczuwam złość i też czuję że kiedys wybuchnę.
Nie wyobrażam sobie, że ktoś przechodzi z czyms takim bez szwanku psychicznego ( choc znam takie osoby )
Jutro mam z mamą jechać na cmentarz i sie tego trochę boję. Zbliża się 1 listopada, nie wiem czy do tego czasu opanuje swoje emocje.
Również się trzymaj i pisz. Jakoś fajnie mi się z Tobą pisze .....
_________________ Izabela
Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )
Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
izowita, strasznie mi przykro..
Teraz z perspektywy czasu moge napisac Tobie,ze dobrze sie stalo ze Pan mojego Tatke wezwal do siebie po imieniu...Tatko sie meczyl strasznie a teraz juz nie czuje bolu i jest ze mna kazdego dnia....Jak to sie dzieje?i czemu tak dokladnie daje znaki?nikt nie wie..tak jak nikt nie wiedzial kiedy Pan Go zawola do siebie...Sciskam kochana;*
_________________ Kocham Cię Tatulo !!! Ty Tylko Go poprowadz,Tobie powierza swa droge..Panie moj.
nie mogłam wcześniej odpisać bo mi się komputer na chwilę zepsuł.
jak się trzymasz?
w sumie trochę Cię rozumiem, bo sama też nie potrafię pokazywać swoich emocji. torturą było dla mnie jak na pogrzebie ci wszyscy ludzie patrzyli na nas, a ja momentami nie mogłam już opanować płaczu. mieszkam z koleżanką, mamy oddzielne pokoje, więc mogę płakać kiedy chcę. a przyznaję, że niestety nie jest mi nadal łatwiej... codziennie, w każdej godzinie, minucie myślę o Mamie. o tym, że nie podpowie mi jak zrobić sernik, rosół, sos... i nie jestem w stanie uwierzyć, że Jej nie ma i nie będzie.
czuję też ciągłą potrzebę mówienia o tym, co się stało, ale po 1. nie chcę absorbować innych swoimi problemami a po 2. nie bardzo mam z kim rozmawiać, ludzie często nie chcą słuchać o czyichś smutkach. łatwo w takich sytuacjach można się przekonać, kto jest prawdziwym przyjacielem.
pozdrawiam Cię serdecznie.
trzymaj się.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum