U mamy został niedawno zdiagnozowany rak jajnika. Przeprowadzono operację, okazało się, że był już naciek na granicy odbytnicy i jelita, zmiany w otrzewnej. Węzły chłonne czyste. Zabieg był radykalny, usunięto jajniki, sieć większą, otrzewną, część jelita, które potem zespolono. Podobno udało się wyciąć wszystkie ogniska nowotworowe, tomografia miesiąc po operacji wykazała, że jest czysto. Rozpoznanie to wysoko złośliwy rak surowiczy, stadium 3c.
Mama otrzymała pierwszą chemię, jest to sama karboplatyna, bez palitakselu, prawdopodobnie z powodu tego, że jest osobą starszą - ma 79 lat. Z tego co czytałam, leczenie samą karboplatyną pogarsza rokowanie i nawet u osób wiekowych odchodzi się od tego rozwiązania. Pani onkolog powiedziała, że być może dołączą palitaksel przy drugim wlewie, ale nie jest to pewne.
Co sądzicie o takim sposobie leczenia?
Na razie mama znosi chemię nieźle, przez 3 dni miała lekkie mdłości i niesmak w ustach, ale teraz już jest ok. Czy po kolejnych wlewach zazwyczaj samopoczucie pogarsza się?
Czy w związku z tym, że wygląda na to, że udało się wyciąć wszystko jest szansa na całkowite wyleczenie, bez wznowy?
Witaj, rzeczywiście karboplatyna w monoterapii jest nieco mniej skuteczna niż w połączeniu z palitakselem. Być może mama ma jakieś dodatkowe obciążenia np. kardiologiczne czy nefrologiczne które uniemożliwiają podanie pełnego leczenia. Jeśli chodzi o następne wlewy to bywa różnie, niektóre osoby przechodzą całe leczenie w miarę lekko, ale u innych występuje więcej dolegliwości. Pozdrawiam
moja mama dostała karboplatynę w monoterapii i udało się uzyskać całkowitą odpowiedź na chemioterapię. I to była chemioterapia paliatywna a nie następowa jak u Twojej mamy (czyli u mojej nie było na początku operacji a zmiany były b. duże). Moja mama pierwszą chemię zniosła całkiem nieźle, później miała trochę problemów z krwią (anemia, ale w razie czego mogą dotoczyć krew). Włosy jej nie wypadły całkowicie, po 5 wlewach wypadło jej ok 1/3. Miała mdłości. Jak już się doczekała (po paru latach, bo ostatecznie miała 3 operacje z różnych przyczyn) następowej chemii, też karboplatyną, to zniosła ją dużo lepiej niż pierwszą.
Doświadczenie niestety pokazuje, że w pewnym stadium, pomimo tego, że wszystko co było "widoczne dla oczu" zostało usunięte w trakcie zabiegu, to rak jajnika lubi wracać. Po to Twoja mama teraz ma dostać następową chemię, aby "wybić" ewentualnie to co zostało. Czy wróci - są niestety duże szanse, ale po to będziecie pod okiem onkologa aby ewentualnie to wyłapać. Wysoko złośliwe raki, takie jak u Twojej mamy najczęściej bardzo dobrze reagują na leczenie (chemię). Z własnego doświadczenia: już teraz proś lekarza o badanie czy Twoja mama ma mutację BRCA1/2. Bo w przypadku wznowy może to oznaczać możliwość podania innych leków. I dla Ciebie też to wiedza jako dla córki. A na te wyniki czeka się kilka tygodni. Przepraszam, że nastawiam Cię na wznowę, ale przezorny zawsze ubezpieczony.
Dużo zależy od stanu Twojej mamy. Jeśli onkolog nie podał od razu paklitakselu, to może ma obawy, czy Twoja mama np: nie jest za bardzo osłabiona po zabiegu. Paklitaksel wymaga premedykacji bardzo dużymi dawkami sterydów i rzeczywiście przy pewnych problemach zdrowotnych może to być problematyczne. Możesz zawsze dopytać skąd taka decyzja.
Dbaj o samopoczucie mamy, dobrą dietę (idealny sezon - będzie dużo świeżych owoców), dbaj aby była dobrze nawodniona w dniu kiedy dostaje chemię.
Dużo siły, L.
_________________ "I jak sercu powiedzieć: nie płacz?"
Badania na mutację są zrobione, czekamy na wyniki. A kto ewentualnie może dać mi skierowanie do poradni genetycznej (internista, onkolog?) Zarówno babcia (ze strony mamy), jak i siostra mamy miały raka piersi, więc możliwe jest obciążenie rodzinne.
Teraz inhibitory parp dają już w pierwszej linii leczenia, osobom bez mutacji też.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum