Z aktimelami Finlandia dobrze pisze, jeśli już to zwykły jogurt.
Finlandio, ja trochę z boku tematu, ale zaintrygowało mnie to co napisałaś o burakach,, że nie mają wpływu na parametry morfologii.
Masz jakieś materiały na ten temat? Zaintrygowało mnie to, bo mi osobiście picie zakwasu z buraków uratowało swego czasu życie i to dwukrotnie.
Lubię twoje wyważone wypowiedzi
Finlandio, ja trochę z boku tematu, ale zaintrygowało mnie to co napisałaś o burakach,, że nie mają wpływu na parametry morfologii.
Masz jakieś materiały na ten temat? Zaintrygowało mnie to, bo mi osobiście picie zakwasu z buraków uratowało swego czasu życie i to dwukrotnie.
Lubię twoje wyważone wypowiedzi
A Ty masz jakieś materiały na ten temat? Jakiś dowód, że bez buraków byś umarła? Przytaczasz tzw. dowód anegdotyczny, powodowany mechanizmem który nakazuje człowiekowi w przypadkowych zdarzeniach dopatrywać się ciągu logicznego. Dowodem będzie tysiąc osób, którym hemoglobina po burakach wzrosła, wraz z drugim tysiącem w identycznej sytuacji, którym nie wzrosła po placebo. Jedna osoba nie jest dowodem.
Nawiasem mówiąc, mamy tu na forum mnóstwo osób, którym picie soku z buraków czy inna buraczana suplementacja nie pomogły.
Oczywiście, buraki zawierają jak na warzywa sporo żelaza, ale nie ma żadnych racjonalnych podstaw by sądzić, że buraki miałyby zwiększać poziom hemoglobiny we krwi, więc nie robiono takich badań, bo równie dobrze możnaby badać każdą inną roślinę pod każdym kątem, tylko po to by można było obalić mit. Buraki obniżają ciśnienie krwi z powodu dużej zawartości azotanów rozkładanych potem do tlenku azotu, który jest w pewnych okolicznościach pożyteczny dla organizmu i może nawet poprawiać wytrzymałość sportowców przez zmniejszenie zużycia tlenu i tu zapewne leży źródło błędnego przekonania, ze ta poprawa wydolnosci wiąże sie z wieksza zawartością hemoglobiny.
Na temat tego, co się bada w barakach np. Tu http://www.ncbi.nlm.nih.g...eetroot%20juice
Podsumowując: Anemię zawsze leczy się u podstaw, możliwe przyczyny anemii to np. Brak żelaza (z powodu diety lub zaburzeń wchlaniania), brak kwasu foliowego (jw), utrata krwi a u pacjentów nowotworowych niewydolność szpiku i żadna z substancji zawartych w burakach tych przyczyn wyleczyć nie może, więc nie ma podstaw sądzić, by buraki leczyły anemię, chyba ze jest to anemia z niedozywienia, którą wyleczy każde dożywienie.
Dzięki za odpowiedź.
Po części się z tobą zgadzam.
Jednak nadal uważam, że w moim przypadku zakwas pomógł
Idąc takim tokiem rozumowania, podawanie transfuzji też mija się z celem, bo nie każdemu pomaga a często wręcz szkodzi...
podawanie transfuzji też mija się z celem, bo nie każdemu pomaga a często wręcz szkodzi...
Ale to zupełnie co innego z każdym lekiem czy procedurą medyczną (typu przetoczenie) może być tak, że nie pomoże a zaszkodzi (bo np. pacjent jest uczulony na lek, bo wystąpi reakcja poprzetoczeniowa - takich rzeczy się nie przewidzi). Tyle że to, że dany lek działa u ludzi, czy też że przetoczenie takiej a nie innej ilości KKCz/KKP przy określonych parametrach morfologii działa jest poparte badaniami klinicznymi.
Natomiast badań pod kątem tego, czy jedzenie buraków w trakcie leczenia onkologicznego pomaga, na istotnych statystycznie grupach pacjentów, chyba nigdy nie było (ale mogę się mylić).
Finlandio, nie bardzo rozumiem skąd u Ciebie taki nie miły ton.
Zadałam Ci pytanie, ton Twojej odpowiedzi trochę mnie zniesmaczył...
Kończę ten temat;)
[ Komentarz dodany przez Moderatora: Finlandia: 2012-07-11, 12:02 ] Na pytanie starałam się odpowiedzieć w tonie neutralnym, ale obraziłaś mnie pierwsza, zarzucając mi nielogiczny tok rozumowania. Logiki zawsze będę bronić.
To pochodzi jeszcze z czasów kiedy ludziom wydawało się, że czerwony sok powinien leczyć czerwoną krew.
Co nie zmienia faktu, że sok z buraków (podobnie jak inne soki z warzyw) są bardzo zdrowe a da się ich pochłonąć znacznie więcej niż np. sałatki z buraczków.
Finlandio, nigdzie nie zarzuciłam ci nielogicznego toku myślenia, wręcz przeciwnie, napisałam, że lubię twoje wyważone wypowiedzi.
Skoro znam przypadki, w których taki zakwas pomógł (nie tylko siebie mam na myśli)a ty pisałaś, że zakwas nie pomaga, to chciałam po prostu wiedzieć na jakiej podstawie opierasz swoje zdanie.
Niczego ci nie zarzuciłam i nie obraziłam cię niczym.
Szkoda, że tak odebrałaś moje pytanie...
Może masz dzisiaj kiepski dzień ale nie musisz się wyładowywać na innych
Niczego ci nie zarzuciłam i nie obraziłam cię niczym.
Słuchaj, bo ja chyba jakoś źle czytam. Napisałaś:
kobiecinka napisał/a:
Idąc takim tokiem rozumowania, podawanie transfuzji też mija się z celem, bo nie każdemu pomaga a często wręcz szkodzi...
i tylko do tej wypowiedzi się odnoszę.
Czyli napisałaś, że mój tok myślenia może doprowadzić do takich (fałszywych) wniosków. To jest dla mnie obraza równa wagą zarzuceniu mi kłamstwa.
Natomiast Twoje pierwsze pytanie oczywiście było uzasadnione i starałam się na nie odpowiedzieć najbardziej merytorycznie jak umiałam.
Wszystko wskazuje na to, ze preparaty z burakiem to relikt medycyny ludowej, stosowany zgodnie z myślą, ze skoro w kolorze podobny do krwi, to na krew pomoże. Nie ma dowodów na ich skuteczność. Nawet producenci tabletek z buraka nie zamieszczają żadnych wiarygodnych informacji na temat ich działania. I nic w tym dziwnego. Dziwne i nieuczciwe byłoby gdyby postawić sok z buraka na czele produktów bogatych w żelazo i oficjalnie polecanych do leczenia niedokrwistości. Bo zelaza mają tyle mniej więcej co....makaron Nie ma również żadnych dowodów by buraki stymulowały szpik do produkcji czerwonych krwinek.
Bardziej racjonalnie byłoby apelować o większe spożycie pestek z dyni czy tez fasoli, a najrozsądniej - polecać sobie wzajemnie wątróbkę. Niezależnie od tego ile żelaza mają w sobie warzywa, to jest to żelazo znacznie słabiej przyswajalne niż to zawarte w produktach zwierzęcych.
Kobiecinka twierdzi, ze jej buraki pomogły. To bardzo subiektywne i nieweryfikowalne, a co za tym idzie - niewiarygodne niestety. Po pierwsze, by stwierdzić skuteczność należałoby wnikliwie przeanalizować przypadek kobiecinki, najlepiej gdyby owe preparaty przyjmowała w kontrolowanych warunkach pod opieką specjalistów, którzy zaprojektowaliby badanie tak aby np wykluczyć wpływ innych czynników. Moze kobiecinka sokiem z buraków zapijała codziennie szynkę? A może tych buraków przyjęła tak strasznie dużo, ze tych niedoborów po prostu nie dało się nie uzupełnić. Może zamiast takich ilości zakwasu wystarczyłby jeden kotlet mielony dziennie? Nie dowiemy się tego. Idąc dalej, nawet jeśli przeprowadzić takie badanie i uzyskać wynik pozytywny: tak, w przypadku kobiecinki zakwas pomógł, to wciąż za mało, by twierdzić, ze oto potwierdziliśmy skuteczność buraka. Tak jak pisze Finlandia - jeden przypadek to o przynajmniej kilkadziesiąt za mało, by wyciągać takie wnioski. Bo mamy na przykład wpływ czynników indywidualnych - ktoś inny w tym samym badaniu mógłby nie odnieść żadnych korzyści. Aby ocenić czy jakikolwiek produkt pomaga, trzeba to sprawdzić na wystarczająco dużej liczbie osób, tak aby możliwe było przeprowadzenie testów statystycznych i odrzucenie udziału przypadku czy tez wpływu czynników innych niż badany (zakwas z buraka). Az strach pomyśleć czym byłaby medycyna, gdyby ludzi leczyć na zasadzie "bo pani Zosia mówiła, ze jej pomogło".
Ja pamiętam, jak we mnie wmuszano kwas buraczany, taki robiony, i taki gotowy, z Hortexu, mieszany z sokiem jabłkowym. Dla świętego spokoju wypijałem tego łyczek, czując potworny ból poparzonej napromienianiem i podrażnionej grzybicą śluzówki. Już nigdy nie wezmę tego do ust. I naprawdę nie ma dla mnie znaczenia, że buraki zawierają równie dużo, i tak samo nieprzyswajalnego żelaza co szpinak. Picie czerwonego soku budzi po prostu bolesne wspomnienia. Żaden poważny instytut nie badał buraka pod względem krwiotwórczego działania, bo tam najwyraźniej po prostu nie ma co tak działać. Lub też nikt się nie przyznał, że poświęcił kupę forsy na badanie działania czegoś, co i tak nie powinno działać.
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Żaden poważny instytut nie badał buraka pod względem krwiotwórczego działania, bo tam najwyraźniej po prostu nie ma co tak działać. Lub też nikt się nie przyznał, że poświęcił kupę forsy na badanie działania czegoś, co i tak nie powinno działać.
Tu prawda. Wiele osób podnosi argument, jakoby lekarze byli uprzedzeni do naturalnych/roślinnych środków, ale po wyszukiwaniu w mediweb widać, że badania nad burakami prowadzi się, ale nie w kierunku zwiększania hemoglobiny, bo nie ma ku temu logicznych podstaw. Bada się go tam, gdzie może działać - jako suplement diety sportowców zwiększający wydolność i do obniżania ciśnienia.
Gazda napisał/a:
Ja pamiętam, jak we mnie wmuszano kwas buraczany
We mnie próbowano z oliwą z papryczkami, co prawda uwielbiam ostre, ale takie ilości spowodowałyby u mnie trwały lęk przed udaniem się do toalety, ponieważ każdy miłośnik meksykańskiego jedzenia wie, że ono piecze "na wejściu" i "na wyjściu"
Poważnym badaniom podano zdaje się kiedyś szpinak. No i okazało się, że tego żelaza nie ma tam tak wiele jak wieść gminna niosła, poza tym, jak to żelazo "roślinne" - nie jest najlepiej przyswajalne oględnie ujmując... Więc uwielbiam naleśniki z farszem z twarogu, czosnku i szpinaku, barszcz ukraiński na żytnim zakwasie, chłodnik litewski i zasmażane na gęsto buraczki jako dodatek do mielonego. Ale wcale nie dlatego, że mam nadzieję, iż poprawią mi krew. To jest po prostu cholernie smaczne
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
a ja tam lubię czerwone buraczki w każdej postaci i jem je w dużych ilościach nawet surowe , soczki tez pijam a morfologie i całą resztę mam zawsze niską więc nie wiem jak to jest bo żelazo może mi też lecieć od
tego że pije hektolitry mocnej kawy herbaty napojów energetyków, tym że mam krwawienia z guziaków
plamiasta - utrzymujące się długo krwawienie, nawet niewielkie może być tu głównym winowajcą.
Przyswajanie żelaza oraz wielu innych pierwiastków jest kwestią indywidualną i może nieco różnic się u poszczególnych osób. Np ja i mój brat mamy ten komfort, ze co byśmy nie robili, to hemoglobinę mamy zawsze wysoką. Mój lekarz rodzinny mawia - pani, to ma hemoglobinę jak himalaistka. Jeden jedyny raz w życiu - po wypadku miałam anemię (pokrwotoczną), byłam blisko przetaczania, a wydźwignęłam się z tego w 4 tygodnie bez szczególnego wspomagania. A np moja mama ma odwieczny problem z przyswajaniem potasu, regularnie stosuje suplementy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum