Złapałam dołą , mega kosmicznego...
Tydzien mam juz wszystko w nosie , praca na bok , dom na bok ...
siedze i mysle , siedze i czytam..
Moze to moj egoizm ...
Mama od prawie 20 miesiecy walczy z DRP ( chyba z DRP bo ostatni wycinek wskazuje na gruczolowo-komorkowy neuroendokrynny)
moje zaangazowanie i poswiecenie i przede wszytkim moj strach jest tak ogromne , ze wszystko inne dzieje sie jakos samoistnie , jakby obok
nie potrafie jakos poukladac tego do kupy
Syn 23 lata , pisze prace magisterska z inzynierii materialowej w energetyce , w sobote zdaje egamin na sedziego bokserskiego , corka 19 lat dostala sie za ZIP na politechnike i po miesiecznej pracy w drukarnii obecnie plywa po Mazurach ( pierwszy raz w zyciu i plywa lekko-srednio) , synus 7 lat stawia pierwsze kroki w szkolnictwie i po prawie 2 tyg jest lekko zdezorientowany w tym o co w szkole chodzi.
Oni mnie bardzo potrzebuja a ja sie wypalam choroba Mamy
To co napisalam o dzieciach to moja ogromna rados i duma i tylko to mnie trzyma jakos
A Mama....ja nie wiem co moge wiecej zrobic....jest bardzo trudna , 2 dni walki by poszla do szpitala z objawami skazy krwotocznej
po wyjsciu ze szpitala nie chce wykupic antybiotyku ( OB 100 , CRP ponad 60 ) bo tabletka za duza i nie umie jej polknac , nie mowi lekarce za wymiotuje i ma mdlosci bo ja do domu nie wypisze i jeszcze ja na gastroskopie wysle
A potem ma do mnie pretensje , ze ja taka madra jestem i chce by bylo po mojej mysli wszystko
juz Jej mowilam , ze jest dla mnie najwazniejsza na swiecie , ze tylko Ja mam ( Tata moj zmarl jak mialam 9 miesiecy ) , ze robie wszystko co moge najlepiej i robie bo ja taka zadaniowa jestem
To wszystko pomieszane takie jest , tak strasznie sie boje , ze odejdzie , ze choroba postepuje a Ona mi w tym nic nie pomaga.....
Wspominam wielkich tego forum JaInka i roman1130 , Oni pisali ze trudniej to jest tym najblizszym chorych.
Tak sie o nia boje , a Ona sie buntuje calemu swiatu i jestem na Nia zla..
i to chyba jest moj egoizm
i jest mi z tym bardzo zle
Probowalam rozmawiac o przemijaniu , liczylam , ze jakos sie odnajdzie w tej chorobie.
Kiedy wyszlo , ze pod skora tez jest nowotwor , spytala mnie po co Ona sie tyle modli to ja spytalam czy sie modli Panie Boze niech bedzie Twoja wola , odpowiedziala tylko: nie !
Dzisiaj sie wreszcie pozbieralam i poszlam do pracy i dzieki temu zlapalam troche dystansu i odwazylam tu napisac
I to chyba na prawde moj egoizm , wole byc na Nia zla , niz sie martwic ze odchodzi....[/b]
spytala mnie po co Ona sie tyle modli to ja spytalam czy sie modli Panie Boze niech bedzie Twoja wola , odpowiedziala tylko: nie !
Poważnie myślisz, że jeżeli będzie się tak modliła to coś się zmieni? Że jeżeli ma żal to zapomni o nim?
Cytat:
i to chyba jest moj egoizm
Egoizm, to tak w skrócie wtedy, kiedy ktoś myśli tylko i wyłącznie o swoim odwłoku. Jakoś tego nie zauważyłam w Twoim przypadku. Pewnie zdajesz sobie sprawę, że przyjdzie "zapłacić" za czas poświęcony tylko mamie... A to już nie egoizm, tylko odpowiedzialność i miłość. ananov, rak trawi nie tylko zaatakowane narządy. Trawi też mózg i zmysły.
Siła i cierpliwość, to to co jest Ci potrzebne. Tego Ci życzę.
_________________ „Żółw musi być aż tak twardy, bo jest aż tak miękki”. St.J.Lec
Lider czerwonej kreski./Kuba Wojewódzki (tego forum).
Dzisiaj sie wreszcie pozbieralam i poszlam do pracy i dzieki temu zlapalam troche dystansu i odwazylam tu napisac
I to chyba na prawde moj egoizm , wole byc na Nia zla , niz sie martwic ze odchodzi...
ananav, czy ty chodzisz z mamą na wizyty ? jesli chodzisz to najpierw wysłuchaj co mama mówi , potem zadaj pytania , ktore ciebie nurtują
Rozumiem tez mamę , ma uraz do szpitali , badan, lekarzy , ja tez tak mam i wiem że często wołami mnie trzeba zaciagnąć. Sama bagatelizuję wiekszość problemów chociaz wiem że to i tak mi się czkawką odbije.
ale inaczej juz nie potrafię.
To że chciałabyś mamę zdrową nie jest egoizmem, To że się o nią boisz i wiesz co dla niej dobre to normalne , a jesli mama nie chce słyszec o pomocy wtedy się wkurzasz.
To tez normalne
Zadaj sobie pytanie - czy jak mama była zdrowa bardzo się nią martwiłas? mama sobie radziła na pewno.
Pamiętaj że mama nawet chora nie straciła jeszcze zdolności myślenia i więc ma prawo podejmować decyzje takie a nie inne.
znajdz złoty srodek( kompromis) i pamietaj że mama ma prawo do wlasnych decyzji
Probuj tłumaczyc dlaczego szpital. ( bo mogła umrzeć) rozmawiaj z nią szczerze , nawet na trudne tematy
zyczę Ci jak najwięcej siły i wytrwałości oraz zrozumienia
pozdrawiam serdecznie
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
''I to chyba na prawde moj egoizm , wole byc na Nia zla , niz sie martwic ze odchodzi..''
Odczuwalam dokladnie to samo, ciezko jest mi to wytlumaczyc ale w tym czasie mozesz doswiadczac mnostwa nowych emocji, o ktorych istnieniu wczesniej nie mialas pojecia I MASZ PRAWO SIE TAK CZUC.
Nie nazwalabym tego egoizmem, tylko instynktem samoobronnym....My - rodziny osob chorych onkologicznie rowniez musimy pomyslec czasem o sobie, bo predzej stres nas zabije niz genetyczne dziedziczenie...
Piszesz, ze w pracy nabierasz dystansu - wiec sobie pracuj
Jestes przy mamie, wspierasz ja, robisz ABSOLUTNIE WSZYSTKO co robic powinnas, ale nie masz mozliwosci dokonywania za nia wyborow.
_________________ Don't underestimate the things that I will do..
stoje pod drzwiami i placze by moj pierworodny jak wyjdzie z lazienki nie widzial i sie nie denerwowal
napisalam , troche mi ulzylo
musze przemyslec wszystko
jeszcze napisze co mnie bardzo gryzie , ale to jak sie odwaze
pozdrawiam goraco
[ Dodano: 2013-09-13, 00:13 ]
a chodze z Mama na prawie wszystkie wizyty
i albo jest nie do konca swiadoma , albo mowi o bardzo nieistotnych spawach lub zadaje pytanie na ktore ja znam odpowiedz od roku i jej mowilam , lub balam sie powiedziec bo nie chcialaby tego wiedziec
Niedługo minie rok jak moja mama zaczęła kasłać...
Jestem już zmęczona i chwilami też pogubiona. Czasem gdy idę i widzę normalność innych ludzi, jakieś uśmiechy, zwykłą codzienność, to tej normalności bardzo zazdroszczę...
Najgorsze jest dla mnie to czekanie...(...), bo nadziei na wyzdrowienie już przecież nie ma, nigdy nie było, od początku mówiono to samo, opieka paliatywna... Staram się jak mogę, ale to takie trudne! Trudno tak w non stopie być silną mądrą córką, obok mnie jest też nie tylko moja mama ale i człowiek z humorami rozpaczą lękami i umiejętnością sprawiania bólu... bo ona też musi na kimś się wyładować! Chemia, naświetlania, szpitale, duszności, tlen, cierpienie, pogotowie, czuwanie, strach - to moje życie od roku...
Jestem teraz u mamy, rano miałam z nią spięcie, bo okazało się że znikają leki na spanie, bardzo silne (!), w ciągu dwóch dni wzięła 5 tabletek, schowałam, dozuję, morfinę też. Od tygodnia martwię się jej stanem, a okazuje się że moja mama bierze w nadmiarze leki, po których funkcjonuje jak narkomanka.
Ananav, to co piszesz jest mi tak bliskie...
Ja dziś żałuję jednego, i nie wiem czy mam rację w tym co napiszę, ale teraz uważam, że każdy powinien wiedzieć wszystko o swym stanie zdrowia. Powinien wiedzieć jakie są prognozy, co może go czekać...
Czuję się taka odpowiedzialna w jej oczach za to, że może nie robię wszystkiego co trzeba, by była zdrowa. Widzę w jej oczach taką pretensję... Powiedziała mi kiedyś, że jej mama dzięki niej żyła ponad 90 lat... Pyta się kiedy jedziemy do lekarza mimo że na wypisie jest napisane że ma byc pod opieką paliatywną. Jest pielęgniarką przecież... co ja mam zrobić? Czuję na sobie takie spojrzenie pt. " nie jesteś dobrą córką"... mimo że mówi jak mi jest wdzięczna. Tak się staraliśmy by jej nie pozbawić nadziei, a w ten sposób na swe barki wzieliśmy jej umieranie...
Lekarze mówią, że będzie dobrze, wszyscy pocieszają, więc co? czemu jest źle? Czyja to wina? No chyba moja....
W domu kłopoty, utrata pracy przez męża i to w sposób dość niesympatyczny, zdrowie podupada, badania diagnozy ( byłam w tym roku w szpitalu) - mama tego nie wie...
Martwię się sobą nami synem, mama czasem daje w kość, jest ciężko!
Ananav, nie pomogłam Ci, nie napisałam Ci nic sensownego, a wyżaliłam się sama...
Przepraszam.
Mogę Cię przytulić z całą serdecznością i powiedzieć:
Musimy dać radę!
Nie mamy innego wyjścia.
To forum daje mi siłę i świadomość że nie jestem sama w tym przez co przechodzę...
Magda
magdal, to takie wazne, ze mnie czytasz i rozumiesz , ze potrafisz sie podzielic swoimi problemami , naprawde pocieszyc
Napisalas o czym bardzo waznym , o odpowiedzialnosci w chorobie.
Ja rowniez wzielam na siebie odpowiedzialnosc za chorobe Mamy , Ona nie chce wiedziec jak jest na prawde , nie dopuszcza do siebie , ze jest smiertelnie chora...
Podobno kazdy sie boi umierac , nawet najbardziej wierzacy ..
Ja tylko tak medrkuje bo nie jestem na Jej miejscu.juz nie raz uslyszalam , ze nie chcialabym jak Ona tyle wycierpiec i tyle sie po szpitalach szwedac i czuc tego co Ona . Nie chcialabym !!! , ale nie chce tez straszenia
Moja ukochana sasiadka odeszla rok temu . Dlugo nie mowila nikomu na co choruje , corki jej tez nie wiedzialy i do dzisiaj nie wiedza na jaki nowotwor i do konca czego , ukrywala , nie chciala nikogo absorbowac . Jak Ja odwiedzilam w hospicjum cordis to mnie spytala : co to dalej bedzie pani aniu - tylko ja moglam przytulic. Ta wielka kobieta wziela odpowiedzialnosc za swoja chorobe.
magdal, my chyba musimy przez to przejsc by isc dalej , taki byl Kogos plan ,
Pisz do mnie jak tylko bedziesz mialo ochote to bardzo pomaga i mi i Ci
Wiesz gdy umierał mój wuj, po latach dowiedziałam się od jego żony że to ON wziął na siebie swoje umieranie, owszem wszyscy wokół pomagali byli przy nim ale to ON ich przygowowywał na swe odejście i pomagał to przeżyć... i ja to dopiero teraz rozumiem...
Czuję się taka odpowiedzialna za chorobę mamy i sama nie wiem czemu, jej zachowanie jest czasem takie bolesne...
Jestem teraz u mamy, obok w pokoju ona obrażona na mnie, a ja tu w kuchni popłakuję.
Moja mama jest też uzależniona od leków nasennych. Mimo że chowam i dozuję gdzieś je ma... potem wymiotuje i w oczach widzę spojrzenie: ratuj!
I nie dociera do niej że po takiej ilości leków żołądek tego nie przyjmuje. Wyrzuca z domu, płacze ...
magdal, wiem jak Ci trudno. ale wiesz ,ze robisz dobrze i najlepiej jak potrafisz a , ze Mama radzi sobie sama jak potrafi ...to Ona jest chora i jej jest na pewno bardzo zle.
Wiem mendrkuje...
Ja dzisiaj mam sukces , powiedzialam Mamie , ze wiem , ze jest zla na caly swiat i ma wielki zal i ma do tego prawo. Nie zaprzeczyla...Potem Ja przytulilam i chyba Jej bylo lepiej ..
I to dzieki Wam odwazylam sie to zrobic i ja zrozumiec choc troszke...
Wiem , znow mi powie cos przykrego , nieprzemyslanego ale jak na dzisiaj jest ok
Pozdrawiam goraco
magdal, ananav,
nic mądrego nie napiszę , bo nie ma słów ktore mogą Wam dać siłę . Musicie wytrwać, tylko tyle .. ale to jest aż tyle !
magdal musisz mamie leki podzielić na rano i wieczor, resztę trzeba schować- nie ma innego wyjścia . My także tak robiliśmy
Może zob tak jak zrobila ananav, idz do mamy i powiedz to co powiedziała ananav, być może odniesie to jakiś skutek ?
Wiem że obu wam jest ciężko,czy obie nie macie kogoś kto pobylby z mamą?
chociaz trochę , przez 2 godziny , może jakieś dyżury ? wtedy jest łatwiej, bo chociaż na chwilę mozna odetchnąć
przytulam Was obie bardzo mocno
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Nie jestem twarda , nic nie rozumie , nie jestem wyrozumiala....
Ja jestem dalej mala Ania , ktora potrzebuje calkowitej akceptacji swojej Mamy...
Jej milosci , zrozumienia i oddania....kurde - tu mam bardzo duze braki :(
i na dzisiejsze wydazenia nie moge sobie poradzic z Jej pretensjami....
Dzisisaj wizyta na onkologii w celu podania 3 chemii ..opoznionej juz o tydzien z powodu niskich plytek..
Jest , nareszcie jest nasza Pani onkolog
wywiad , badanie , rozmowa...
i mowie ja: ze wczoraj Mama mi mowi , ze ostanio bardzo Jej sie kreci w glowie...
Lekarka dopytuje od kiedy ? ..Mama na to , ze od jakis 2 tyg kreci sie Jej w glowie..tak mocniej..
Decyzja ...chemii nie ma , trza sprawdzic glowe ... bo jak sa przerzuty to konsultacja z radilogami i wdrozenie innego leczenia ,Mama ma zostac na oddziale i jutro MR glowy..
Mama juz zla.... : ktora powiedziala o tym kreceniu sie w glowie ( ja czy siostra)
Nastepnie lozko na oddziale i pielegniarka mowi , ze MR umowiony dopiero na piatek..
Mama biegusiem do lekarki , ze ona to do domu idzie i przyjdzie na badanie w piatek...na co lekarka absolutnie sie nie godzi , bo przy podejzeniu przerzutow do OUN nie mozna Mame do domu wypuscic..i obiecuje przyspieszyc badanie MR....
Tragedia.. do piatku bezczynnie na oddziale...
I moja Mama mi mowi : ze jest na mnie zla , po co ja o tych zawrotach glowy mowilam i ze to moja wina , ze ma lezec w szpitalu bezczynnie tyle dni... przeciez Jej sie tylko w glowie kreci jak glowe na dol spuszcza i ja mam lepiej juz nic nie mowic....
I ja wiem , zrobilam wszystko co moglam dla mojej Mamy....a Ona ma pretensje....do mnie...
I guzik prawda , ze jestem twarda ....mnie znow jest zle..
i zawahalam sie czy jechac w srode na delegacje 5 dni do Opola ..jak Mama ma badanie i wynik Bog wie jaki..
ale po tym co mi powiedziala ..JADE ....musze odpoczac ,niech sie dzieje wola Boga..
chodz mi zle i jestem zla....tak bardzo sie o Nia boje..
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum