1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Rak pluc i przerzuty do mozgu |
Basia
Odpowiedzi: 28
Wyświetleń: 29428
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2012-09-25, 19:48 Temat: Rak pluc i przerzuty do mozgu |
Droga Pepsi,
w imieniu Twoim i swoim wlasnym zwracam sie do forumowiczow , ktorzy wypowiedzieli sie powyzej od powstrzymania sie od osadzania zarowno Ciebie, jak i innych osob.
Nikt z nas nie ma monopolu na racje,nikt nie jest w stanie ocenic caloksztaltu niepowtarzalnej sytuacji(bo kazda jest niepowtarzalna!!!) zwlaszcza na podstawie niklych danych z forum.
Zamiast osadzac, nalezy sprobowac spojrzec na sprawy potrzebujacej wsparcia osoby , ktora zmaga sie z wyraznie przerastajacymi ja problemami(a tak jest w przypadku chorob nowotworowych)szerzej, probujac ja zrozumiec.
Wiem, to trudne, bo nikt z nas nie jest w tej samej sytuacji
i naprawde trudno i chyba niewlasciwym jest wrzucanie wszystkiego do jednego worka.
Powstrzymanie sie od oceniania innych, jest jak mi sie wydaje, jednym z najtrudniejszych wyzwan dla istoty ludzkiej , ktora w swojej dumie dazy tego, zeby byc doskonala i najmadrzejsza.
To , ze przeszlismy przez morze cierpien nie upowaznia nas do patrzenia z gory na innych, ktorzy widza sprawy inaczej, lub sa po prostu na rozdrozu.
A teraz na temat.
Droga Pepsi!
Ja zdecydowalam sie do Ciebie napisac, pomimo Twojego wzburzenia,
gdyz znajdowalam sie niedawno w bardzo podobnej sytuacji jak Ty(choc nie tej samej).
Mieszkam za granica.
Najblizsza rodzina poinformowala mnie , ze z moim Tata, nie dzieje sie najlepiej, ma jakies niedowlady, czsami potrafi zaslabnac..
Mam swoje zycie, prace, daleko od Polski, wiec zadawalam sobie podobnie jak Ty pytania-
na ILE jest to powazny stan i kiedy pojechac..
urlop mam limitowany, w razie utraty pracy o nastepna nie jest lekko, pieniadze ktore zarabiam sa potrzebne nie tylko mnie samej ,ale i moim dzieciom- ot po prostu ..zycie. Tata mial bardzo dobra opieke na miejscu ze strony najblizszej rodziny, o to nie musialam sie martwic.
Kupilam bilet dopiero , gdy rodzina zawiadomila mnie ze Tata jest w szpitalu z powodu niedowladu i zaburzen mowy i nastepnego zaslabniecia.
Mialam wyleciec za tydzien, ale gdy rodzina nastepnego dnia zawiadomila mnie ze Tata znow upadl w szpitalu, zlamal reke bo znow zaslabl a lekarz stwierdzil ze choroba jest bardzo powazna i Tata ma czas limitowany-(szok!!) kupilam bilet tego samego dnia i bardzo przejeta wylecialam natychmiast do Polski.
Choroba nagle zaczela postepowac galopujaco.
Juz na miejscu wiedzielismy ze to dlugo nie potrwa.
Tata gasl z godziny na godzine.
Nikt jednak nie potrafil powiedziec kiedy nastapi smierc.
Oczywiscie, ze chcialam wiedziec, zeby byc z Tata do konca i zeby
zaplanowac sobie sprawy zwiazane z praca za granica. Hipokryzja byloby udawanie, ze moja praca mnie nie interesuje , ciesze sie kazda godzina spedzona z Tata.
Oczywiscie, ze sie cieszylam a raczej cierpialam razem z nim i cieszylam sie ze mozemy cierpiec RAZEM, ze nie jest z tym sam.
Gdy stan Taty okreslono jako terminalny(a raczej jeden z lekarzy to okreslil i akurat tylko on jeden mial racje- ale to juz zupelnie inna sprawa) i wydawalo sie ze ma w miare dobra opieke paliatywna wiec spakowalam walizke, pojechalam sie pozegnac z Tata i..... ..........zostalam w szpitalu z nim az do jego smierci, bo........
zobaczylam nagle, ze opieka paliatywna nie jest taka jak trzeba a Tata
cierpi z godziny na godzine coraz bardziej a wydawalo sie poprzedniego dnia , ze ciepienie zostalo opanowane.
Walizka rozpakowana, telefon do pracy...ufff... .......udalo sie, no, nie byli zadowoleni,ale tez nie wyrzucili mnie.
Zostalam az do pogrzebu.
Wnioski????
Ciesze sie do dzis, ze moglam byc przy nim do konca (to w koncu byl moj Tata)
Szok, ze wszystko ruszylo tak nagle -w ciagu1,5 miesiaca z miare zdrowego czlowieka zrobil sie terminalnie chory, nieslychanie cierpiacy staruszek.
Szok,ze umarl tak szybko.
Z opuszczeniem pracy udalo sie..... ale to nie byla moja zasluga, mialam po prostu szczecie.
Widzisz Pepsi, w moim przypadku decyzje byly trudne, musialam je czesto zmieniac, na szczescie z mojego punktu widzenia wlasciwe.
Zaryzykowalam z praca i nic sie nie stalo, ale mogloby byc inaczej.
Napewno Wam nie jest latwo.
Z tego co przeczytalam powyzej faktycznie w listopadzie moze byc za pozno.
Ale z drugiej strony wasz wyjazd z powodow bytowych moze byc bardzo wazny i trudno nie brac tego pod uwage.
To sa nieslychanie trudne sytuacje.
Mysle ze w tym wzgledzie najwazniejsza osoba jest teraz twoj maz-
i to on moze sobie zadac pytanie- jak sie bedzie czul, jak wroci w listopadzie i jego Tata nie bedzie juz zyl( co jest wysoce prawdopodobne z tego co opisalas) , czy poradzi sobie z brzemiennym pytaniem , dlaczego nie zostal(mam w najblizszej rodzinie takie osoby, ktore zadaja sobie tego rodzaju pytania).
Ale to nie znaczy, ze musi, ze ma jakis tam moralny obowiazek.
Moze wasz wyjazd jest na tyle wazny, ze bez niego mozecie skutecznie utrudnic sobie zycie??A moze jego Tata by nie chcial zeby syn dla niego zrujnowal sobie przyszlosc??
Kazda odpowiedz bedzie dobra, jezeli Twoj maz bedzie w zgodzie z soba samym.
Zycie czasami stawia przed nami tak niesamowicie wielkie wyzwania,
ze podjecie wlasciwej decyzji czasami jest wrecz niemozliwe.
Ale , niestety, musimy to robic.
Wasza, jakakolwiek by nie byla, bedzie na pewno tez gleboko przemyslana
i cokolwiek nie zrobicie, dacie sobie rade, wierze w to gleboko.
I chyba nikt na tym forum nie ma watpliwosci ze Twoj maz kocha swojego Tate a Ty chcesz wspierac meza i pomoc tesciowi jak tylko to mozliwe.
Zycze wytrwalosci, znalezienia spokoju w tej bardzo trudnej sytuacji
i wiary w innych ludzi, ktorzy z reguly sa zyczliwi , ale nie zawsze potrafia
poradzic... jestesmy tylko slabymi istotami ludzkimi wystawianymi czasami na bardzo ciezkie proby
Pozdrawiam bardzo bardzo cieplo
Basia |
|
|