Złapałam ją szybko za rękę a ona coraz ciszej, wolniej, wolniej aż przestała oddychać. O 6.45 odeszła. Moja kochana mamusia już nie cierpi,ale jej nie ma...
Obudziłam męża, powyciągaliśmy wenflony, cewnik, umyłam ją ubrałam o 10. przyjechał lekarz. Pozałatwialiśmy wszystko, pogrzeb w czwartek o 15.00.
NIe wiem skąd w Tobie tyle siły.
Oby mi jej - gdy przyjdzie na to czas - też tyle wystarczyło.