1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Anelia - komentarze |
NusiaD
Odpowiedzi: 1194
Wyświetleń: 158392
|
Dział: Tu trzymamy KCIUKI Wysłany: 2011-11-30, 11:03 Temat: Anelia - komentarze |
Justynko. Przeczytałam prawie wszystkie Twoje posty i jestem pełna podziwu dla Ciebie. Jesteś silną dziewczyną i dajesz wielkie wsparcie wielu osobom mimo swojej choroby. Trzymaj tak dalej. Życzę Ci również dużoooo.. zdrówka i pogody ducha |
Temat: Anelia - komentarze |
NusiaD
Odpowiedzi: 1194
Wyświetleń: 158392
|
Dział: Tu trzymamy KCIUKI Wysłany: 2011-11-30, 10:35 Temat: Anelia - komentarze |
NIKA2.Dzięki za miłe słowa. Jest mi czasem cholernie ciężko, ale daję radę (muszę). Sama też się borykam z różnymi "chorubskami", ale to nic w porównaniu do tych naprawdę chorych i dzielnie walczących o każdy promyk słońca Życzę Tobie również DUŻOOOO ZDROWIA |
Temat: Anelia - komentarze |
NusiaD
Odpowiedzi: 1194
Wyświetleń: 158392
|
Dział: Tu trzymamy KCIUKI Wysłany: 2011-11-30, 10:07 Temat: Anelia - komentarze |
Witam. Co jakiś czas "wchodzę" sobie na forum i czytam Wasze komentarze... Zaczyna mi się wszystko przypominać.Najpierw przed Bożym Narodzeniem umarła moja najukochańsza babcia, po miesiącu tata.Często przywołuję w myślach jak umierał mój tata (co prawda było to 15 lat temu, ale pamiętam wszystko,jak by to było wczoraj) na raka jelit. Powiem szczerze, że nawet bardzo nie cierpiał, nie miał prawie żadnych bólów, mimo ogromnego guza, którego lekarze nie wycięli, bo za bardzo się "powczepiał" w okoliczne narządy. Umarł we śnie -była przy nim tylko moja mama, ja z moim (5-cio letnim) synkiem przyszłam 10 min.po "odejściu" taty (i dobrze, przynajmniej mały tego nie widział, mama mówiła, że wyglądało to okropnie-ten moment umierania). Tata pozostał mi w pamięci taki jaki był zawsze - uśmiechnięty. Boże Narodzenie spędzaliśmy całą rodziną ostatni raz z nim (2 tygodnie po świętach zmarł). Leżał w łóżku i nic nie mówił, tylko patrzał. Czasami się zastanawiam, co On sobie wtedy myślał patrząc na swoje dzieci i wnuki, wiedząc, że jest to Jego ostatnia Wigilia. Już się pogodziłam z Jego odejściem,ale długo to trwało. Potem zachorowała mi mama na raka piersi( ale dzięki Bogu jest parę lat po amputacji i jest wszytsko ok ) . Jakby tego było mało 2 lata temu zmarł na zawał mój kochany mąż w wieku 48 lat Dochodzę do wniosku, że człowiek może (musi) dużo wytrzymać .... Trzeba żyć dalej - dla dzieci i całej rodzinki. Pozdrawiam Wszystkich - będzie dobrze |
|
|