1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Guz płuca prawego - przerzuty do mózgu |
Renata66
Odpowiedzi: 29
Wyświetleń: 18889
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-04-09, 13:42 Temat: Guz płuca prawego - przerzuty do mózgu |
Współczuję Ci bardzo |
Temat: Guz płuca prawego - przerzuty do mózgu |
Renata66
Odpowiedzi: 29
Wyświetleń: 18889
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-03-07, 19:17 Temat: Guz płuca prawego - przerzuty do mózgu |
Witajcie! Rozumiem was doskonale, od miesiąca żyjemy z wyrokiem. Tata ma niedrobnokomórkowego raka płuc w IV stadium, czyli ostatnim z przerzutami do mózgu - dwa ogniska meta, nieoperacyjne. Rak płuc nie dawał żadnych objawów! Objawy neurologiczne dał przerzut - niedowład dwóch palców, leki niedowład kącika ust, kłopoty z mówieniem. Po tomografii dowiedzieliśmy się, że to meta do mózgu czyli przerzut. Dziś wiemy już niemal wszystko. Tata był już w 3 szpitalach, teraz oczekuje na przyjecie do kolejnego - na chemioterapię. Miał ostatnio robioną radioterapię guzów mózgu - taką nowoczesną stereotaktyczną. Mieszkamy w mieście wojewódzkim, na opiekę lekarską narzekać w tym wypadku nie mogę. Przewożą go ze szpitala do szpitala i załatwiają wszelkie terminy, badania itp. My z tata rozmawiamy o raku normalnie - może się to wam wydawać dziwne, ale tak jest. Tata się śmieje, że ma taki apetyt(dostaje sterydy, więc je za czterech), bo komórki rakowe wszystko zjadają. Obłąskawiamy i oswajamy tę chorobę wymawiając słowo rak. Tata wie, ze jest to rak nieoperacyjny. Nie rozmawiamy z nim jedynie na temat rokowania - ile czasu nam zostało. Nie jesteśmy panem Bogiem, więc nie wiemy, choć przypuszczamy czego można się spodziewać. Rak płuc jest najbardziej inwazyjny ze wszystkich:(. W szpitalu w Poznaniu, w którym był tata rozmawiałam o tym z lekarką. Długo, spokojnie, rzeczowo, z wielkim taktem. Cierpię bardzo, tak jak cała moja rodzina, ale jestem zdania, że trzeba człowiekowi mówić prawdę. Bo musi mieć czas, aby się uporać ze wszystkimi swoimi sprawami. Robię to jednak bardzo delikatnie, a czasami wbrew łzom, nawet żartuję. Chce, aby tata wiedział, że go nie skreśliłam, że walczę razem z nim. Ale że traktuję go jak żywego człowieka, który ma prawo o sobie decydować. To są jednak bardzo indywidualne sprawy. Zależą od tego na ile czujemy się mocni w takich rozmowach i na ile osoba chora jest w stanie przyjąć to co mówimy. Tata, ponieważ wie w jakim jest stanie, ustala ze mną różne rzeczy. Tak na zapas, na potem. Na wyraźne jego życzenie! Takie życiowe - działka, samochód itp. Niektórym się wydać to może bezduszne, ale ja widzę jakie to ma dla niego znaczenie, że załatwia te sprawy, że jeśli przyjdzie na niego czas nie zostawi po sobie bałaganu(zodiakalna panna, miłośnik porządku). Oczywiście jednocześnie cały czas tłumaczę tacie, że rozmawiamy o tym jedynie "w razie wojny". Problemem dla taty było to jak mama sobie bez niego poradzi i jego syn czyli mój brat. Dlatego też muszę też o tym z nim rozmawiać. Mieszkam w innym mieście, przyjeżdżam teraz co dwa tygodnie, gdy odjeżdżam mówię mu tak: - Tatuś, tylko mi nie umieraj. Ale jakbyś już musiał i tak naprawdę się zawziął i umarł, to się nie martw, damy sobie radę. Nie wiem czy moja metoda jest dobra czy zła. Nie mam matury z umierania. Teraz zdaję egzamin z człowieczeństwa. Pozdrawiam wszystkich, którzy cierpią tak jak ja i ich chorzy. |
|
|