1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
adamek
Odpowiedzi: 372
Wyświetleń: 227395
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-07-29, 02:46 Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
Kubanetko - Aga ma racje - potrzeba czasu...Ale trzeba pamietac, ze czas nie zagoi ran...Czas tych ran nie leczy...Pozostaja, bo smierc bliskich jest tez troche smiercia nas samych...Zyjemy,ale nic nie jest tak jak bylo przedtem, juz nie jestesmy tacy sami......Kochamy ludzi , naszych bliskich , za zycia,ale brakuje Ich nam najbardziej gdy Ich juz nie ma wsrod nas.... Trzeba sie pomalu nauczyc z tym zyc...Myslec o tym co jest dzisiaj, jakie jutro nas czeka...Starac sie nie patrzec w przeszlosc, a jak juz , to tylko pozytywnie -przypominac sobie te szczesliwsze wspolnie spedzane kiedys chwile... Wiem Kubanetko, ze nie jest Ci lekko , a Twojej Mamie jest jeszcse ciezej...Sam tego doswiadczam po utracie zony i wiem , jak sie moze czuc Twoja Mama...B ardzo dobrze robisz, starajac sie oderwac Mame od wspomnien poprzez rozne codzienne zajecia i pomoc Wam w urzadzaniu mieszkania....W takich chwilach jak teraz sie znajdujecie, bardzo wazne jest, kiedy sie budzimy , miec okreslony cel do wykonania w danym dniu, cos , co zjmie nasze mysli i wypelni czas... Najgorsza jest bezczynnosc - popadamy wowczas w marazm i traci sie motywacje do wszystkiego, nawet do zycia ... Dlatego tak wazne jest utrzymywanie stalego kontaktu miedzy soba i wzajemne wspieranie sie w tych trudnych chwilach . Nawet - jak napisala Blondi - przez telefon czy internet......Zycze Wam duzo sil i wytrwalosci w walce o Wasze zycie!... Bo teraz musicie walczyc , by dalej zyc...Wytrzymajcie!...... adamek |
Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
adamek
Odpowiedzi: 372
Wyświetleń: 227395
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-07-19, 05:06 Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
Momika napisała, ze nie ma co sie kłócić z lekarzami, bo oni wiedza lepiej...nie zgadzam sie z tym twierdzeniem.
Kiedy moja zona wyszla ze szpitala po ostatniej chemii, po ostatnich badaniach stwierdzajacych przerzuty do mozgu, onkolog powiedzial mi wprost zostalo 4-5 tygodni... Na moje blagalne pytanie , co jeszcze mozna zrobic, by Ja ratowac, powiedzial,ze jeszcze sie skonsultuje z radiologiem,czy jest jeszcze miejsce na naswietlanie /zona miala wczesniej 34 sesje naswietlania pluc i 12 profilaktycznych naswietlan glowy/, ale na chwile obecna poleca mi opieke Hospicjum domowego - to dla zony najlepsze rozwiazanie...
Zona wrocila do domu na wlasnych nogach, ale z objawmi ucisku na mozg - omamy strachy, leki, problemy ze znajdowaniem sie wrzeczywistosci... Skonsultowalem sie z lekarzem domowym, proszac o porade i pomoc farmakologiczna. Obiecal pomoc - a dzwonilem do niego o 9 wieczorem - i pomogl, po uprzednim porozumieniu sie z onkologiem, ustaleniu jakie lekarstwa i jakie dawki moga zonie w tym momencie ulzyc , po dwoch godzinach odbieralem z apteki nowe lekarstwa...
Myslalem, ze te najgorsze chwile sa juz poza nami i zona nie bedzie juz musiala tak bardzo cierpiec... Jakze sie mylilem - w krotkim czasie nastapily przerzuty do kosci - bol nie do wytrzymania i bardzo trudny do opanowania...W tym czasie mielismy juz opieke hospicjum - rzecz nie do przecenienia!!! Wizyty bardzo fachowych i doswiadczonych pielegniarek / jedna - glowna - byla na stale i ona podejmowala najwazniejsze decyzje /, ktore przychodzily 2 - 3 razy wtygodniu , a wrazie naglej potrzeby - na telefon przyjezdzaly do 2 godzin.
Ostatnie 3 tygodnie zycia to byla glownie walka z bolem i podejmowanie bardzo trudnych decyzji - jak usmierzyc bol pozwalajac rownoczesnie na swiadome i w miare komfortowe mozliwosci ruchowe pacjenta - mojej zony...Konsultacje trwaly non-stop i trudne wybory - bo rozni lekarze miewali rozne koncepcje wspomagania farmokolicznego usmierzania bolu... Dlatego naciskalem jak tylko moglem, pukalem / glownie telefonicznie / do drzwi jak najwiekszej ilosci gabinetow, by miec pewnosc, ze naprawde nic wiecej i nic lepszego dla mojej zony juz zrobic nie moglem...Jej bol byl moim bolem - zylem jak w jakiejs malignie, jakims nierzeczywistym transie ...Bylem z nia , obok niej a tak jakby w niej... Staralem sie zgadywac , o czym mysli i co ja w tej chwili najbardziej boli... I jak jej pomoc... Gigantyczna prace wykonywala pielegnierka z hospicjum - potrafila po pare godzin wisiec na telefonie i uzgadniac z radiologami, onkologami i specjalistami od farmacji,zeby dobrac jak najlepszy zestaw lekarstw na dany moment... A jak moglem osobiscie tego doswiadczyc - zmiany dawek,zmiany lekarstw,zmiany por podawania lekarstw jest niezwykle skomplikowane i limitowane czasem adaptacji nowych lekow - osobiscie musialem pilnowac rodzaju, dawek i czasu podawania medykamentow , a bylo tego multum i w zaleznosci od sytuacji coraz to inne.
Leczenie bolu zona okupila utrata swobodnego poruszania sie - nogi zostaly prawie bez czucia i byla w ostatnim okresie skazana na moja pomoc i czasami wozek , zeby choc na chwile wyjsc na swieze powietrze...Ale cos za cos - przynajmniej bol byl mniejszy, a to jest glowny cel opieki paliatywnej... W ostatnich dniach zeby Jej ulzyc, musiala zaczac brac morfine,n ajpierw w tabletkach, a w koncowce doustnie. Usypialo Ja to, ale pozwalalo zwalczac bol - sama sie upominala o pomoc, zeby nie bolalo... Lekarze w zasadzie dali mi dosc duzy margines podawania lekow w zaleznosci od sytuacji - oczywiscie w pewnych scisle okreslonych granicach. W lodowce mialem dostarczony przez hospicjum worek z najniezbedniejszymi medykamentami w razie kryzysowej do uzycia, jakby w razie potrzeby nikt nie mogl natychmiast dojechac z pomoca. Oczywiscie uprzednio przeszkolono mnie co do czego, kiedy i w jaki sposob... Jedynie trzykrotni musialem skorzystac z morfiny... A w ostatnich chwilach to wlasnie ona byla najbardziej pomocna - na dusznosci , na bol - podawalem ja co 4 godziny, choc zdarzaly sie chwile, ze musialem czesciej - po konsultacji z lekarzem lub pielegniarka. Patrzac sie teraz z perspektywy kilku tygodni od smierci zony uwazam , ze wlasnie BARDZO WAZNE jest nie bac sie lekarzy - pytac , naciskac, konsultowac z jak najwieksza rzesza medykow, zeby pozniej nie musiec sobie zadawac retorycznych pytan - czy naprawde zrobilem wszystko, zeby pomoc i ulzyc ukochanej osobie ?....
Lekarz - jest to nie tylko zawod przez nich wykonywany, to jest rowniez poslannictwo w niesieniu pomocy i sluzenie ludziom swoja wiedza i doswiadczeniem....I to jest rowniez ich obowiazek - nie laska, jaka co poniektorzy z nich probuja okazwac w lekcewazacy sposob ciezko chorym pacjentom i ich zdezorientowanymi niewiedza najblizszym... Oby ich bylo jak najmniej!!!
adamek |
Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
adamek
Odpowiedzi: 372
Wyświetleń: 227395
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-07-14, 06:28 Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
nie jestem lekarzem i trudno mi sie wypowiedziec w kwestii czy morfina jest lekarstwem na dusznosci w ostatnich chwilach naszych bliskich, ale z wlasnego doswiadczenia ,kiedy moja zona odchodzila - wiem , ze trzeba robic wszystkol, co moze ulzyc w cierpieniu - a morfna tu bardzo pomaga - bez znaczenia w jakiej formie jest podawana...A jak pomaga , to jedynie nasi najukochansi najblizszsi mogliby sie jedynie wypowiedziec... A tu raczej odpowiedzi juz nigdy nie dostaniemy....Musimy zyc ze swiadomoscia,ze uczynilismy wszystko,co bylo do zrobienia...i to jest najsmutniejsze............. |
Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
adamek
Odpowiedzi: 372
Wyświetleń: 227395
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-07-09, 03:46 Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
Dziewczyny kochane! Jestescie wspaniale!.... I Ty Kubanetko, i Ty Anelio , i wszystkie pozostale corki, zony,czy siostry...Wszyscy odczuwamy ogromny bol po stracie najblizszych naszemu sercu ukochanych osob....I nie ma sene su zadawanie pytan , czy uczynilo sie wszystko, co bylo mozliwe do uczynienia...Czas minal,kochani odeszli - mimo naszej heroicznej walki o ich uratowaniem przed smiercia....Pytanie zostaje - co dalej???? Nikt nie jest w stanie odpowiedziec zgodnie z prawda i wlasnym sumieniem.... Jedyne co moge poradzic, to nie nakrecajcie sie w bolu nawzajem....Boli wszystkich - i Ciebie, i mnie -kazdego, ktory zostal naznaczony przez to paskudztwo......A czy sie podalo wiecej lub mniej tlenu w ostatnich minutach czy godzinach - to jest naprawde w naszej sytuacji pytanie czysto retoryczne - to juz nic nie zmieni i zmienic w tych ostatnich chwilach przypuszczalnie nic by nie zmienilo...Ja osobiscie mialem kranik do tlenu we wlasnych rekach, morfine do dyspozycji prawie nieograniczona... i co z tego... nie pytajcie sie czy uczynnilescie wszystko, co sie dalo zrobic - zrobilyscie wiecej -dajecie nadzieje innym - takie jest moje - lekko meskie spojrzenie kocham Was i przytulam - lekko nie jest i nie bedzie - adamek |
Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
adamek
Odpowiedzi: 372
Wyświetleń: 227395
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-07-06, 06:07 Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
Droga kubanetko - czekalem z niecierpliwoscia, kiedy sie odezwiesz. Jestes wspaniala i fantastycznie czula i silna corka, a zarazem osoba, ktora ma ogromny potencjal niesienia pomocy innym potrzebujacych wsparcia. Pytasz o rade, jak pomoc Mamie po utracie ukochanego meza, a Twojego Tatusia... Ty sama robisz bardzo wiele i mysle,ze robisz to wspaniale!.. Moj Tato odszedl 7 lat temu po 18 miesiacach walki z rakiem. Przez caly ten czas moja Mama byla u jego boku i przezywala z nim wspolnie chwile nadziei i zwatpienia. Moja siostra i ja robilismy wszystko, zeby im pomoc - zarowno od strony potrzeb zycia codziennego , jak i od szukania wszelakiej pomocy medycznej , zeby wygrac z rakiem. Tato odszedl w dzien urodzin mojej zony, 1 dzien po swoich urodzinach...Smutny to byl czas... Zostala ogromna dziura w duszy po utracie najblizszego.Mama najbardziej to odczula. Dziure ta trzeba sie starac jak najszybciej czyms wypelnic - na pewno bliski i jak najczestszy kontakt z bliskimi, kochajacymi osobami, jest niezastapiony. Wspolnie spedzany czas , rozmowy , wspomnienia , ale rowniez zajmowanie sie rozwiazywaniem zwyklych , codziennych spraw , pomaga w przejsciu przez te nielatwe chwile. Ale pozostaje w pewnym momencie czas, kiedy nie zawsze mozna byc razem... Siostra i ja podarowalismy Mamie malutkiego szczeniaczka, ktory wymagal opieki, troski i ktory byl tak kochany i zajmujacy,ze pozwalal Mamie przynajmniej na chwile zapomniec o tym co tak w sercu boli. Mama odeszla 3 lata po Tacie, moja zona 6 tygodni temu... A szczeniaczek byly teskni za nimi wszystkimi... Zycie nas doswiadcza, ale toczy sie dalej - wbrew nam czasmi, a czasami obok nas. Dlatego trzeba byc silnym i ciagle miec nadzieje na swiatelko w tunelu. Wierze w Ciebie i Twoja Mame, kubanetko , ze dacie rade!... |
|
|