1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Rak pęcherza moczowego zaawansowany |
agata007
Odpowiedzi: 4
Wyświetleń: 5533
|
Dział: Nowotwory układu moczowo-płciowego Wysłany: 2013-06-23, 21:09 Temat: Rak pęcherza moczowego zaawansowany |
Dziękuję bardzo za odpowiedź, wiele mi się rozjaśniło.
Mam jeszcze jedno pytanie.
Czy to jest w ogóle możliwe aby lekarz wykonujący badanie usg pęcherza moczowego, tydzień przed przyjęciem dziadka do szpitala, nie zauważył tam ponad 3 cm guza?
Prawdopodobne jest to, że dziadek nie miał dokładnie wypełnionego pęcherza, (co jest chyba normalne u starszych osób, które w większości mają problem z trzymaniem moczu), ale czy wtedy lekarz nie powinien zalecić mu wypicia jeszcze wody i ponownie przeprowadzić to badanie?
Lub chociaż napisać, że badanie nie mogło być wykonane ze względu na nieprawidłowo wypełniony pęcherz moczowy, zamiast pisać, że pęcherz jest czysty?
Właściwie gdyby nie ten fatalny, "prawidłowy" wynik, dziadek zacząłby być już wcześniej leczony i może wszystko potoczyłoby się inaczej...
Dziękuję i pozdrawiam. |
Temat: Rak pęcherza moczowego zaawansowany |
agata007
Odpowiedzi: 4
Wyświetleń: 5533
|
Dział: Nowotwory układu moczowo-płciowego Wysłany: 2013-06-22, 21:49 Temat: Rak pęcherza moczowego zaawansowany |
Witam wszystkich, jestem tu nowa
i chciałam przedstawić historię mojego dziadka, który odszedł w ten czwartek 20.06.2013r.
W poniedziałek 17, wezwaliśmy karetkę do dziadka ponieważ miał on krwiomocz już od kilku dni.
Karetka nie chciała go przyjąć ponieważ nie był to stan zagrażający życiu, ale udało się ich namówić, ponieważ był on bardzo osłabiony i odwodniony.
Kazali dzwonić do szpitala czy w ogóle zostanie on przyjęty...po ponad 2 godzinach okazało się, że jednak został przyjęty na oddział urologii.
We wtorek pojechaliśmy do niego po telefonie ze szpitala, że dziadek ma operację... szok.
Na miejscu okazało się jednak, że nie operację a cytoskopię.
Lekarz po badaniu nie był rozmowny, złapany przez nas na korytarzu odpowiedział, że dziadek ma potężnego guza w pęcherzu moczowym.
Pobrali wycinek do badania hist-pat, wynik za 2 tyg.
Przed przyjęciem do szpitala (raptem 2tyg. wcześniej) dziadek miał robione usg pęcherza moczowego, na wyniku - pęcherz czysty.
Dodam też, że dziadek od 3 lat był pod stałą kontrolą urologa i leczył się z powodu powiększonej prostaty.
Również wcześniej miał robione badanie tk, którego przyśpieszony wynik odebraliśmy we wtorek i dostarczyliśmy lekarzowi prowadzącemu z oddziału.
Tk wykazało liczne guzki w dolnych partiach płuc o prawdopodobnym charakterze meta (przerzuty).
Kilka torbieli na nerkach i niewydolność lewej nerki.
Wcześniejsze badania dziadka, przed przyjęciem, były dobre, kreatynina w normie,
jedynie jedna torbiel na nerce, której to mylnie przypisywaliśmy powód krwiomoczu.
Ogólnie dziadek był w dobrym stanie, nawet sam doszurał do karetki,
tylko już później, w szpitalu uskarżał się na ból brzucha, najpewniej z powodu guza i wprowadzonego cewnika moczowego.
Nie dostał jednak nic p/bólowego, gdy znieczulenie po cytoskopii przestało działać.
Dzwoniłam nawet wieczorem do pielęgniarek aby podały mu coś na ból i wąsy z tlenem bo zaczął gorzej oddychać.
Lekarz natomiast nie wydał takiego zlecenia więc one nic podać nie mogły.
Lekarz zapewniał nas, że dziadek wyjdzie do domu jak tylko przestanie krwawić z pęcherza,
ponieważ nic innego przy nim zrobić nie mogą do czasu aż nie dowiedzą się jaki to jest guz i jak go dalej leczyć,
czyli do momentu wyników z badania hist-pat za 2tyg. a teraz tylko zajmuje miejsce innym.
Miał płukany pęcherz, lecz krwiomocz nie ustępował.
W środę zmienił się lekarz prowadzący który zapytany o wielkość guza odpowiedział 7,8 cm.
Sprawdziłam, że max wielkość guza pęcherza moczowego to ok. 3 cm.
W czwartek szybko przyjechaliśmy do szpitala po telefonie, że dziadek umiera.
Dowiedzieliśmy się, że 2 nerka przestała działać, zlecono konsultacje nefrologa do decyzji o dializie.
Nie zdecydowano się na zrobienie niczego bo dziadek był za słaby.
W między czasie dziadek zaczął jeszcze ciężej oddychać, tym razem dostał już wąsy z tlenem,
i odczuwał pieczenie i ból w okolicy serca. Dodam, że był po 2 zawałach.
Zalecono konsultacje kardiologiczną.
Przyszła młoda pani kardiolog, rezydentka, która po wywiadzie od dziadka na zasadzie: gdzie boli? Aha. I wyszła.
Chciała zrobić koronarografię, której nie zrobiła jak również niczego innego, ponieważ dziadek był za słaby.
Następnie idący korytarzem lekarz prowadzący ze spokojem i opanowaniem oznajmił, że dziadek ma właśnie teraz zawał, i poszedł na zupę i bigos do dyżurki.
My w panice wlecieliśmy na salę dziadka gdzie nic się nie dział oprócz tego, że on cierpiał, i nie było nikogo z personelu medycznego.
Nie dostał też w dalszym ciągu nic p/bólowego, jedynie kroplówki z elektrolitami i furosemidem.
Prosiliśmy o pomoc, dowiedzieliśmy się, że nie ma jednak zawału, tylko stan przed zawałowy.
Dziadek w dalszym ciągu w pełnym kontakcie, cierpiący z powodu bólu serca i pęcherza. Kazali wyjść.
Podłączyli go do monitora, ciśnienie wysokie, tętno 140, saturacja 95. Tętno zaczęło powoli spadać, ucieszyliśmy się.
Dalej spadało, aż do 40. Weszliśmy, skóra zimna, krwiaki na kolanach, później liczne na brzuchu, rękach, szyja sina.
Już nie było z nim kontaktu.
Przyszła w końcu po 9 min R z aparatem do reanimacji. Po ok. 10 min. wyszli stwierdzając zgon.
Z aktu zgonu odebranego wczoraj w piątek, dowiedzieliśmy się, że zmarł z powodu zawału, niewydolności serca.
Niewydolność nerek, złośliwy nowotwór z przerzutami do płuc i cukrzyca, to wszystko na co cierpiał.
Okazało się, że guz miał jednak ponad 3 cm, a nie 7,8 cm, tak jak powiedział nam lekarz dzień wcześniej.
To był T3NxM1. Powiedzieli, że tak duży guz musiał rosnąć już od około pół roku.
Mamy żal do lekarzy, że nie wykryli tego wcześniej i za ich opieszałość kiedy zaczęło się wszystko sypać, począwszy od nerek a skończywszy na zawale.
Może dlatego tak postąpili, że dziadek miał już 83 lata.
Dziękuje i przepraszam, że tak się rozpisałam, ale chciałam się wyżalić, może ktoś z Was ma podobne doświadczenia i przemyślenia na ten temat,
jeśli tak, będę wdzięczna za każdą odpowiedź.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam wszystkich, którzy to przeczytają.
[ Dodano: 2013-06-23, 18:43 ]
Mam pytanie: Skąd te krwawe wybroczyny? Najpierw na kończynach a później na brzuchu?
Zapytany o to lekarz powiedział, że się centralizuje.
Sprawdziłam, że centralizacja występuje jako etap we wstrząsie, krew odpływa wtedy do większych narządów aby je chronić.
Czy jest to możliwe że tak powstały te krwiaki?
A może z powodu bardzo wysokiego tętna ponad 100, kruche żyły nie wytrzymały, popękały i tak powstały te plamy?
Mam jeszcze jedno pytanie, guz był oznaczony jako Nx- brak możliwości oceny zajęcia węzłów chłonnych, dlaczego nie było to możliwe?
Będę bardzo wdzięczna za każdą odpowiedź. Pozdrawiam |
|
|