Autor |
Wiadomość |
Temat: Nowotwór prawej zatoki szczękowej |
asia0602
Odpowiedzi: 51
Wyświetleń: 42562
|
Dział: Nowotwory tarczycy, głowy i szyi Wysłany: 2011-05-19, 08:08 Temat: Nowotwór prawej zatoki szczękowej |
beatkaa32
Nie poddawaj sie bądz przy Tacie nawet jesli brakuje Ci argumentów na podniesienie Jego. powtarzaj mu jakim jest wspaniałym człowiekiem jak bardzo jest wam potrzebnypoprostu bądż przy nim aty jesli chcesz to krzycz płacz i wygadaj się to może choć trocchę Ci pomoże. Dla każdego chorego ta choroba to okropy szok psychiczny i fizyczny.
cieplutko cię przytulam |
Temat: zaawansowany złośliwy nowotwór pęcherzyka żółciowego |
asia0602
Odpowiedzi: 151
Wyświetleń: 57913
|
Dział: Nowotwory przewodu pokarmowego Wysłany: 2011-05-16, 09:57 Temat: zaawansowany złośliwy nowotwór pęcherzyka żółciowego |
Tak bardzo mi przykro |
Temat: DAJ CZAS CZASOWI ... |
asia0602
Odpowiedzi: 73
Wyświetleń: 33697
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2011-05-16, 07:06 Temat: DAJ CZAS CZASOWI ... |
Moniusiu Witaj
wiem kochana co czujesz dzis mija dwa miesiące odkąd MAMCI z nami nie ma podobnie jak ty to przerzywam sylwiim ma racje trzeba rozmawiać nie unikać tego tematu wiem to boli bolą wspomnienia i sama myśl o tym co sie stało i co nas czeka bez tej kochanej osubki. Masz racje Twoja mama nie chciała by abys się dręczyła napewno chciała by abys żyła i dążyła do celów abys to czego ona cię nauczyła i to co ona ci przekazała przekazywała dalej, ajesli masz ochote pogadać wyrzucić z siebie bół żal możesz skorzystać z porat psychologa to nie wstyt.
Ból nigdy nie przechodzi jeszcze dużo ciężkich chwil przed Tobą przeddemną i innymi którzy sracili bliskich trzeba nauczyć się żyć ze stratą ukochanych tylko właśnie jak...?
przytulam Cie cieplutko |
Temat: jak psycholog moze pomoc odchodzacemu choremu? |
asia0602
Odpowiedzi: 10
Wyświetleń: 9688
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2011-04-16, 20:21 Temat: jak psycholog moze pomoc odchodzacemu choremu? |
witaj ewik
Nie wiem jak dokładnie wygląda rozmowa z psychologiem a chorym ponieważ my nie do czekałyśmy...
ale kiedy szukałyśmy z siostrą dla mamy psychologa nasz brat który udziela się w hospicjum odradził nam ponieważ on chodzi z z psychologami na takie rozmowy z chorym i powiedział że jest to oburzające że inaczej to powinno wyglądać oni nie pocieszają nie dają otuchy nadziei tylko przygotowują do śmierci rozmawiają wyłącznie o śmierci o przygotowaniu się do niej i o tym jaka okropna to choroba a chyba chory nie chce o tym słyszeć raczej oczekuje nadziei wsparcia dlatego wydaje mi się że nic innego niż rozmowa z najbliższymi i zapewnienie najbliższych o tym że" damy rade- że to nasza wspólna choroba - że co by nie było to Ty zawsze będziesz przy nas a my przy tobie gdziekolwiek i cokolwiek by się stało" i okazanie największej uwagi a przede wszystkim ciepła i miłości choremu od rodziny może dodać chęci i siły walki.
Można spróbować ale ja bym ryzykował rozmowę tylko z takim który wysłucha najpierw Was w jaki sposób wy chcecie pomóc i co chcecie aby usłyszała wasza bliska osoba tak jak nam zaproponował profesor który rozmowę przeprowadził najpierw z psychologiem jak ma wyglądać i co można powiedzieć o chorobie aby do końca mama się nie poddała i nie załamał ale niestety nie zdążył....
pozdrawiam |
Temat: DAJ CZAS CZASOWI ... |
asia0602
Odpowiedzi: 73
Wyświetleń: 33697
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2011-04-15, 21:15 Temat: DAJ CZAS CZASOWI ... |
Syliwiim Nie zwariowałaś ja również tak się czuje tak jak pisałam wcześniej mam podobne odczucia do twoich przytulić zobaczyć . Dla mnie każda wizyta na cmentarzu to tak jak dla ciebie przeżycie od nowa pogrzebu Mamy. Tęsknota ból rozpacz nie maleje-nie przeciwnie rośnie z każdym dniem.
Jutro mija m-c od śmierci Mamusi a ja czuje jak by to było wczoraj tyle spraw rzeczy słów i planów nie zrealizowanych, wypowiedzianych zastanawiam się gdzie Ona jest czy widzi mnie słyszy i czy tęskni za nami.
Rano jadę na cmentarz czas najwyższy sprzątnąć wiązanki trochę się boje czy dam rade.
Ja mam 31 lat i czuje się tak jak mała dziewczynka która niczego nie rozumie nie potrafi zrozumieć co dalej i jak dalej mam żyć straciłam swoją przewodniczkę po tym świecie od której dużo się uczyłam która dała mi tyle miłości i uśmiechu który zgasł i nie powróci.
Więc każdy z nas szukający wsparcia zrozumienia i jakiejś drogi na jutro.. nie jest głupcem.
Mocno Cię pozdrawiam |
Temat: Wydzielony z wątku UMIERANIE (...) - kondolencje |
asia0602
Odpowiedzi: 264
Wyświetleń: 70762
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2011-04-14, 07:07 Temat: Wydzielony z wątku UMIERANIE (...) - kondolencje |
antica
czytając twoje posty przeżywam z Tobą to wszystko- bo tak nie dawno przerzywałam takie wiadomości z wiązku z moja mamcią. Mocno cię tulę i przesyłam swoje nadzieje dla twojego taty. Badania w zeszłym tygodniu nie wykazały tego co w czasie operacji się okazało ponieważ się nie pokrywały często się tak zdarza jeśli jest dużo nie zlokalizowanych przerzutów u nas również za każdym razem badania dawały inny sygnał...
Bądź przy tacie nie marnuj żadnej chwili on teraz was bardzo potrzebuje...
pozdrawiam mocno |
Temat: Wydzielony z wątku UMIERANIE (...) - kondolencje |
asia0602
Odpowiedzi: 264
Wyświetleń: 70762
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2011-04-13, 07:08 Temat: Wydzielony z wątku UMIERANIE (...) - kondolencje |
antica
Napewno po kroplówkach jest lepiej choć troszkę moja mam też nic nie jadała nie piła i była strasznie osłabiona jednak nawet po kroplówkach prof. nie chciał jej operowac bo sam powiedział że jest za słaba a operacia może wiązać się z śmiercią na stole..
Niestety w tej chorobie i zapewne i u twojego taty jest bardzo osłabiony organizm w tak daleko zawansowanej chorobie każdy zabieg każda operacja jest ryzykowna bo kazda narkoza dla osłabionego mocno organizmu jest zabójcą....
\
ściskam was mocno |
Temat: DAJ CZAS CZASOWI ... |
asia0602
Odpowiedzi: 73
Wyświetleń: 33697
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2011-04-12, 08:42 Temat: DAJ CZAS CZASOWI ... |
Witajcie
U nas w sobote będzie już mieciąc jak mama zasneła na zawsze... każdego dnia o każdej godzinie mysle o niej i nie moge jeszcze uwierzyc że jej nie ma że już jej nie zobacze nie przytule się i nie usłyszę...
Budzi sie wiosna ptaki kwiaty a wemnie co umiera umiera uśmiech chcęć jutra chęć czego kolwiek... patrze w niebo i proszę o cód aby ją zobaczyć aby ją przytulić w drodze do pracy na ulicy w tranwajiu wypatruje jej bo może gdzieś ją zobacze choć na chwilkę na momęt, Łapie się na tym że biore telefon i dzwonie do niej ale ana już nie odbierze i nie powie co tam córciu... Słysze od wielu że z czasem będzie dobrze ale nie jest czym dłużej jej niema tym jest gorzej Nie potrafie zrozumieć dlaczego nam się nie udało dlaczego ona co takiego zrobiła że zasłużyła na cierpienie i śmierć i czy kiedy kolwiek ją zobacze....? Niweiem ale wiem że nie potrafie realnie myśleć i boje się każdego dnia co nam przyniesie w sobotę zamierzamy uprzątnoąć grób MAMY za każdym razem gdy tam jestem mam ochote odkopać ją aby ją zobaczyć i potrzymać za rekę (głupie co..) zabrać ze soba do domu TO TAK BARDZO BOLI.
Cierpienie jakie każdy z nas przezywa nie jest do opisania uczucie pustego serca uczucie samotności i wielkiego żalu o to że ich zabrakło. Ja zawsze miałam wrażenie że moja rodzina jest wieczna że do okoła słyszy sie o chorobach tragediach a u nas jest są wsdzyscy aż do listopada 2010r. gdzie choroba sie ujawniła.
Wszystkich mocno ściskam i pozdrawiam trzymam kciuki za tych którzy walczą niech walka wygra . |
Temat: Badania genetyczne. |
asia0602
Odpowiedzi: 43
Wyświetleń: 28588
|
Dział: Choroba nowotworowa / pacjent onkologiczny Wysłany: 2011-04-07, 08:20 Temat: Badania genetyczne. |
Witajcie
chciała bym dowiedzieć się gdzie moge zrobic testy genetyczne w Warszawie i czy te testy sie płatne?
Moja mama m-c temu zmarła na raka pęcheżyka żółciowego z przeżutami na wątrobę płuca i prawdo podobnie do mózgu a wóej rodzony brat dziadka ma raka płuc więc chciałam wykonać takie testy tym bardziej że czuje że zemną chyba też nie jest najlepiej jestem strasznie chuda (10 lat temu schudłaMm) i wydaje mi sie że mama powiększone więzy chłonne ale mój internista to przepraszam [- - - -] [ocenzurowałem - Richelieu]
dziękuje za podpowiedź |
Temat: sens leczenia |
asia0602
Odpowiedzi: 22
Wyświetleń: 14434
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2011-04-07, 07:15 Temat: sens leczenia |
Witajcie
czytam wasze wątki na temat podjęcia prób leczenia
opowiem wam historię rok temu siostra mojej teściowej zchorowała trafiła na onkologię na Ursynowie-diagnoza rak pęcherzyka żółciowego bez rokowań na dalsze życie ( żółtaczka przeżuty do płuc brak dróg żółciowych...) ale kobitka nie dawała za wygraną prof. Paluszkiewicz z |Banacha podją się leczenia, operacjii i prowadzenia jej jako jej lekarz w maju skończyła chemioterapię i lekarze są pod wrażeniem całkowita remisja badania ok tak jakby nigdy nie miała komórek rakowych a dawano jej max trzy miesiące życia a żyje od diagnozy już rok Niestety moja mama nie miała tkiego szczęścia w styczniu została zdiagnozowana na ten sam rodzaj nowotworu co ciocia męża ale przegrałyśmy 16.03.2011
nie podawajcie się nie spisujcie bliskich na strary z nowotworem też można żyć prubujcie wszystkiego i szukajcie kontaktów z lekarzami którzy są w stanie pomuc
trzeba wierzyć i trzeba próbować. i wszystkim waszym bliskim życze siły i wiary na lepsze psychika i wiara robi cuda.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: poli: 2011-06-06, 22:52 ]
Dalszy ciąg dyskusji w nowym -->wątku
|
Temat: UMIERANIE - jak rozpoznać, że to już blisko?... |
asia0602
Odpowiedzi: 124
Wyświetleń: 703033
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2011-04-05, 09:10 Temat: UMIERANIE - jak rozpoznać, że to już blisko?... |
Witajcie
Jestem nowa choć od prawie trzech miesięcy śledze wasze posty to nie miałam odwagi się ujawnić. jestem tu z tego samego powodu co każdy zwas choroba nowotworowa dotkneła moją mamcię niestety +16.03+ zmarła żałuje tego że tak puźno trafiłam tu do was może wcześniej mogła bym jej pomuc:( Choroba zaczeła ujawniać się w sierpniu wyrzuceniem na zewnątrz na twarzy dużego "kaszaka" chirurg nie dał do badania próbki tylko od razu wyciął po zabiegu nastąpiły spuchnięte nogi dosłownie jak balony które miały by zaraz pęknąć internista twierdził że to obiawy rełmatyzmu- rełmatolog po badaniach stwierdził że to sardiokoza (choroba płuc z którą się żyje lecząc sterydami) ponieważ na usg wyszły guzki na płucach skierował nas do specjalistycznej przychodni w Warszawie- terminy odległe w listopadzie na własną rękę załatwiliśmy szpital u na w Otwocku okazało się po badanich że nie koniecznie jest to sariokoza mamaci czekała na biopsię ale niestety dostała żółtaczki mechanicznej została przewieziona na chirurgię bo stwierdzono kamienie w woreczku żółciowem gdzie to one powodowały żółtaczkę tam nic nie zrobiono czekano aż żółtaczka minie ale ona tylko się powiększała nastepnie skierowano nas do szpitala w W-wie na czyszczenie dróg żółciowych tam mmci wstawiono dwie protezy ale nikt nic nie powiedział żę to nowotwór wypisano mamcię ze szpitala w grudniu a 03.01 dostała okropnie dużej gorączki na karetkę czekaliśmy cztery godziny i znowu mama trafiła na chirurgie związku z woreczkiem żółciowym ponad dwa tygodnie leżała tam i nic nie robili tłumaczyli się tym że badania się nie pokrywają zamiast otworzyć i usuną kamienie. wkońcu 10 stycznia przewiozłam mamę z źółtaczką do szpitala na banachatam prof. Paluszkiewicz odrazu nam powiedział że to rak pencherzyka żółciowego z przeżutami do płuc i wątroby zmieniono jej jeszcze dwa razy protezy dróg żółciowych otworzono dosłownie wyrwano woreczek żółciowy ale nic więcej poniweaż już nie kwalikowała się do operacji bo organizm był strasznie zalany żółcią :(Mama nie była świadoma tej choroby ukrywaliśmy przed nią bo baliśmy się jej załamania) dopiero dwa tygodnie po operacji gdzie nogi nadal puchły i cały czas leciała żółć do woreczka z jej brzucha(miała wstawione dreny w brzuchu do spuszczania brudu z organizmu) zaczeła się niepokojc że po operacji gorzej się czuje i nic nie wiadomo musilismy jej delikatnie powiedzieć o nowotworze- i stało sie załamanie psychciczne nic jej nie cieszyło nawe opowieści o mojej córci którą uwielbiała i oddała by za niom wszystko prubowalismy wszystkiego rozmów że damy radę codzienie bylismy na zmianę przyniej od rana do puźnej nocy, a ona bidulka coraz miej siły miała nogi spuchnięte obolałe bżuch wydęty, okropne gorączki i do tego zbierała sie woda wpłucach i brak apetytu i sny o zmarłych gdzie nigy przez 56 lat nie śnili jej się bo zawsze mówiła że boj sie zmarłych.na Banach spędziła trzy m-ce z dna na dzień stawała sie smutniejsza w jwj oczach był strach przed jutrem choć starałyśmy się z siostrą ją pocieszac rozumiec rozmawiać to ona była nie obecna coraz bardziej w ostatnim tygodniu życia bardzo chciał wyjść do domu na przepustke nawet zaczoł poprawiać jej sie apetyt i samopoczucie tak jak by więcej sił miała do walki mówiła "damy radę tylko wrucę do domu i nabiore sił" (ja juz wiedziałam że zbliża się najgorsze dzięki wam gdzeie czytałam o obiawach umierania) 11.03 prof powiedział że wypiszę mamę pod koniec tygodnia bo muszą najpierw sprawdzić jak będzie ragować na plastry z morfiną- i po tej rozmowie mama znów przygasła znów wielkie bóle kroplówki plastry drgawki i senność aż w sobote 12.03 w południe zasneła i wpadła w tak zwaną śpiączkę nie ruszała się nie mówiła nie otwierała oczu tylko miała tak jakby ataki padaczki cos okropnego w tym dniu iak i w nocy była z nią moja siostra poniweaż ja mam dwów lwenią córeczkę nie mogłam spedzać nocy z mamą ale całe noce myślałąm i modliłam się. W niedzielę mama obchodziła imieniny - Bożeny- wszyscy cała rodzina rodzice jej siostra z rodzina i brat z rodzina ją odwiedzili z życzeniami ale ona nadal była w śpiączce i to raczej było porzegnanie z nimi wszystkimi jej stan się nie polepszał tylko kroplówka i morfina spała cały czas ale jak by nas słyszała trzymałam ją przez całą niedzielę i poniedziałek za rękę jak do niej mówiłam to ruszała brwiami i nieraz cos jękneła to zanczy że była w śpiączce nie mogła otworzyć oczu ale mnie słyszała razem z tatą i siostrą byliśmy całe dnie przy niej od niedzieli do środy siostra tam nawet nocowała z nią bo nie chiałyśmy aby została sama. We wtorek mamcia odzyskała przytomność miała otworzone oczy choć tylko to bo nie mówiła nie ruszała się jak by była cała sparaliżowana i było to coś w jej spojrzeniu teraz wiem co to przegnanie to słowa nie wypowiedziane że nas kocha że odchodzi i to że już nie cierpi cały wtorek była przytomna nawet coś do niej zarzartowałam a na jej twarzy jakby pojawiła sie delikatny uśmiech i łzy nie zapomne tego spojrzenia i tychsłów które wypowiedziała pierwszego dnia gdzie trafiła na Banacha nie wiedząc jeszcze co jej dolega " JA JUŻ Z TEGO SZPITALA NIE WYJDĘ" pamiętam bo ja wiedziałam ochorobie spojrzałam na mame i powiedziałam nie mów tak zrobie wszystko a będzie dobrze:( Niestety nie zrobiłam) w środę 16.03 o godz. 07.40 zmarła akurat ja z tata wysiedliśmy z widy siostra siedziała po nocy z pędzonej z nią na cholu bo pielengniarka ją wyprosiła aby mmie opatrzyć odleżyny i tylko doszliśmy do siostry pielegniarka wyszła i powiedziała że mama odeszła..... tak chciała abyśmy byli przy niej ale nie za blisko. jeszcze dwie godziny po śmierci siedzieliśmy z nia w sali trzymałam ją za rękę głaskałam i muwiłam z nadzieją że się obudzi że to tylko zły sen ale to nie sen choć do dziś twierdze że jestem w jakimś śnie z którego się nie mogę obudzić wchodząc do rodziców do domu widze ją czuje i słyszę jej żeczy które zostawiła w listopadzie nadal leżą tak jak zostawiła i pewnie długo będą leżeć bo nie chcemy niczego po niej sprzątać.Dziękuje wam dzięki waszemu forum mogliśmy przy niej być do końca. |
|