1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Znaleziono 1 wynik
DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: UMIERANIE - jak rozpoznać, że to już blisko?...
barcin

Odpowiedzi: 124
Wyświetleń: 698488

PostDział: Opieka paliatywna   Wysłany: 2011-10-19, 00:28   Temat: UMIERANIE - jak rozpoznać, że to już blisko?...
Mój tata nas zaskoczył swoją śmiercią. Chorował na raka płuc. Prawie do samego końca był aktywny. Jeszcze 2 tygodnie przed śmiercią wchodził do domu na 3 piętro po schodach.

Później było nagłe pogorszenie zdrowia. Kaszel, gorączka. Z dnia na dzień coraz gorzej. Lekarz stwierdził zapalenie oskrzeli i przepisał antybiotyk.

Przez ostatni tydzień tata leżał cały dzień na łóżku. Wstawał tylko do łazienki. Jednak każda taka "podróż" kosztowała go niesamowicie dużo. Przez pół godziny po płuca mu chodziły jak sprinterowi po setce.

Antybiotyk chyba zadziałał. Gorączka minęła. Kaszel się zmniejszył. Jedyny problem to brak apetytu. Mama gotowała ulubione potrawy ojca, a on tylko widelcem trochę po talerzu pojeździł i wracał do leżenia. Pić też nie chciał.

Kaszel powodował bezsenność, a ta zmęczenie i zapadanie na takie chwilowe drzemki. Niby z nami rozmawiał, a za chwilę spał.

Ostatniego dnia przed śmiercią poprawiło mu się. Kaszel zniknął, tacie lepiej się spało, czuł się lepiej i był taki żywszy i zdrowszy na twarzy.

Kolejnego dnia rano mamę obudziło "chodzące" łóżko. Tata się rozkopywał z kołdry. Spytała się go co mu jest, a on jej powiedział, ze mu bardzo gorąco. Był bardzo spocony. Mama zaczęła go wachlować. Zapalone światło w łazience sugerowało, że ojciec był w niej wcześniej, ale kiedy, po co i jak długo, to nie wiadomo.

Mam zdjęła mu koszulkę i wytarła ciało mokrym ręcznikiem, żeby go ochłodzić. Później na chwilę poszła do łazienki, a gdy wróciła tata już nie żył.

Nie spodziewałem się takiej śmierci. W zasadzie lekkiej. Jeszcze dzień wcześniej cieszyliśmy się, że tacie się poprawia. Jak wychodziłem do domu wieczorem, to powiedziałem: "cześć, zadzwonię rano spytać się jak się pacjent czuje.". Niestety, to mama zadzwoniła do mnie z informacją, że tata nie żyje.

W tym całym nieszczęściu dobrem jest to, że tata ciężko chorował tylko 2 tygodnie. Miał lekkie bóle, ale same maści przeciwbólowe wystarczały. Do końca był sprawny umysłowo i samodzielny. Nie był "męczącym" pacjentem. Leżał sobie spokojnie na łóżku przez cały dzień i nikomu nie wadził. Myślałem, że będzie tak leżał i leżał, a on wywinął nam numer i umarł.

Tęsknię za nim i jakoś chyba cały czas do mnie nie dociera, że jego już nie ma. Ciężko się przyzwyczaić, że już nie zdam mu relacji z pracy albo z tego co zrobiłem na jego ukochanej działce.

No, ale takie jest życie. Nie ma co płakać. On już nie cierpi.
 
Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group