1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: rozmowy z dziećmi |
bladze
Odpowiedzi: 46
Wyświetleń: 26125
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-03-22, 13:32 Temat: rozmowy z dziećmi |
Bardzo istotny wątek...
Nie ja zachorowałam, a moja Mama-teściowa. Ukochana i jedyna babcia mojego synka.
Syn ma 5 lat. Nagle kontakt z babcią został ucięty, bo Mama z uporu nie chciała się leczyć na zapalenie płuc i POChP, nie radziła sobie z reżimem szpitalnym, więc to był taki mały szantaż. Dziecko wiedziało, że babcia jest chora i musi iść do lekarza, pytał o lekarza, badania, pytał o szpital, więc powiedziałam, że jak lekarz zdecyduje, to babcia pójdzie do szpitala. Gdy poszła, to chciał tam iść, mówiłam, że za mały jest na odwiedziny (oddział płucny, sezon grypowy), to zbijał argument, że kiedyś był (latem, po usuwaniu hemoroidów i to na 3 min), przyjął fakty do wiadomości, ale przy okazji wizyty w przychodni spytał swoją pediatrę... Gdy powiedziała to samo, to autorytet wrócił na swoje miejsce. Potem, gdy znaliśmy już diagnozę, a był zdrowy, to chciałam by był z nią jak najwięcej. Wiedział, że jest bardzo chora, że schudła przez chorobę. Widział ile bierze leków. Z Mamą szybko poszło można powiedzieć, choroba postępowała... A syn zachorował na ospę. Było to demonizowane przez lekarza z hospicjum, a stan mamy był... to były ostatnie dni. Pediatra jak zapoznała się ze stanem mamy kazała dziecko ubrać ciepło, nie zaziębić i pojechaliśmy. Nigdy nie zapomnę tego jak bardzo się jej wystraszył, gdy widział ją wcześniej ważyła 36 kilo, teraz 32 prawdopodobnie... Mimo, że mówiliśmy, że jest chora, że bardzo schudła... Powiedział jej, że wygląda jak czacha, czyli w jego semantyce jak trup, bo zdarzyło się, że oglądał z nami serial "Bones" z ang. "Kości" (myśleliśmy, że śpi...), babcia się uśmiechnęła, delikatnie ją przytulił i było okej, obejrzeli razem serial, podawał jej wężyk z tlenem... Był godzinę u niej. Potem zapytał, czy ona umrze. Być może miałam łatwiej, bo tematyka śmierci nie była mu obca, straciliśmy kota kilka tygodni wcześniej. Wtedy padły tłumaczenia, że kot był tak chory, że nie dało się już mu pomóc, że został zakopany, bo tak się robi. Nie wiedziałam, czy dobrze robię, ale kochał tego zwierzaka. O babci powiedziałam mu, że jest bardzo chora, słowa, że umrze nie przeszły mi przez gardło. W domu byłam rzadko, z nim bardzo rzadko, bo większość czasu spędzałam u Mamy. Wymagała opieki 24h. Był zły na mnie o to, mąż mu tłumaczył, że babcia jest taka chora, wtedy on przypominał, że trzeba podawać jej kabelek z tlenem i jakoś się temat gładko kończył. Gdy mama weszła w agonię, był u niej wtedy. Widział napad duszności, chyba widział splątanie. Mąż zabrał do go domu, ja zostałam. Cieszył się, że będę opiekować się Babcią. Wróciłam do domu, a mąż zniknął. Zniknął, tj. zamieszkał u mamy. Tu już świat mojego pięciolatka stanął na głowie. Jąkanie się nasiliło do tego stopnia, że ciężko go było zrozumieć. Przez okres choroby nocował wielokrotnie u znajomych, najpierw się cieszył, pod koniec nie chciał, chciał w domu mieć mamę i tatę i spać z nami. Jak mąż wyprowadził się do mamy, to synek się buntował. Płakał za tatą, mówiłam, że to jest jego mama i musi się nią opiekować, że jest chora, a on mówił "i co z tego". Mama zmarła w poniedziałek, a w sobotę przed z bezsilności zdobyłam się na rozmowę z synem przed kąpielą. Powiedziałam, czy wie, że Babunia jest bardzo chora... Powiedział, że wie... Powiedziałam, że jest tak chora, że nic już lekarze nie mogą zrobić, że umrze... Spytał czy jak nasz kot... Powiedziałam, że tak... Wszedł do wanny i z poważną miną zapytał, dokąd jego babcia pójdzie. Odpowiedziałam, że nie wiem, że Babcia chciałaby do Dziadka (jej męża, ponad ćwierć wieku się nie widzieli). Syn był smutny. Poprosił, że chce kąpać się sam. Potem mnie zawołał i powiedział, że to dobrze, że może nawet Babcia spotka naszego kotka... Ale się nie cieszył. Powiedziałam, że Babcia zawsze będzie w naszych sercach, zawsze będziemy ją kochać tak jak ona zawsze będzie kochała nas. Poszedł spać płacząc, że chce tatusia... Mama zmarła w poniedziałek wieczorem, zostawiłam syna z sąsiadką, bardzo nie chciał spać i czekał, że przywiozę tatę. Zasnął. Przyjechałam w nocy, rano wstaliśmy i poszliśmy do przedszkola. Znajoma odebrała Syna z przedszkola tego dnia, zdecydowaliśmy się powiedzieć mu wieczorem. Płakałam ja i mąż, a dziecko powiedziało, że on wie, że Babunia jest z Dziadkiem, bo tak się mocno kochali... Jąkanie się zmniejszyło, prawie zanika. Nie minął miesiąc, byliśmy raz u Mamy w mieszkaniu, nie szukał jej, a prababci powiedział, że Babcia jest w serduszkach i w trumnie. W przedszkolu nic nie mówi, a w domu w zabawach pojawił się motyw śmierci, bohaterowie idą do serduszek, ale zawsze wracają bo przychodzi lekarz. I jak cokolwiek idzie nie po myśli syna i pojawia się płacz, to kończy się, że on chce do Babuni swojej... Na dniach wizyta u psychologa. Nie wiem, czy postępowałam właściwie. Spłakałam się pisząc to wszystko, ale może komuś się przyda. |
|
|