1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Jak poradziś sobie ze śmiercią mamy? ;( |
cubix199
Odpowiedzi: 94
Wyświetleń: 64291
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-03-22, 01:16 Temat: Jak poradziś sobie ze śmiercią mamy? ;( |
Witam wszystkich. trudno jest mi tak pisać na świeżo bo dziś odbył się pogrzeb ale , jest noc , ja nie moge spać i nie bede zajmował się głupotami. Moja mama walczyła z rakiem płuc ponad 4 lata przy rokowaniach na pół. w głównej mierze to zasługa ojca ktory załatwił jej wszystkie możliwe sposoby leczenia walcząc z systemem i szpitalami. walka z chorobą na początku przy naszym wsparciu dawała jej dużo wiary w wygraną choć dziś wiem że , zarówno ta wesoła , dość prosta w pozytywnym tego słowa znaczeniu kobieta , ciesząca się życem..wiem że , nie wiedzieliśmy jak trudna i bolesna bedzie to walka. pierwsze chemie , dni w szpitalach.. wydawało się jakby zaraz miała być zdrowa i wszystko miało wrócić do normy. jednak z czasem mama zaczeła czuć się gożej. przestała wychodzić z swoim psem choć uwielbiała spacer wieczorem. po chemiach wracaliśmy do domu i mama składła się spać wygladając coraz to gożej..przez ponad 3 lata mama była silna. mimo że , choroba postepowała ona potrafiła sprzątać w domu gdy wracaliśmy z ojcem z miasta choć to już moje obowiązki. mama chodziła jeszcze w miare dobrze choć wiadomo że , szybko się meczyła ale , nie poddawała się i choć przez pewien okres łatwo było ja zdenerwować co było efektem choroby to nie mogłem powstrzymać łez gdy potem wchodziła do kuchni by ćoś zagadać ...Ja też wciąż wierzyłem że , może się uda. te 3+ lata były jak znak zapytania. pełne łez w nocy i uśmiechu gdy przebywałem z mamą. przyznam się że , jeszcze wtedy nie byłem najlepszym synem chyba. wciąż pyskowałem do mamy choć po chwili żałowałem i chciałem cofnąć czas . byłem typowym osiedlowym dressem czesto pijany i zły wracając do domu w nocy. jednak to chyba mama i cała sytuacja mnie zmieniła. zostawiłem "kumpli" i zmieniłem się i nagle stałem się bardzo uczuciowym człowiekiem. nabrałem wartości i stałem się wierzącym oddanym Bogu człowiekiem. i w tej chwili spadł wyrok .. po 3 latach rak przeskoczył na wątrobe. nie powiedzieliśmy tego mamie... nie mogliśmy zabrać jej resztek wiary. przyszedł bół.. okropny bół. najsilniejsze leki na rynku morfina - ocycontin lekką ulgę ale , z czasem bóle przebijające przeszły w trwałe i silne stałe. lek na apetyt również nie skutkował . gotowałem mamie co tylko chciała lecz troszkę podziabała i nie chciała jeść. do tego nie spała praktycznie 4 ostatnie miesiące.. codzien wmawiałem sobie i modliłem się by to nie było dziś choć chciałem by ból minoł. tak bardzo wciąż boli że, reszta rodziny prócz mnie , siostry i ojca miała ja gdzieś...tak bardzo boli wspomnienia rozmów z siostrą przez skype z Anglii . gdy mama prosiła żeby przywiozła córeczke bo chce ją ... jeszcze zobaczyć. nie zdąrzyła..
mama już wiedziała i teraz było na odwrót... to my baliśmy się każdego dnia o ona do końca nie pokazywała strachu , nie chciała byśmy się martwili . widzę ją teraz w łózku które już żadko opuszczała . ostatnie 2 tygodnie załatwiała się w pokoju przez specjany wózek. widze ją i słysze ten delikatny i czuły jak nigdy wcześniej głos czy choćby mogę zrobić jej herbate. w TV mama zobaczyła że , bedzie film "hanibal lecter" ale , 8 kwietnia. nigdy nie prosiła mnie o to i żadko ogladała filmy a wtedy poprosiła mnie bym włączył jej go z komputera...wiedziała że , 8mego już jej z nami nie bedzie :( w poniedziałek...
pierwszy raz od dawna mama spała długi czas a tata w kuchni powiedział mi że , dziś lub jutro. jak zawsze usiedliśmy razem do wiadomości a potem włączylismy spartakusa. obejrzeliśmy razem odcinek a mama rozmawiała z nami normalnie jeśli można tak powiedzieć. tata miał jutro imieniny a mama złorzyła mu życzenia jeszcze dziś mówiąc że , jutro sam kupi sobie prezent ;(. serial się skończył a ja jak codzień zabrałem psa i poszedłem do siebie . godzine potem mama usiadła i mówiąc że , jej słabo... tata wstał podał jej wody której nie mogła przełknąć . osuneła się na poduszkę i odpłyneła. przybiegł do mnie mówiąc że , mama umiera . odrazu pobiegłem do niej . mama była nieprzytomna a jej oddech...nie wciągała powietrza a tylko pare razy je wypuściła i odeszła..
nie moge w to uwierzyć. cały czas myślę że , ona zaraz tu bedzie jakby gdzieś pojechała na chwile . że bede mógł z nią pogadać i walka nadal bedzie trwać. nie potrafię wyobrazić sobie jutra bez niej a co dopiero życia bez niej na tej okropnej planecie. była dla mnie światełkiem w tej ciemności i czesto prosiłem Pana o to by wzioł mnie zamiast niej. ciagle myślałem że , to nie bedzie dzisiaj a gdy odeszła ja w to dosłownie nie mogłem i nadal nie moge uwierzyć. jakby to był okropny sen. mama miała tylko 55 lat i tak cierpie teraz w łzach że , nigdy nie bede mógł odwiedzać jej z dziećmi które bede miał. śmiać i zagadywać ją o głupotach jutro, pojutrze..to najwiekszy ból jakiego może człowiek w życiu doznać i nie wiem czy dam sobie rade. gdy zamykam oczy widze wspomnienia z nią i mam ochote iść do pokoju pogadać z nią. musiałem i nadal bede musiał to jakoś z siebie wyrzucać . nie mam już zbyt wielu bliskich. Kocham Cię Mamuś. Panie świeć nad jej duszą proszę. |
|
|