1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: etm35 - komentarze |
karalajna
Odpowiedzi: 236
Wyświetleń: 37927
|
Dział: Tu trzymamy KCIUKI Wysłany: 2017-05-22, 16:03 Temat: etm35 - komentarze |
etm35 napisał/a: | Przepraszam,chodziło mi tylko o to,że ja muszę walczyć jeszcze z własnymi wyrzutami sumienia, nie chciałam porównywać absolutnie skali naszych cierpień. | Uwierz mi, że my wszyscy żyjemy w tym samym piekle pytań i gdybań. Mojej Mamie też powiedzieli w szpitalu, że guz jest nieresekcyjny, bo zgłosiła się już z rozsianym nowotworem. To ją załamało, ale nie to, że nie da się już nic zrobić, ale że można było wcześniej. Pomijając fakt, czy w ogóle można było operować raka dróg żółciowych (nie pęcherzyka żółciowego, bo to jest możliwe, ale dróg żółciowych), Mama pół roku przed śmiercią bombardowała wszystkich lekarzy i szpitale (miała USG, tomografię, rezonans, RTG, gastroskopię, kolonoskopię, a nawet biopsję trzustki, bo lekarze się uparli, że to trzustka). Ciągle leżała w szpitalu i chudła i nic nie jadła i ją bolało, a lekarze powtarzali, że to nie jest żaden rak. Ponieważ wszystkie kobiety w rodzinie od pokoleń chorują na pęcherzyk żółciowy mówiłam Mamie, że to może być problem dróg żółciowych. Ale nic nie zrobiłam ze swoją wiedzą, oddałam Mamę w ręce ,,specjalistów". Czy powinnam w związku z tym zabijać się wyrzutami sumienia? Teraz każdej nocy, kiedy Mama mi się śni, to od razu krzyczę na jej widok ,,Mamo ja już wiem co Ci dolega, to rak dróg żółciowych, Ty umrzesz na raka dróg żółciowych". Całe to forum pełne jest takich historii, więc jaki jest sens, abyś się umartwiała psychicznie, kiedy naprawdę nie ponosisz żadnej winy???? |
Temat: etm35 - komentarze |
karalajna
Odpowiedzi: 236
Wyświetleń: 37927
|
Dział: Tu trzymamy KCIUKI Wysłany: 2017-05-22, 01:04 Temat: etm35 - komentarze |
Wydaje mi się, ale mogę się mylić i bardziej doświadczeni forumowicze mnie poprawią, że gdy lekarze mówią, że najpierw chemia potem operacja, to guz nie jest do końca resekcyjny. Tzn. lekarze liczą na to, że dzięki chemii guz się zmniejszy i dopiero wtedy będzie się nadawał do operacji. Nie widzę innego powodu, aby osłabiać organizm przed ciężką operacją chemią, która de facto jest toksyczna dla organizmu, skoro można od razu przystąpić do operacji. Więc to jest takie gdybanie, co by było gdyby. Lekarze często lubią mówić, że gdyby się do nich przyszło wcześniej, to może byłaby jakaś szansa na wyleczenie. To zawsze boli rodzinę, która nie może sobie potem wybaczyć. Lekarz zawsze Ci powie, że przecież ,,rak to nie wyrok", jak np. w wypadku raka trzustki, a jednak trudno spotkać chorego, który ,,wyszedł" z raka trzustki, szczególnie w Polsce. Myślę zatem, że temu pierwszemu lekarzowi do którego trafiliście chodziło o to, żeby Tata poddał się najpierw chemii, a ewentualnie jeżeli chemia zadziała, będą w przyszłości jakieś szanse na operację. Nie znaczy to, że by ją ostatecznie przeprowadził. Do tego jest na tym forum grono osób, które zakwalifikowały się na operację, a po ,,otwarciu" lekarze stwierdzili, że zmiany są już byt zaawansowane. Więc kompletnie nie rozumiem, gdzie tu jest Twoja wina? Nie jesteś ani Bogiem, ani nawet lekarzem, tylko przerażoną córką, która musi sobie radzić sama z wieloma trudnymi rzeczami, mając do tego małe dzieci, które wymagają ciągłej opieki. |
|
|