1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: fiksacja onkologiczna |
krysiekn
Odpowiedzi: 27
Wyświetleń: 15100
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2009-11-20, 12:47 Temat: fiksacja onkologiczna |
edi napisał/a: |
Kurde muszę w końcu i iść na tę operacje-guz jest już olbrzymi. Lekarz mnie udusi. Skierowanie dostałam w czerwcu 2008r...Już dwa razy miałam wyznaczony termin i wycykorzyłam Najzwyklej w świecie po poprzedniej operacji się boję. Nie boli mnie więc odwlekam.
|
Edi, zupełnie mnie nie dziwi Twój lęk przed kolejna operacją, szczególnie po tym co przeszłaś przy poprzedniej. Nie zmienia to jednak faktu, że gdy endokrynolog skierował na zabieg, to nic innego nie idzie z tym zrobić. Możesz mieć dosyć, ale niestety, im cholerstwo (nieważny tu hispat) większe tym gorzej usuwać, a jeszcze jak nie wiesz co to za guz? Edi ten guz jest miękki, czy twardy; zimny czy gorący??
Ja po usunięciu tarczycy nie miałam żadnych problemów (guzki były w rozmiarach 30x21mm i 17x12 mm - w obydwu płatach), chociaż sam zabieg był dosyć długi ok 5 gadzin bo z badaniem śródoperacyjnym. Wybudziłam się ok. 13stej, a wieczorem pozwolili mi na spacerek. Może gdybym miała inną kolejność operacji, też byłabym bardziej wystraszona (po usunięciu jelita w szpitalu spędziłam jeszcze 2 tyg., a pierwszy raz zwlekli mnie z łózka po 3 dobach).
Już poprzednio miałam Ci napisać, że na którymś ze zdjęć nie podobała mi się Twoja tarczyca, a później piszesz o guzie.
Serdecznie pozdrawiam
[ Dodano: 2009-11-20, 12:57 ]
edi napisał/a: |
Teraz jak idę do ubikacji to mogę sobie wyobrazić tylko jak Krysiekn się męczy i w myślach ją wspierać a jeszcze do wczoraj tego nie wiedziałam |
Edi, teraz nie jest już tak źle, tak długo siedziałam w ubikacji gdy miałam "złe dni" kiedyś kilka w każdym tygodniu, teraz czasami mi sie zdaża, ale nie ma porównania. Zaś do 10ciu, czy kilkunastu wizyt w toalecie idzie sie przyzwyczaić, wolę to niz stomię.
Jeszcze raz pozdrawiam |
Temat: fiksacja onkologiczna |
krysiekn
Odpowiedzi: 27
Wyświetleń: 15100
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2009-11-17, 21:26 Temat: fiksacja onkologiczna |
Edi super, tylko tak trzymać . To że czekasz z tarczycą trochę niepokoi.
Jesteś silną i naprawdę (zdjęcia pokazują) piękna kobietą, a problemy które są efektem operacji zewnętrznie zupełnie niewidoczne.
Dziewczyny tylko przykład z niej brać. Zdrowa osoba oczywiście powinna się kontrolować, ale nigdy popadać w paranoję.
edi napisał/a: |
Czy choroba jest dobrem? Nie. Jest złem. Sama w sobie nie ma żadnego pozytywnego sensu. I zrozumiałe, że rozmiar tego zła, powikłań, ubytków, itp. jest różny i dalej - działa na osoby o różnej sile psychicznej. W związku z tym niedawanie rady i załamywanie się, a także dawanie rady i niezałamywanie się są zrozumiałe. Lepiej byłoby nie dodawać sobie żalu czy stresu, nie odejmować sobie jeszcze więcej zdrowia. Ale zbierać, przyjmować, kontemplować wszelkie dobre rzeczy, m.in. przewartościowanie, nabranie większej wrażliwości, rodzinę, jeśli ktoś ją ma i jeśli mu się w niej układa, przyjaciół, jeśli ktoś ich ma (albo chociaż jednego), pozostałą część zdrowia i pozostałe możliwości, piękno przyrody, jeśli się jest jeszcze na nie wrażliwy, muzykę, jeśli ktoś ją czuje, itp. itd.
I może jeszcze (oczywiście nie na siłę) jeśli ładowanie się dobrymi rzeczami na tyle wzmacnia, że możesz dawać coś dobrego innym, to dawaj.
|
Zgadzam się z Tobą, trzeba po prostu żyć i nie dać się zwariować.
Ciosów też trochę zerwałam, między 4 a 9 tym rokiem życia straciłam dziadka (prostata), tatę (jelito) a następnie babcię (tutaj był wylew). Jeden dom, różne choroby, a babcię która mnie wychowywała ja znalazłam umierającą. Wiadomo dziecko odbiera śmierć inaczej, ale np. bardzo długo mama wmawiała mi że dzieci nie chorują na raka. Obecnie naprawdę spokojnie do wszystkiego podchodzę, tylko muszę być doinformowana. Może po tych paru kopniakach od życia po prostu się uodporniłam.
Po operacji jelita usłyszałam od pani dr. że będą dni gdy: "będzie pani w ubikacji płakała", nie płaczę, gdy jest źle (teraz znacznie rzadziej) to raczej zaklnę -trochę wstyd ale cóż. Cieszę się, że nie spędzam w toalecie jak początkowo 4-5 godzin na dobę, jeden z małych sukcesów, kolejny, że nie mam stomii.
Właściwie poza kontrolowaniem się nic nie mogę zmienić, więc żyję na ile potrafię zupełnie normalnie: dom, rodzina, praca.
Zresztą jestem już na plus; gdy usunięto mi tarczycę prosiłam Boga o to, żebym dostała jeszcze czas gdzieś do 40-dziestki na odchowanie dziecka (mam prwie 44l). Wprawdzie prosiłam też, że gdyby coś takiego zaplanował dla mojego syna, to już ja wolę kolejnego raka dla siebie. Ironia losu, drugi którego miałam jest tak cholernie uwarunkowany genetycznie
Co będzie dalej w rękach Boga, bo nic nie mogę zrobić, może akuratnie na tym koniec, a może jeszcze tylko co: dwunastnica, macica Co będzie dalej w rękach Boga, bo nic nie mogę zrobić, może akuratnie na tym koniec, a może jeszcze, tylko co: dwunastnica, macica, pierś, ?? Zdążę czy nie, pożyjemy zobaczymy, a nerwy na pewno tu nie pomogą.
Odważyłam się napisać więcej o sobie, właśnie dzięki tobie Edi.
A za Neną powtarzam: Nie wolno sie bac. Nie wolno.
Serdecznie pozdrawiam |
Temat: fiksacja onkologiczna |
krysiekn
Odpowiedzi: 27
Wyświetleń: 15100
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2009-11-15, 17:27 Temat: fiksacja onkologiczna |
Agnieszko ja znowu do Ciebie.
Cytat: | AgnieszkaM napisał/a:
Chyba zaczynam fiksowac. W mojej rodzinie rak pojawia sie dosc czesto. Dziadek zmarl na raka pluc, drugi sp. dziadek - rak prostaty, sp. babcia - rak odbytu, sp. ciocia - rak zoladka, wujek - rak tchawicy, kuzynka (23 lata) - ostra bialaczka, a teraz jeszcze mama.
Ten rak sie tak kreci i kreci w poblizu. Jednka na wiesc o chorobie mamy w mojej glowie stanelo 'kiedy ja?', 'czy jestem nastepna w kolejce?' i panika. Niedlugo zrobie badania genetyczne i wezme szczepionke na HPV. Jednak co jeszcze moge zrobic? |
Po pierwsze podobno zaszczepienie HPV ma sens przed rozpoczęciem współżycia (często lekarze zapominają o tej informacji), po wtóre nie można dać się zwariować, bo co to wtedy za życie.
Pisałam o swoim uszkodzeniu genu APC, mam usunięta całą tarczycę i jelito grube. W moim wypadku występuje jeszcze polipowatość dwunastnicy, macicy. Jeden z onkologów uważa, że może to być nawet któryś z zespołów MEN (ale w tarczycy nie miałam raka rdzeniastego więc raczej po prostu skłonność genetyczna). Oprócz tego co napisałam w temacie: UZDRAWIANIE - SAMOLECZENIE - ZDROWIE... domowe sposoby... : z rodziny jeszcze dziadek zmarł na niezidentyfikowaną chorobę żołądka, drugi miał coś z prostatą, były dwa przypadki raka płuc i jeszcze raz jelito (u wujostwa).
W dziedziczeniu nowotworów istotny jest wiek wystąpienia u bliskich, jeśli występuje do 45; 50 roku życia może być uwarunkowany genetycznie, później często nie jest (mogą mieć wpływ czynniki zewnętrzne).
Ja żyję w miarę możliwości zupełnie normalnie, jem prawie wszystko (czasem dokucza tu brak jelita). Oczywiście nie zaniedbuję wizyt na onkologii: jelito co 3 miesiące od prawie 10ciu lat; tarczyca (teraz termin za 15 m-cy) niestety u endokrynologa wstyd się przyznać ale w ciągu tych 14stu lat byłam parę razy na początku po operacji (będzie trzeba tam wrócić, bo kontrole na onkologii mam coraz rzadziej).
Może części perypetii życiowych: zdrowotnych i nie tylko nie jesteśmy w stanie uniknąć, można oczywiście wyeliminować w miarę możliwości pewne czynniki ryzyka, ale pozostaje zdać się na to co przyniesie los.
Natomiast stres i zamartwianie się może tylko zaszkodzić.
Pozdrawiam, Krystyna |
|
|