Znalezionych wyników: 31

obserwowałam Wasze zmagania, sytuacja zupełnie podobna do tej mojego dziadka, z tym, że my walkę przegraliśmy bardzo szybko.

Łączę się w bólu. Proszę przyjąć moje kondolencje. ::rose::

dziś mijają dwa miesiące od czasu śmierci ukochanego Dziadka. Do tej pory nie mogę się z tym pogodzić, jest mi bardzo ciężko. Ilekroć sobie o nim przypominam, jest mi go bardzo żal, że nie wygrał z chorobą, że do końca miał nadzieję, która została mu odebrana. Jest naprawdę bardzo ciężko. Nie było mnie w domu jak jego przyjaciółka, dzięki mojej prośbie przez telefon, wezwała pogotowie by Go zabrało do szpitala. Byłam 300km od domu, kiedy Dziadzio przez telefon mówił mi,żebym uważała na drodze jak będę wracać do domu, że jutro muszę go zawieźć na chemioterapię, że czuje się dobrze i jest wszystko OK. Nie było. Dziadek już wówczas klęczał przy łóżku nie mogąc wstać. Coś mnie tknęło żeby zadzwonić do jego przyjaciółki, dzięki niej zmarł godnie, w szpitalu... choć chciał inaczej. Dziwne to wszystko.

Dziękuję Wam wszystkim za ciepłe słowa otuchy w czasie walki z chorobą a później... kondolencje.
Zaglądam tu jeszcze czasem, podpatrując co u innych w zmaganiach z chorobą. Każdy promyk nadziei i poprawa samopoczucia u forumowych "pacjentów" powoduje uśmiech na mojej twarzy.

Jeszcze raz dziękuję.

W dniu wczorajszym Dziadzio przegrał walkę. Nastąpiła "niewydolność wielonarządowa". Światełko zgasło o 21:50. Zmarł w szpitalu :cry:

dokumenty pozostały w szpitalu u dziadka. Jutro będę u niego więc sfotografuję.

Dziękuję za wyjaśnienie, choć cały czas biję się z myślami, co dalej z tą chemią. Ciekawe kiedy zechcą zrobić jakieś badania kontrolne, skoro nie otrzymaliśmy pełnego cyklu chemii.

Mam wrażenie,że utknęliśmy w jakimś martwym punkcie i nikt nie wie co dalej...

roman1130 dziękuję za ciepłe i mądre słowa - dziękuję za życzenia
absenteeism Tobie za każdą, nawet bolesną odpowiedź, również bardzo dziękuję - masz ogromną wiedzę.

Dziś dziadkowi powiedziano, że jeśli wyniki będą zadowalające, to we wtorek wyjdzie do domu, natomiast chemii póki co nie dostanie, bo są jakieś procedury, których muszą się trzymać. Zapewne to to co pisała absenteeism, o tych 21 dniach całego cyklu. Więc z tego co zrozumiałam zastosują dopiero drugi cykl od początku? 22 dnia od podania pierwszej chemii? Czy w ogóle takie leczenie przerwane ze względu na wyniki, niedokończony pierwszy etap, ma jakiś sens? Czy prowadzi do zatrzymania choroby, czy wydłuża faktycznie czas przeżycia?

I pytanie kluczowe: czy jeśli odpowiedzi na w/w pytania nie są chociaż twierdzące, czy ma sens narażanie dziadka na cierpienie ze względów na skutki chemioterapii?

Naprawdę nie wiem co robić.

proszę mi powiedzieć, jak długo są w stanie przeżyć pacjenci z nowotworem w tym stadium, które posiada mój dziadek? Dodam,że dostał tylko 2 dni chemii, później nie pozwolił na nią stan nerek. Proszę o szczerą odpowiedź, czy w ogóle jest szansa jakąś regresję bez leczenia?

dziękuję za odpowiedź. Okazało się, że dziadka nerki pracują bardzo słabo, stąd obrzęk nóg i brak możliwości otrzymania chemii.

witam,
na nudności kupiłam dziadkowi w aptece takie opaski, które zakłada się na nadgarstki, działające na zasadzie akupunktury. Dziadek mówi, że działają. Dziś pojechał na ósmy dzień chemii, lecz niestety jej nie otrzymał. Pojechał sam, ja dopiero wróciłam z pracy, więc nie wiem z jakiego powodu. Dostał ponoć tylko jakąś kroplówkę... co to może być?
Co w tj sytuacji jak nie otrzymał planowanej chemii? przesuną ją? na kiedy?co dalej? dziadek został na noc w szpitalu na oddziale pulmonologicznym.

w lekach zastosowanych...
wobec tego wyślę go jutro do internisty po receptę. Dziękuję za odpowiedź absenteeism :-)

zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz, mianowicie na skierowaniu dziadka na kolejny jeden dzień podania chemii 14.08 jest info,że to 8 dzień chemioterapii? Jak to się liczy?
I dlaczego tak krótko podają mu tą chemię, nie za mały odstęp czasowy pomiędzy jednym wlewem a drugim?

[ Dodano: 2012-08-09, 20:27 ]
oj, nie zauważyłam,że już odpisałaś

stąd brak odniesienia

coca-cola odpada, bo dziadek jest cukrzykiem, chyba,że ta light... ona jest chyba ze słodzikiem?

na wypisie jest w lekach zastosowanych zofran,ale recepty dziadek nie otrzymał...

witam, dziadek już w domu. Nie dano mu żadnych leków do domu, celem zmniejszenia skutków ubocznych chemioterapii, a dziadka niestety,ale strasznie nudzi... Jest mu niedobrze i przez to bardzo mało je. Chodzi, rozmawia normalnie, tyle tylko,że jest taki osowiały.

Co można mu podać na własną rękę na wyżej wymienione objawy? Nie mam siły już dzwonić do tych lekarzy na oddział...

witam ponownie, dziś już spokojniejsza. absenteeism dziękuję za informację odnośnie samego badania. Ostatecznie wczoraj wieczorem zadzwoniłam do lekarza, który skierował nas na onkologię, celem zapytania o co chodzi. Powiedziałam o tym, że dziadka w pewien sposób zaszantażowano i że tak osoby chorej, liczącej na leczenie się nie traktuje. Byłam tak strasznie zła na to w jaki sposób zaproponowano to leczenie...
No i nie wiem co się stało,ale ostatecznie dzisiaj dziadek otrzymał 1 chemię, prawdopodobnie to CISPLATYNA + NAVELBINĄ. Piszę prawdopodobnie, bo tylko cisplatynę udało mi się rozszyfrować w całości, drugi element układanki zaczynał się na literę N. Po przestudiowaniu literatury o dostępnej chemii padło na Navelbinę. Chyba,że jest coś jeszcze więc mogę się mylić. Chemioterapia przewidziana jest na 2 dni...

Dziadek ma wilczy apetyt i czuje się bardzo dobrze, spaceruje i żartuje. Czym takie nagłe polepszenie samopoczucia może być spowodowane? Oczywiście bardzo się cieszę, ale jest to trochę dziwne.

czy to badanie ma sens? jutro będę dopiero rozmawiać z lekarzem,ale nurtuje mnie pytanie: czy zaproponowano to leczenie w związku z faktem, że nie kwalifikuje się do chemii?

powinniśmy się zgodzić?

dziadek jest już w szpitalu od wczoraj. Dziś rano dostał jakąś kroplówkę, nikt nie wie jaką, telefon lekarza nie odpowiada. Zaproponowano natomiast dziadkowi udział w jakimś eksperymencie z chlorowodorkiem anamoreliny, o którym nic w internecie nie mogę znaleźć, zastrzegając,że jeśli się nie zgodzi, to kierownik tego oddziału, na którym leży dziadek, może zadecydować o wydaleniu go ze szpitala :shock:

zaraz się chyba przewrócę z wrażenia.
Co to za eksperyment? słyszał ktoś coś o tym? Jakim prawem dziadka szantażują?
Z tego co dziadek zrozumiał jednemu pacjentowi podają placebo,a drugiemu lek... masakra jakaś!