1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Znalezionych wyników: 6
DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: stres, strach, przerażenie
szaraiwka

Odpowiedzi: 57
Wyświetleń: 26557

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2009-04-14, 23:21   Temat: stres, strach, przerażenie
dziś była u taty lekarka pierwszego kontaktu i po naradzie z mamą ale w obecności taty i z jego udziałem skontaktowały się z hospicjum domowym. Tata nie jest leczony onkologicznie gdyż jego stan na to nie pozwala, na wypisie ze szpitala ma skierowanie do poradni opieki paliatywnej. Coraz gorzej kaszle, w zasadzie nie je, co gorsza odwadnia się i pojawiają się problemy z nerką. Uznałyśmy, że bardziej fachową pomoc i opiekę dostanie/(my) od lekarzy i pielęgniarek które znają problemy onkologiczne na wskroś. Będzie też pewnie potrzeba dobrego ustawienia przeciwbólowych. A tata stwierdził - zapisałyście mnie do tej umieralni :-(

Nie wiem jak sobie radzić, z jego buntem i wściekłością. NIe odzywa się do nas. My już też powoli przestajemy mówić bo widać że tylko go wkurzamy. Schodzimy mu z drogi jak można zatem leży sam i tylko zaglądamy co i raz czy nie podać pić, czy nie dzieje się nic ze stomiami, czy nie ma gorączki.

Nie umiem znalezc drogi do niego. Wiem jak bardzo mu zle i nie widze sposobu aby przyniesc ulge.
  Temat: stres, strach, przerażenie
szaraiwka

Odpowiedzi: 57
Wyświetleń: 26557

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2009-03-10, 13:55   Temat: stres, strach, przerażenie
a ja Ci bardzo dziekuję za ten post. Bo mi jako "rodzinie" bardzo pomaga. Choć sytuacja jest inna, u nas choroba została zdiagnozowana późno. I stan taty jest po operacji zły. Co do rozmów o śmierci - ja nie chce unikac tego tematu. Ale jak gwóźdź w głowie tkwi mi co tata powiedział jakieś pół roku temu (przed diagnoza) gdy w wyborczej przealała sie dyskusja "umierać po ludzku" powiedział tyle - umierać trzeba po ludzku ale nie trzeba o tym gadać. I jakoś trudno mi zacząć rozmowę a on sam w ogóle nie chce z nami rozmawiać. O niczym :-(
  Temat: stres, strach, przerażenie
szaraiwka

Odpowiedzi: 57
Wyświetleń: 26557

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2009-03-05, 17:35   Temat: stres, strach, przerażenie
no przestań z tym potworem. A imieniny u cioci Jadzi chyba i człowiek bez świadomości zagrożenia (jak i ten chory) powinien móc sobie odpuścic jeśli naprawdę woli robic co innego. Myśle, że rozmawialiśmy o zupełnie innych bliskich i o zupełnie innych zachowaniach. I może stąd różnica. Ja sądzę, że na tym co ważne, istotne powinniśmy koncentrować się zawsze. Ale prawdą też jest, że poczucie zagrożenia pozwala nam jasniej dostrzec i lepiej uszeregować priorytety. Ja miałam moment trwogi i wtedy jaśniej zobaczyłam wiele spraw.

Na Twoje pytanie czy zniosę )"Twoje" (co rozumiem jako kogoś z kogo chorobą ja będe sie mierzyć) zachowanie nie do końca w porzadku w stosunku do mnie bez dołowania i obarczania winą Ciebie - odpowiadam - to zależy. Zależy co to za zachowanie, jaka sytuacja. Mogę znieść niechęć do rozmowy, mogę znieść niecierpliwość, ale nie zniosę agresji czy obelg. Bo ja nie jestem winna Twojej choroby i łądując swoją agresję we mnie jesteś niesprawiedliwy.

Myślę, że tego nie da się tak teortycznie rozważać. W konkretnych sytuacjach (a i to nie zawsze) można powiedzieć czy dane zachowanie jest do zniesienia czy nie i czy sa powody dla których ktoś ma je znosić.

A na koniec życzę Ci żeby te 30% to było 100% i żebyś był zadowolony z każdego dnia (przez te 2 lata i kolejnych 50).
  Temat: stres, strach, przerażenie
szaraiwka

Odpowiedzi: 57
Wyświetleń: 26557

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2009-03-05, 14:50   Temat: stres, strach, przerażenie
Mrakad napisał/a:
A może wreszcie ktoś pomyśli jak, nam chorym, wolno postępować z wami? Co zniesiecie wy, jako rodzina, przyjaciele, znajomi? Do jakiego etapu będziecie podziwiać naszą dzielną walkę z rakiem, a od jakiego odwrócicie się od nas, nazwiecie nas chamami, gburami, egoistami, egocentrykami? Przypuszczam, że tym z nas, którzy już nieodwracalnie dochodzą do stanów terminalnych (lub już w nich są) wybaczycie wszystko. A co wolno takim jak ja? Nikt nie jest w stanie określić po której stronie barykady siedzę. Ja czuję się dobrze. Od zdrowego różni mnie jedynie silne poczucie niedoczasu. Wiem, że w ciągu dwóch lat mogę mieć nawrót choroby (tym razem już nieuleczalny) ale równie dobrze może się okazać, że mój rak okaże się tylko przykrym epizodem w długim i szczęśliwym życiu. Dla optymistów 30% to bardzo dużo, pewność powodzenia, dla pesymistów 70% to tragedia.

Nie ukrywam, że jestem na etapie szukania sensu dalszego życia. Czy ma mi zależeć na tym by po pogrzebie podziwiali jak dzielnie walczyłem do końca z ciężką chorobą? Czym mam się przejmować, że na stypie stwierdzą jak bardzo zmieniłem się na niekorzyść pod wpływem choroby, że wylazł ze mnie skrajny egoizm, egocentryzm itd? To w końcu moje ostatnie dwa lata życia z którego mogę czerpać niemal bez ograniczeń. Czy warto mi podjąć ryzyko, że jednak lekarzom się uda? Jeśli nie, to za dwa lata będę miał głębokie poczucie zmarnowanego czasu. Z drugiej strony jeśli wyegzekwuję możliwość życia po swojemu, to za dwa lata mogę znaleźć się w pustce.

Dla nas pacjentów to jest problem! Spróbujmy może się z nim zmierzyć.

Pozdrawiam,
Mrakad



Myślę że niezależnie od tego czy ma się do przeżycia miesiąc rok, czy 100 lat powinno człowiekowi zależeć na tym samym. Nigdy nie wiemy kiedy przyjdzie kres. Jutro może mnie przejechac autobus albo pęknie mi tętniak w mózgu i okaże sie że Twoje 2 lata to wieczność. Dlatego Twoj post odbieram, może niesprawiedliwie, jako stwierdzenie - ponieważ grozi mi (być może) rychła śmierć mogę nie liczyć się z innymi byle mi było dobrze. Jesli takiego siebie lubisz- proszę bardzo. Twój wybór. I jesli ktos powinien się zastanowić ile mu wolno i jak może się zachowywać to także chory - ja za chorego nie zdecyduję czy będzie miły czy bedzie starszny, czy bedzie szukał bliskości czy ją odtrąci. O tym jakim jesteśmy człowiekiem świadczy przede wszystkim to jak traktujemy innych. Choroba nie jest usprawiedliwieniem złego traktowania innych, zwalszcza tych ktorzy o chorego dbają. I nie będzie to oznaka cieszenia sie ostatnimi dniami zycia ale ludzkiej małości. I gucio powinno nas obchodzic co powiedzą na stypie. Za to jak będą się czuli z nami wtdey gdy jeszcze będziemy tak. Epitafia i tak są z reguły grzeczne i uładzone. Bo o zmarłych tylko dobrze albo wcale.
  Temat: stres, strach, przerażenie
szaraiwka

Odpowiedzi: 57
Wyświetleń: 26557

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2009-03-03, 22:38   Temat: stres, strach, przerażenie
TAro, Cheri, dziękuję za Wasze odpowiedzi. W zasadzie ja to wszystko wiem. Z pewnością nie mam mu nic za złe. Wiem, ale tylko wiem, a nie odczuwam kazdą komórką swego ciała to jak trudno zaakceptować slabość, nieporadność, bezsilność. I dlatego ruzmiem że złość może się wylewać. I akceptuję tę jego złość. Także i ją jako element bagażu jaki niesie nowotwór.

Ale jednak staje się w obliczu pozornie prostych kwestii - on nie je prawie nic. Jeśli nie będzie jadł to wiadomo jak będzie. Skoro nie je, a na propozycje zjedzenia się wścieka - czy mamy w ogóle nie pytać, odpuścić, nie przynosić tego talerza z zupą póki sam nie poprosi (a raczej nie poprosi)? Czy mimo wszystko proponować zakłądając że usłyszymy pomruki złości i nie przejmujac się nimi?

Mój tata zawsze był złośnikiem i nigdy nie był ciepły ani wylewny. Znamy go takiego i to nie jest zaskoczenie. Ale w obliczu gdy jakoś trzeba wypracować model współpracy, troszczenia się o niego a nie wyłącznie schodzić mu z drogi staje się to trudne.

Ech tak Wam gadam bo nie mam komu. U mnie inne kwadraty z tego mojego życia tez wyglądają kiepsko a czasem człowiek musi się chociaż wygadać skoro podeprzeć się nie ma o co.

Pozdrawiam i dziekuję
  Temat: stres, strach, przerażenie
szaraiwka

Odpowiedzi: 57
Wyświetleń: 26557

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2009-03-02, 22:57   Temat: stres, strach, przerażenie
Piszę do rodzin chorych, chorych z zaawansowana chorobą nowotworową. Jak sobie radzicie psychicznie?

O moim tacie pisałam tutaj: http://www.forum-onkologi...topic.php?t=138

Dzis po miesiącu w szpitalu, do którego poszedł (poejchał autem) o własnych siłach i po 3 i poł miesiącu od diagnozy, zabraliśmy do domu wychudzonego, leżącego, czlowieka z wypisem do poradni paliatywnej. Z trzema workami - po jednym z nerek i stomią. Na dodatek wściekłego, odrzucającego bliskość (np moje głaskanie go po dłoni go wkurza, strąca moją rękę, na próby nakłaniania go do jedzenia reaguje złością).

W domu jest z nim mama. Ja nie mieszkam z rodzicami ale dziś pojechałam z moją małą córką ich odwiedzić. MImo, że nie siedziliśmy z nim w pokoju cały czas tylko się przywitałyśmy a potem byłyśmy w innym pomieszczeniu jak znów zajrzałam to powiedział, że mam juz jechać bo on chce odpocząć. Oczywiście pojechalam dość szybko (i tak nie mogłam dłużej zostać, mieszkam spory kawałek od nich a mała jutro musi rano wstać do przedszkola).

Wróciłam zdruzgotana. Zdruzgotana jego stanem (jakoś po przejsciach w szpitalu gdy było bardzo źle mialam moment uspokojenia, takiej radości z tego że jest troche lepiej, że możemy z nim znów porozmawiać) ale w domu z całą jaskrawością zobaczyłam jak jest źle. Zdruzgotana także tym, że nie wiem jak z nim być, nie wiem jak pomóc mamie, która została całodobową pielęgniarką bez szansy na dobre słowo, na bliskość z jego strony. Jak jemu pomóc w przechodzeniu przez tą drogę cierpienia, bezsilności i bezradności.

My będziemy przy nim tak jak tylko potrafimy najlepiej. Ale bardzo trudno jest, gdy czuje się, że on nie jest przy nas.

Jest mi strasznie a wiem, że nie będzie lepiej. Że teraz będzie już tylko gorzej.

Tak trudno jest patrzec na czlowieka, który znie rozstawal się z książką, gazetą, rowerem który leży i patrzy w sufit. Nie radzę sobie z tym ani troche.
 
Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group