1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Znalezionych wyników: 3
DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: Oni kontra My
tara

Odpowiedzi: 10
Wyświetleń: 7642

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2009-03-30, 11:45   Temat: Oni kontra My
Szaraiwka - wydawało mi się, że dość czytelnie przedstawiłam powody, dla których użyłam słowa kontra. /Termin został zoperacjonalizowany :D - i uzywamy tej samej defincji;)/
Uważasz mój post za mało delikatny i jestem skłonna się z Tobą zgodzić, bo rzeczywiście nie opływa lukrem- jednak przeczytaj raz jeszcze własną wypowiedź, którą jako autorka tematu odbieram jako kierowaną bezpośrednio do mnie:
Cytat:
W zasadzie nie wiem co mogę powiedzieć prócz tego, że uważam takie widzenie sprawy za oznakę czegoś starsznego co robi albo może zrobić z ludźmi rak

Jasno sugerujesz, że rak zrobił ze mną "coś strasznego" - stąd moja reakcja i pytanie cóż konkretnie w Twojej opinii uczyniła ze mną choroba Taty? Swoje poglądy na temat odnajdywania drogi w chorobie, czy też jak piszesz "zwalającej Cie z nóg idei my kontra oni" przedstawiłam w treści zamieszczonych w tym wątku postów - oczywiście absolutnie nie musisz sie z nimi zgadzać.
Naprawdę nie mam natury człowieka szukającego powodów do konfrontacji, szczególnie, że forum jest między innymi miejscem mającym dawać wsparcie, a nie powody do podniesienia ciśnienia :) , ale to Twoja wypowiedź była w moim odczuciu wybitnie niedelikatna.
Cytat:
mówienie o kontrze to ustawianie jednych przeciw drugim.NIe wspólnie przeciw chorobie ale jednych wobec drugich

a na czym polega wspólna walka z chorobą, którą sama nazwałaś faktem? Jaki masz wpływ na stosowane procedury medyczne i wymierne środki mające chorobę zatrzymać? Raczej symboliczny.
A odnalezienie wspólnej drogi na płaszczyźnie psychologiczno - emocjonalnej " nie jest ani łatwe, ani proste, ani sielankowe" i nader często jest zaciętą walką.
Właśnie jedni przeciw drugim - czy nie oczekujesz od swojego taty, że będzie zachowywał się zgodnie z Twoją definicją racjonalnego postepowania, czy nie stajesz przeciw niemu kiedy np nie chce jeść, czy nie buntujesz sie przeciw jego rezygnacji i temu, że jak pisałaś w jednym z postów robicie wszystko by byc przy nim, ale czujecie, że on nie jest przy was?Czy nie stajecie po przeciwnych stronach barykady kiedy Ty chcesz walczyc i dac z siebie wszystko, a on niekoniecznie (oczywiscie wiem ze wszystkie te działania są wynikiem miłości, ale akurat nie o motywy toczy się nasz "spór", Ty uważasz zapewne, że walczysz z chorobą, ja uważam, że walczysz z tatą :| ?
Dla mnie nie istnieje cos takiego jak "wspólnie przeciw chorobie" - bo to nie jest tak, że istnieje np mój tata, rak i ja i ów "rak" jako byt osobny powoduje, że tata sie zmienił - więc jeśli stworzymy wspólny front przeciw chorobie-wrogowi to wszystko wróci do normy i będziemy komunikować się jak dawniej. Tak się nie stanie - bowiem w teraźniejszości jest tylko nieuleczalnie chory Tata - on i jego choroba stanowią jedność i ten nowy Tata jest jedynym jakiego mam - kocham i akceptuje go totalnie, choć czasami doprowadza mnie do szału, choć czasami bardzo tęsknię za "starym tatą" i szlag mnie trafia na mysl o tym, że jego już nie ma :(

Cytat:
u nas atak choroby był od razu taki, że nie można mówić o roli społecznej chorego (który prócz świadomości choroby wziąż mniej lub bardziej funkcjonuje społecznie jak zdrowi) ale o chorym (który leży i wymaga opieki).

Bycie chorym jest jak najbardziej rolą społeczną i to przede wszystkim w sytuacji, którą opisujesz - kiedy choroba powoduje, że zostajemy nijako zwolnieni z dotychczas pełnionych obowiązków i ról, ale to juz totalna dygresja :)

Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo siły
  Temat: Oni kontra My
tara

Odpowiedzi: 10
Wyświetleń: 7642

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2009-03-29, 16:35   Temat: Oni kontra My
Cytat:
uważam takie widzenie sprawy za oznakę czegoś starsznego co robi albo może zrobić z ludźmi rak.


A konkretnie - czego strasznego? - jeśli możesz to nazwij.
Mam wrażenie, ze niepotrzebnie demonizujesz i dokonujesz nadinterpertacji - przeciw, nie musi oznaczać ani wojny, ani wrogości, ale konieczność ponownego zdefiniowania relacji w obliczu ciężkiej próby. Przeszkadza Ci dychytomia "my kontra oni" a jednocześnie sama dokonujesz podziału na
Cytat:
chorych i ich bliskich
automatycznie tworząc dwa zbiory i narzucając jednej grupie rolę społeczną "chorego".
Jeśli udaje Ci się żyć w świecie idealnym, gdzie trawa jest zawsze zielona, wszyscy z ufnością trzymają się za ręce, a miłość pokona wszystko to wspaniale, naprawdę cieszę się (choć nie zazdroszczę ;) )-ja widzę rzeczywistość w nieco innych barwach. Jesteśmy w "tym" razem, ale osobno , razem, ale zupełnie inaczej. Jak pisze Mral

Cytat:
To bardzo ciężka próba i to dla obu STRON
i niestety zbyt wielu tej próby nie potrafi przejść.
  Temat: Oni kontra My
tara

Odpowiedzi: 10
Wyświetleń: 7642

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2009-03-19, 17:52   Temat: Oni kontra My
Zgodnie z sugestią Mrakada zamieszczam poniżej naszą prywatną korespondecję na temat zrozumienia i niezrozumienia pomiędzy chorymi a zdrowymi. Oczywiście mamy nadzieję, że nasze przemyslenia sprowokują dalszą dyskusję

Mrakad:

Cytat:
Witaj tara,

przyjmij moje słowa uznania, że jako przestawicielka ICH czyli rodzin chorych potrafisz bardzo sensownie wyrażać swoje opinie. Nie wiem jakim cudem nas rozumiesz (jeśli to prawda).

To tyle na dzisiaj.
Pozdrawiam,
Mrakad


Tara:
Cytat:
Bardzo mi miło, że napisałeś :)
Myslę, że przede wszystkim staram się rozumieć siebie. Mimo, iz posiadam pokaźnych rozmiarów ego to jest dla mnie oczywiste, że w obliczu choroby kogoś kogo nieskończenie bardzo kocham moje własne fobie, potrzeby, moja niemoc stają się sprawą drugorzędną .Nie mam absolutnie żadnego prawa oczekiwac, że Tata będzie sillił się na optymizm jedynie po to by poprawić mi samopoczucie, że będzie działał wbrew własnemu instynktowi, by dopasować się do mojego wyobrażenia o zmaganiu się chorobą.
Mam wrażenie, że zdrowi często czują się sfrustrowani i dotknięci gdy ich własne cierpienie i strach nie są kompatybilne z waszym( pozwoliłam sobie zachować Twój podział na was i ich :) . I wtedy zaczyna się licytowanie cierpienia - komu jest trudniej? kto kogo rozumie mniej? kto się bardziej boi? dlaczego on/ona nie może znów być sobą?nie użalaj się nad sobą!nie ty jeden masz raka itd... plus ten popularny a niezdrowy sposób myslenia wypełniony pytaniami typu - jak z nim/nia rozmawiać?jak sie zachowac? co powiedzieć? czy rozmawiać o śmierci?o jedzeniu? samopoczuciu?bólu? czy on wie?ile wie? A raz rozpoczęta kruciata koszmarnego uszczęśliwiania na siłę trudna do zatrzymania.
Niezrozumienie wynika chyba z faktu, że wiekszości ludzi trudno jest zaakceptować fakt, że wy i my żyjemy w nieco róznych światach.
Zdrowi pasjami dają upust swojemu zakamuflowanemu egoizmowi robiąc wszystko by zachować status quo - reguły gry są constant, a ty albo grasz albo jesteś sam. Chorzy zaś zwykle zaczynają w końcu grać w "jest jak dawniej " jednocześnie samotnie zmagając się z męczącym dysonansem.

Wkurza mnie, że rodziny i bliscy tak często zamiast pomagać i asystować roszczą sobie prawo do bycia w centrum uwagi, jednocześnie będąc przekonanymi, że wszystko co robią Ă�ďżË robią dla dobra chorego, ale obawiam się cudu w tej materii nie będzie
A wystarczyłoby zapewne mieć oczy i serce otwarte i najzwyczajniej w świecie dać się poprowadzić...A jeśli okaże sie, ze nasz bliski nie ma ochoty na dysputy o bogach, wczorajszym meczu, niezjedzonym obiedzie, swoim strachu to musimy to zaakceptować- bo to on jest o jeden krok dalej, on jest punktem - my musimy pozostać układem wspólrzędnych. To nie jest nasza wspólna gra- jakkolwiek banalnie to brzmi - umieranie nigdy nie będzie doświadczeniem grupowym, więc "stójmy razem lecz nie nazbyt blisko".
Ja nawet nie próbuje wyobrazić sobie tego co czuje Tata, bo różnica pomiędzy świadomością nieuchronności smierci, a otrzymaniem imiennego biletu z otwartym terminem podróży jest po prostu kosmiczna.
Próba stawiania znaku równości pomiędzy: "wszyscy umrzemy", "jutro może zabić mnie spadająca cegłą", a diagnozą mówiącą "mediana przeżycia wynosi...", statystyki mówią..", "ma pan X % że za 5 lat pana nie będzie" jest po prostu śmieszna.
Dla Taty śmierć nabrała brutalnie realnych kształtów, dla mnie nadal przynależy do świata abstrakcji . I to nas rózni, i nie ogarnę tego dopóki sama nie znajdę się pomiędzy.

(...) ... Na koniec, jeśli mogę pozwolić sobie na kilka truizmów - sądzę, a nawet wiem na pewno, że czasami warto nie iść na kompromis, zdrowy egoizm jest po prostu zdrowy, mając do wyboru imieniny cioci Jadzi a np relaksujące gapienie się w sufit to zawsze wybieram to drugie

Pozdrawiam serdecznie



Mrakad:

Cytat:

Twój list napawa mnie optymizmem, że bariery między WAMI i NAMI wcale nie muszą być takie niebotyczne, a przy odrobinie fartu może ich wcale nie być.

Cytat:
tara napisał/a:
Nie mam absolutnie żadnego prawa oczekiwac, że Tata będzie sillił się na optymizm jedynie po to by poprawić mi samopoczucie, że będzie działał wbrew własnemu instynktowi, by dopasować się do mojego wyobrażenia o zmaganiu się chorobą.


Wydaję mi się, że przybrałaś idealną postawę wobec Taty. Panujesz nad sytuacją, znasz aktualny stan, rokowania i niezbędne procedury leczenia. Szanujesz jego osobowość, starasz się nic mu nie narzucać, ale jednocześnie bacznie pilnujesz by nie zrobił czegoś głupiego.
Przeglądałem Twoje wpisy na Pro-Salute i mój podziw dla Ciebie wzrósł jeszcze bardziej. Widzę Ciebie jako młodą, inteligentną, energiczną kobietę, która nie potrafi bezczynnie poddawać się losowi. Nawet Ojcu nie popuszczasz w sprawach ważnych. Wolno mu tyle ile Ty zaakceptujesz a jednocześnie nie dajesz mu tego odczuć. Gdyby mój rak wymknął się spod kontroli to takiej opieki bym sobie życzył. Mam nadzieję, że oszczędzę córce takiego egzaminu.
Cytat:
tara napisał/a:
Mam wrażenie, że zdrowi często czują się sfrustrowani i dotknięci gdy ich własne cierpienie i strach nie są kompatybilne z waszym.
...
Niezrozumienie wynika chyba z faktu, że wiekszości ludzi trudno jest zaakceptować fakt, że wy i my żyjemy w nieco róznych światach.


Tu jest chyba jeszcze jeden problem z którym sam się zmagałem gdy rak był tylko cudzym problemem. Pamiętam jak badzo nieswojo czułem się w towarzystwie, w którym była osoba chora na raka. Z jednej strony myślałem, że nie ma sensu rozmawiać z taką osobą o dyrdymałach bo ma ona znacznie poważniejsze sprawy na głowie, z drugiej nie chciałem też wspominać o raku bo niby co mógłbym powiedzieć. Jakoś nie docierało do mnie, że to normalny człowiek i gdyby nie MOJA świadomość jego choroby to może moglibyśmy się nawet zaprzyjaźnić. Ja się bałem cudzej choroby! Bałem się, że mogą taką osobę nieświadomie zranić.
Cytat:
Cytat:

Wkurza mnie, że rodziny i bliscy tak często zamiast pomagać i asystować roszczą sobie prawo do bycia w centrum uwagi, jednocześnie będąc przekonanymi, że wszystko co robią , robią dla dobra chorego, ale obawiam się cudu w tej materii nie będzie


I oczekują od chorego oznak wdzięczności i uznania.
Cytat:
Cytat:
nawet wiem na pewno, że czasami warto nie iść na kompromis, zdrowy egoizm jest po prostu zdrowy, mając do wyboru imieniny cioci Jadzi a np relaksujące gapienie się w sufit zawsze wybieram to drugie


Dzięki, miło nie być samotnym w swoich przekonaniach :lol:
Czy nie sądzisz, że te nasze dwa listy mogłyby się znaleźć na forum?
Upoważniam Cie do wykorzystania mojego.
 
Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group