1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Pustka po raku |
zoi
Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 53350
|
Dział: PO LECZENIU - co dalej? Wysłany: 2011-09-08, 23:16 Temat: Pustka po raku |
Oj wypełnia, wypełnia Chcesz relacji z powrotu na ojczyzny łono? |
Temat: Pustka po raku |
zoi
Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 53350
|
Dział: PO LECZENIU - co dalej? Wysłany: 2011-02-18, 14:43 Temat: Pustka po raku |
Dzięki, Pixi za kciuki. Wizyta była wczoraj. Napisałam w moim wątku. Żeby się nie powtarzać w dwóch miejscach, wrzucę może link
http://www.forum-onkologi...ii-vt544,90.htm
Endoskopia czy jak to tam zwał w środę |
Temat: Pustka po raku |
zoi
Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 53350
|
Dział: PO LECZENIU - co dalej? Wysłany: 2011-02-16, 21:16 Temat: Pustka po raku |
Pixi kope lat!
Nie na darmo mówi się "nie chwal dnia przed zachodem słońca". Wynik jest niejednoznaczny. Według lekarza, który go opisywał Znowu asymetria w rejonie języka. Nie wiem dokładnie gdzie, bo nie umiem przetłumaczyć tego z greki. Nie mam słownika terminów medycznych, bo takowego nie wydano. Mogę się tylko domyślać, że w tym miejscu, gdzie było źródło pierwotne. Radiolog mówił co prawda, że to są "ślady" po radioterapii, które teraz będą już wychodzić zawsze w badaniach, ale lekarz, który robił tomografię, nie ma pewności czy to są ślady czy może nie... i zalecił zrobienie porównawczej laryngoskopii.
Miałam koszmarny wczorajszy wieczór, cały we łzach, a i dzisiejszy dzień średni, rzekłabym. Jutro wieczorem mam wizytę prywatną u profesora. Niech zadecyduje. Panicznie się boję. Endoskopia kojarzy mi się ze szpitalem i budzi straszne wspomnienia. Boże czy to się kiedyś skończy? No i jak tu normalnie żyć. Ach, szkoda słów. |
Temat: Pustka po raku |
zoi
Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 53350
|
Dział: PO LECZENIU - co dalej? Wysłany: 2011-02-13, 18:36 Temat: Pustka po raku |
U mnie minęło półtora roku od zakończenia leczenia. Jest lepiej. Im lepiej się czuję, tym rzadziej myślę o chorobie. Chciałabym w ogóle o tym zapomnieć, ale zupełnie zapomnieć się nie da. Nie pozwala mi na to świadomość, że istnieje jednak ryzyko nawrotu, choć boję się tego już jakby trochę mniej. Zaczynam chyba nieśmiało wierzyć, że zwyciężyłam nie tylko morderczą walkę, ale całą wojnę i w związku z tym zaczynam nieco śmielej czynić pewne no może nie jakieś wielkie, ale jednak plany na przyszłość. Wychodzę więc z tej pustki. Właściwie to chyba już jej nie czuję. Zapełniłam ją całkowicie. Wzięłam się za pisanie. Szykuję się też powoli do reemigracji, myślę, że u schyłku wiosny lub zarania lata jak kto woli Tymczasem jestem trochę podenerwowana, bo jutro o 18.00 mam kontrolną tomografię - klatka piersiowa, głowa, szyja. Rodzina mówi, że to tylko formalność. Pragnę w to wierzyć, ale - wiecie same jak to jest - łatwo im mówić Boję się i tyle. I nie lubię tego badania z kontrastem. Ja w ogóle nie lubię już chodzić do lekarzy. Nawet do dentysty nie poszłam do tej pory. Migam się, jak się da. Naprawdę chciałabym już o tym koszmarze zapomnieć, ale to wymaga chyba jeszcze trochę czasu. Tak poza tym w porządku, jeśli nie liczyć problemów z zębami i tych uderzeń gorąca. Łeee wróciły, szczególnie nocą są dokuczliwe. |
Temat: Pustka po raku |
zoi
Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 53350
|
Dział: PO LECZENIU - co dalej? Wysłany: 2010-10-06, 09:50 Temat: Pustka po raku |
Święte słowa, Aniu Przeczytałam ten wywiad w "Wysokich Obcasach" . Wrzucam link, gdyby ktoś był zainteresowany: http://www.wysokieobcasy....?as=1&startsz=x
wstrząsająca historia i ile siły i woli życia w tej kobiecie. Aż się człowiekowi robi głupio
Dzisiaj postanowiłam się cieszyć tym, że tu, gdzie jestem świeci słońce i jest 30 stopni, więc chodzę sobie nadal w krótkich spodenkach i opalam nogi, a w weekend znowu pojadę popływać nad morze. A reszta? Pal ją licho! Do następnego razu...
Pozdrawiam ciepło |
Temat: Pustka po raku |
zoi
Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 53350
|
Dział: PO LECZENIU - co dalej? Wysłany: 2010-10-01, 20:16 Temat: Pustka po raku |
W kwestii menopauzy odpowiadam tu, bo to chyba właściwe miejsce: http://www.forum-onkologi...t1970.htm#35560
Co do przyjaciółki, to ma rację. Prawo przyciągania. Mnie się to w życiu wielokrotnie sprawdziło. Coś w tym jest. Aniu, wierzę, że następny etap będzie lepszy. Każdy jest lepszy, bo wzbogaca nas o kolejne doświadczenia. Wiele zależy od naszego wewnętrznego nastawienia. Prawdą jest, że świat zewnętrzny jest odbiciem stanu naszego umysłu. A mimo to nieraz popadam w zwątpienie i wpadam w dołki. Gdyby zawsze było słodko i wspaniale, to by było nudno. Tak to sobie tłumaczę. A to poniżej dla pokrzepienia. Nie wiem czyje to słowa. Kilka lat temu ściągnęłam z internetu, ale są krzepiące:
"Obudziłem się wczesnym rankiem, ze świadomością jak wiele różnych spraw muszę załatwić przed zapadnięciem nocy. Jestem odpowiedzialny za tyle rzeczy. Jestem potrzebny. Mam jeszcze jedno ważne zadanie: zdecydować, jaki dzień będę dzisiaj mieć. Dzisiaj mogę narzekać, że pada deszcz... albo mogę być wdzięczny, że trawa jest podlewana za darmo Dzisiaj mogę być smutny, bo nie mam już pieniędzy... albo mogę się cieszyć, że moje zarobki nauczają mnie jak lepiej i mądrzej planować wydatki Dzisiaj mogę ponarzekać na swoje zdrowie... albo być wdzięcznym, że ciągle żyję Dzisiaj mogę mieć pretensję do rodziców za to wszystko, czego mi nie dali, kiedy byłem dzieckiem... albo cieszyć się, że zechcieli mi dać życie Dzisiaj mogę rozpaczać, ponieważ róże mają kolce... albo cieszyć się, że kolce mają róże Dzisiaj mogę płakać z powodu braku przyjaciół... albo wybrać się na wyprawę w celu odkrywania nowych przyjaźni Dzisiaj mogę być wściekłym, bo muszę iść do pracy... albo mogę skakać z radości, że mam zajęcie Dzisiaj mogę nie chcieć iść do szkoły... albo otworzyć swój umysł i cieszyć się, że dowiem się o czymś nowym Dzisiaj mogę przeklinać to, że mam prace w domu do wykonania... albo cieszyć się, że mam dom Jaki będzie dzień dzisiejszy - to zależy tylko ode mnie. Jestem kowalem własnego losu. Sam wybieram swoje nastawienie do rzeczy, które przynosi los. Nie mam wpływu na tak wiele sytuacji w życiu. Za to mogę zmienić właśnie własne nastawienie. Dzisiaj mogę zaakceptować moje życie takie, jakim jest. Mogę być wdzięczny i radosny, tutaj i teraz, z tym, co mam! Życzę Ci miłego dnia... chyba że masz inne plany "
|
Temat: Pustka po raku |
zoi
Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 53350
|
Dział: PO LECZENIU - co dalej? Wysłany: 2010-10-01, 14:27 Temat: Pustka po raku |
Jogi, oczywiście, że nie chodzi o to, żeby się dołować i ja nikogo nie chcę dodatkowo przygnębiać, ale taka „spowiedź” czasami bardzo pomaga. Samotne zmaganie się z wewnętrznymi problemami jest toksyczne. A wymiana myśli i parę słów otuchy są nieocenione. Wiem, że życie cię nie rozpieszczało. Czuję to instynktownie. Przez cały czas mocno trzymałam kciuki za twoje zwycięstwo w tej walce. I trzymam nadal.
Bardzo was polubiłam dziewczyny. I ja także ciepło o was myślę. Cieszę się, że jesteście i że możemy sobie pogadać. Zaglądajcie tu, proszę od czasu do czasu. To dzięki twojej inicjatywie, Aniu, powstał ten kącik dla zagubionych „przetrwalników”. Dziękuję ci za to. Masz rację, że wszystko pod emigrację łatwo podczepia się wszystko jak po sznureczku i powstaje łańcuszek.
Prześladuje mnie ostatnio przerażająca myśl, że mój rak w pewnym stopniu mógł być także rodzajem podświadomej ucieczki od wyzwań i problemów, które mnie przerosły, a którym prędzej czy później i tak trzeba będzie stawić czoła. Może. No i w pewnym stopniu, bo niewątpliwie przyczynił się do niego także szereg innych czynników. Niech to w końcu głośno powiem. Wydaje mi się, że ja nawet sama przed sobą nie chciałam się przyznać do tego, że rzeczywistość w pewnym momencie nieco rozminęła się z moimi wyobrażeniami o niej.
Nie znaczy to jednak, że żałuję podjętej przed laty decyzji o emigracji. Niczego nie żałuję, bo było mi to potrzebne. Naprawdę świetnie się bawiłam. Opanowałam dość dobrze nowy i trudny język, nawiązałam nowe znajomości z ludźmi różnych narodowości, poznałam inną kulturę i inny pełen radości życia i optymizmu naród, od którego wiele się nauczyłam. W dość krótkim czasie zwiedziłam niewiarygodnie dużo przepięknych miejsc i przeżyłam wiele cudownych chwil. Zebrałam taki bagaż obserwacji i doświadczeń, że wystarczyłoby go na tragikomiczną i poznawczą zarazem książkę. I jak Bóg da mi jeszcze trochę zdrowia i życia, to kto wie, czy się za nią nie wezmę. Mogłaby zaczynać się na przykład tak:
- Wyjedźmy do Grecji – powiedziałam pewnego ponurego, zimnego i dżdżystego listopadowego dnia.
- Ale po co? – zdziwił się mój mąż.
- Założymy sandały i popłyniemy na wyspy. Będziemy się pławić w słońcu, łowić ryby na skałkach i nurkować w ciepłym morzu – odparłam. – Będziemy żywić się ośmiornicami i gotowanym zielskiem, będziemy słuchać śpiewu cykad i pić żywicowe wino. A zimą będziemy zwiedzać pamiątki starożytności, jeść ogromne pachnące truskawki, zrywać soczyste cytryny i pomarańcze.
- Ale prawdziwe życie nie jest takie – westchnął ciężko mi mój mąż. – Będziemy uczyć się od nowa porozumiewać i poruszać w świecie zupełnie odmiennym od tego, jaki znamy. Będziemy mieszkać w środku betonowego molocha, w ciemnej i zawilgoconej norze z przygnębiającym widokiem na przeciwległą kamienicę. Co noc będą nas budzić śmieciarze, a ilekroć otworzymy drzwi, żeby wpuścić do środka kłęby spalin, będą nam zaglądać do domu wszyscy przechodnie i sąsiedzi. Będziemy pracować na czarno poniżej naszych kwalifikacji i ambicji. I będziemy tak zmęczeni, że nie będziemy mieć siły dowlec się nad oddalone o trzy godziny jazdy w korkach morze. Ogorzali od palącego wciąż niemiłosiernie słońca będziemy modlić się o chłodny deszcz.
- Przeżyjemy wielką przygodę. Będzie cudownie.
- Wykluczone – zaprotestował stanowczo mój mąż.
I tym sposobem trzy miesiące później znaleźliśmy się w Atenach.
Zawsze byłam przekonana o tym, że nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny. Dlatego nawet w najgorszej sytuacji staram się znaleźć jakieś pozytywy. Rak niewątpliwie z czegoś mnie ograbił. Nie tylko z mocnych, białych zębów, które zrobiły się żółte, porowate i łamliwe, nie tylko z gładkiej łabędziej szyi, która stała się pomarszczoną, pobrużdżoną szyją starego żółwia i jeszcze zaczynają mi się robić zmarszczki koło ust. Na skutek zaburzeń hormonalnych, jak mniemam, nie tylko pożegnałam się ze szczupłą figurą (przejściowy efekt uboczny radioterapii), ale niedługo zacznę przypominać wyglądem arbuza. Utraciłam przede wszystkim beztroskę i spontaniczność. Znacznie skróciła mi się perspektywa. Nie robię już dalekosiężnych planów, nie odważę się wciąć kredytu, nie porwę się już na budowę domu i nie pojadę na nowe podboje świata. Ale też coś mi dał w zamian. Większą świadomość kruchości i przemijania istnienia, wnikliwsze spojrzenie na otaczający świat, większe zrozumienie dla uczuć i potrzeb innych ludzi. Odnowiłam kontakty z dawnymi przyjaciółmi, pogodziłam się z nieprzyjaciółmi, wybaczyłam wrogom, więcej czasu i uwagi poświęcam najbliższym.
Czuję instynktownie, że kończy się jakiś etap w moim życiu i nie mogę się z tym pogodzić. Jest mi strasznie żal, a zarazem lękam się przyszłości. Potrzebuję jeszcze trochę czasu, żeby to sobie poukładać. Tłumaczę sobie, że na tym polega natura i uroda wszechświata, na ciągłym ruchu i przemijaniu czy nam się to podoba czy nie. Może powinnam teraz podnieść kark i zatańczyć jak Grek Zorba, kiedy stracił majątek. Zatańczyć, żeby wyrzucić z siebie złe emocje. I dać się dalej ponieść życiu.
Ale się rozgadałam
Dzisiaj jest podobno światowy dzień uśmiechu, więc przesyłam wam mój najpiękniejszy, najszerszy uśmiech i cieple pozdrowienia. |
Temat: Pustka po raku |
zoi
Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 53350
|
Dział: PO LECZENIU - co dalej? Wysłany: 2010-09-30, 20:25 Temat: Pustka po raku |
Trzeba mieć cele, by nie stracić sensu życia w ogóle. Sport i ruch jak powszechnie wiadomo poprawiają samopoczucie, bo wyzwalają endorfiny, szydełkowanie też, bo uspakaja, mnie pozwalają zapomnieć literatura i malarstwo. W czasie rekonwalescencji intensywnie malowałam, co zaowocowało tego lata wystawą w Polsce. Tylko, że to wszystko za mało, żeby wrócić do dawnego życia. Ba! Ja do tamtego życia sprzed choroby nie mogę już wrócić. Wiecie, ja po prostu znalazłam się nagle w jakiejś okropnej pustce i nie wiem co dalej.
Wyjechałam za granicę pięć lat temu, w lutym minie sześć, żeby ratować samą siebie, ponieważ byłam przemęczona, znerwicowana i zniechęcona do wszystkiego. Osiemnaście lat życia w nieustannym stresie, pracy pod ciągłą presją (dziennikarstwo to okropnie wyniszczający zawód) odcisnęło piętno na mojej psychice i jak się potem okazało także na zdrowiu fizycznym, niestety. Ale kiedy wyjeżdżałam (z mężem, dzięki Bogu) jeszcze o tym nie wiedziałam. Chciałam pożyć trochę jak człowiek, radykalnie zmienić otoczenie, potrzebowałam długich wakacji w takim miejscu, w którym zawsze czułam się fantastycznie. Miałam głowę pełną marzeń, planów i świetlanych pomysłów na przyszłość. I było nam cudownie. Jeszcze trochę i… postawimy nasz mały domek nad ciepłym morzem z ogrodem pełnym egzotycznych roślin – cieszyliśmy się i wierzyliśmy w to… I nagle cały nasz świat legł w gruzach. Mój rak przewrócił wszystko do góry nogami. Jakby mało tego było, zgodnie z prawem serii, rychło dołączyły do tego jeszcze inne problemy, które poturbowały nas dość mocno najpierw finansowo, a teraz także psychicznie. Kryzys w Grecji daje się wszystkim coraz bardziej we znaki i wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze gorzej. Imigranci wyjeżdżają masowo, a sami Grecy zaczynają emigrować - młodzi, wykształceni ludzie, którzy nie widzą perspektyw we własnym kraju. Trafiłam więc kulą w płot? Kiedy podniosłam się z kolan po roku ciężkiej walki o życie i kolejnym roku rekonwalescencji nie mogę znaleźć żadnej pracy z ubezpieczeniem (emerytalnym i rentowym, bo zdrowotne, dzięki Bogu mam). A pracować na czarno jako sprzątaczka nie mam ani ochoty, ani siły. Nie o to przecież chodziło. Mój mąż jest wykończony psychicznie i fizycznie, a ja mam poczucie winy. Boję się wznowy, ale jeszcze bardziej boję się życia. Nie wiem gdzie jest moje miejsce. Coraz częściej tęsknię za rodziną. Brakuje mi córki, moja mama się starzeje…
Boję się żyć dalej tu gdzie jestem, bo nie widzę dla siebie przyszłości i boję się wrócić. Bo czy znajdziemy oboje pracę? W Polsce też zaczyna się kryzys, a my się starzejemy. Wypaliłam się zawodowo, a do tego boję się, że nie znajdę tam swojego lekarza… Wszystkie moje wyniki są opisane po grecku, nic po łacinie… Gdzie ja mam w ogóle szukać pomocy, jeśli zdecyduję się wrócić? Wiem ,że jeśli wyjadę, będę do końca życia tęsknić, a zarazem wiem, że dalsze siedzenie tu w moim stanie bez pracy tylko pogarsza sytuację. W październiku mam kolejne badania kontrolne. Wierzę, że wyniki będą dobre. Dziewczyny, mnie się po prostu grunt się spod nóg obsunął i znalazłam się w stanie totalnego zawieszenia. Nie oczekuję, że ktoś rozwiąże za mnie mój problem. Chciałam wam tylko powiedzieć, dlaczego czuję się tak strasznie zagubiona… |
Temat: Pustka po raku |
zoi
Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 53350
|
Dział: PO LECZENIU - co dalej? Wysłany: 2010-09-28, 09:07 Temat: Pustka po raku |
Poniższy artykuł to jakby o mnie:
http://www.styl.pl/magazy...raku,nId,299426
Dotąd nie rozumiałam skąd się nagle wzięły u mnie takie stany: pustka, strach i poczucie winy za razem. Ten artykuł uzmysłowił mi, że nie tylko ja mam taki problem. Może to kolejny etap, przez który trzeba przejść. Jak jest z wami?
Ja nie wiem czy bardziej boję się wznowy, czy też życia po raku. Czasem nachodzi mnie takie zwątpienie, że zastanawiam się czy warto było walczyć. Rodzinie, znajomym trudno to zrozumieć: „Zawsze byłaś taką optymistką, tak dzielnie walczyłaś z chorobą, wyzdrowiałaś, mieszkasz w pięknym, ciepłym kraju, przecież tego chciałaś, masz wspaniałego, kochającego cię męża, masz dobrą opiekę lekarską, nie rozumiem o co ci jeszcze chodzi, naprawdę martwisz nas…” Siebie samą martwię. Powinnam się cieszyć, powinnam być szczęśliwa i wdzięczna, że dostałam drugą szansę, a ja co? Czuję się strasznie zagubiona |
|
|