Witam. Z nieocenionej pomocy tego forum po raz pierwszy skorzystałem w 2012 roku.
Wówczas to moja mama zachorowała na nowotwór jelita grubego. Przeszła następnie operację oraz leczenie uzupełniające (chemioterapię).
Do chwili obecnej jest pod kontrolą onkologa. Na szczęście wszystkie badania wychodzą dobrze.
W badaniu TK jamy brzusznej wyszły tylko jakieś zmiany w nadnerczu (onkolog jednak stwierdził, że nie ma, czym się martwić, bo są to zmiany łagodne i trzeba je tylko monitorować czy zmieniają swoją wielkość).
Problem, z którym teraz się do Państwa zwracam dotyczy jednak czegoś innego.
Lekarz pierwszego kontaktu zwrócił mojej mamie uwagę, że ma powiększoną tarczycę i, że powinna wykonać badanie USG (tarczycy).
W dniu 08.02.2017 roku mama zrobiła to badanie. Wyszły jej wówczas duże guzy na tarczycy.
Natychmiast udałem się z mamą na konsultację lekarską do endykronologa.
Pierwszy lekarz, z którym rozmawiałem (młoda kobieta, chyba dopiero zaczynająca ten zawód) poleciła mamie wykonać szereg dodatkowych badań i udać się z wizytą do bardziej doświadczonej i utytułowanej koleżanki.
Drugi z lekarzy endykronologów dokonał ponownego badania USG tarczycy i potwierdził to, że guzy na tarczycy są duże.
Zwrócił uwagę, że mama dodatkowo ma zwężoną tchawicę, ale jest niewidoczne jak głęboko guz tarczycy tam zachodzi.
Pani doktor powiedziała, że szkoda, że mama dopiero teraz zwróciła uwagę na sprawę tarczycy, bo widać, że jest to już długi problem.
Na podstawie tych informacji, które posiada stwierdziła, że wydaje jej się, że guzy nie są złośliwe, ale potwierdzi to dopiero biopsja.
Powiedziała też, że problem polega również na tym, że mama w przeszłości nie miała robionego USG tarczycy i nie wiadomo czy guzy te rosną wolno, szybko czy też stoją w miejscu (a te informacje byłyby ważne przy podejmowaniu decyzji o konieczności ewentualnej operacji).
Pani doktor powiedziała, że jeżeli okaże się na biopsji, że guzy są złośliwe to wówczas będzie konieczność natychmiastowej operacji.
Jeżeli natomiast wyjdzie, że zmiany nie są złośliwe to wówczas są dwie możliwości dalszego leczenia,
tzn. 1) albo mama podda się operacji tarczycy i usunięcia guzów 2) albo też wstrzyma się z operację na rok,
a po tym czasie zrobi ponowne badanie USG tarczycy i wówczas pani doktor zobaczy czy guzy rosną i jak bardzo, czy też nie rosną i wówczas na tej podstawie podejmiemy decyzję odnośnie konieczności operacji.
Pani doktor zleciła mamie również wykonanie badania hormonu kortyzol (mama czeka na wykonanie tego badania).
Pani doktor powiedziała ponadto (na moją prośbę) , że jeżeli sprawa ta dotyczyłaby np. jej mamy to poczekałaby jednak ten rok na ponowne badanie USG i wtedy podjęła decyzję co do ewentualnej operacji.
Wydaje mi się, że Pani doktor wyrażając takie zdanie kierowała się również tym, że mamie właściwie nic nie dolega w związku z tą tarczycą.
Ma natomiast problem z wąską tchawicą i były już pewne trudności anestezjologiczne przy operacji nowotworu jelita grubego w 2012 roku.
Być może Pani doktor obawia się komplikacji przy ewentualnej operacji tarczycy i stara się tej operacji uniknąć, gdyby okazało się, że guzy nie są złośliwe (stąd decyzja o ponownym USG za rok i podjęciu dalszych decyzji).
Przyznam się szczerze, że targają mną różne myśli â z jednej strony nie chcę męczyć mamy trudną operacją a z drugiej strony myślę, że jeżeli operacja ta jest konieczna to lepiej jak podda się jej teraz (mama ma 67 lat) niż np. jak będzie to konieczne za kilka lat, a wówczas będzie starsza a przez to organizm bardziej osłabiony i ryzyko powikłań większe.
Bardzo proszę o pomoc w interpretacji wyników badań (głównie biopsji) i w miarę możliwości odpowiedź na pytanie czy guzy mojej mamy mają charakter złośliwy czy też nie?
Jeżeli natomiast okazałoby się, że nie są złośliwe to o radę czy zdecydować się na operację czy poczekać rok tak jak radzi Pani doktor, czy też może skonsultować się jeszcze w tej sprawie z innym lekarzem z tytułem profesorskim?
Bardzo dziękuję za ewentualną pomoc.