Tata mojego chłopaka ma raka płuc. Diagnoza padła tuż przed Wielkanocą. Chemioterapia nie przyniosła rezultatów. Dwa tygodnie temu stwierdzono przerzuty do wątroby. Teraz jest pod opieką hospicjum domowego. Odczuwa silny ból pleców, co ma związek zapewne z zajętą wątrobą.
Wiemy, że już szans na wyleczenie nie ma. Pytanie - ile życia mu pozostało według statystyk? Jakie są wasze doświadczenia z tym tematem?
kluska witaj na forum. Szczegółowej odpowiedzi nie dostaniesz bo za mało wiemy. Faktem o którym piszesz jest że leczenie nie przyniosło skutku i choroba rozprzestrzeniła się po organiźmie. Dobrze że chory jest pod opieką hospicjum domowego - tu napewno i rodzina i on sam otrzyma opiekę i pomoc - głównie przy zwalczaniu bólu.
kluska napisał/a:
Wiemy, że już szans na wyleczenie nie ma. Pytanie - ile życia mu pozostało według statystyk?
Tak, to prawda - szans na wyleczenie nie ma. Zostało leczenie paliatywne poprawiające komfort życia i zwalczające ból.
Cóż statystyki dotyczące raka płuc nie są optymistyczne. Tu nie wiemy jaki rodzaj raka ma tato twojego chłopaka, jaki organizm,. ile ma lat, jakie ma choroby towarzyszące więc nie będe nic cytować - jedno jest prawie pewne - napewno nie możemy mówić o latach.
Może o miesiącach, przy zajętej wątrobie mogą to być tylko tygodnie. Przykro mi.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Ma tylko 55 lat, ale niestety przez 38 lat palił papierosy. Rzucił dopiero po postawieniu diagnozy...Rak z tego co wiem drobnokomórkowy, nieoperacyjny. Przerzuty pojawiły się dopiero niedawno, po chemioterapii.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: marzena66: 2018-08-14, 14:11 ] Usunęłam część Twojej wypowiedzi, bo raz, ze była dwukrotnie, dwa zacytowałaś całą wypowiedź poprzedniej osoby. Jeżeli chcesz coś zacytować to wystarczy tylko fragment wypowiedzi poprzednika, do której się chcesz odnieść a nie cała Jego wypowiedź.
Oczywiście, że dokładnie nikt nie jest w stanie tego określić. Z tego co piszesz wynika , że chemioterapia już się zakończyła . Niestety DRP to jeden z najbardziej agresywnych nowotworów . Wg mnie do sześciu miesięcy.
Wiemy, że już szans na wyleczenie nie ma. Pytanie - ile życia mu pozostało według statystyk?
Jeżeli są przerzuty to szans na wylecznie raczej nie ma, chyba, że stałby sie cud ale na niego bym nie liczyła. Nie zaproponowali lekarze innego rodzaju chemii paliatywnej?
Niestety przy tak rozsianej chorobie statystyki są nieubłagane 6- może 8 miesięcy do roku ale może być i krócej i ciut dłużej, ta druga opcja mniej możliwa.
W środę dzwonił - czuł się lepiej znacznie. Pogadał i w ogóle. Dzisiaj podobno jest słabo. Ogólnie nie ma apetytu i prawie nic nie je od kilku dni. Mocno schudł.
Lekarze mówili z hospicjum, że być może do nowego roku nie dożyje. Ale martwi nas ten brak apetytu już teraz....
Można wdrożyć leki na apetyt, które są na receptę, podpytajcie lekarza. Jeżeli te leki nie poprawią apetytu to znaczy, że to naturalny postęp choroby i się już nie poprawi a wtedy nie zmuszac do jedzenia a tylko zachęcać.
Myślę że ten brak apetytu jest chwilowy, dajcie coś co lubi mogą to być jakieś mało ważne rzeczy oby zjadł cokolwiek, jakiś owoc, soki własnej roboty a jeśli nic nie ruszy prze kilka dni to niestety koniec jest bliski.
Myślę że ten brak apetytu jest chwilowy, dajcie coś co lubi mogą to być jakieś mało ważne rzeczy oby zjadł cokolwiek, jakiś owoc, soki własnej roboty a jeśli nic nie ruszy prze kilka dni to niestety koniec jest bliski.
Podobno pije soki wyciskane w domu. Dzisiaj też coś nawet zjadł miał przez kilka dni jednak problemy z wypróżnianiem.
Rozumiem, że wodobrzusze zwiastuje juz ostatnią fazę choroby?
Jest niestety wynikiem postępującej choroby i nie zawsze udaje się wodobrzszu zaradzić. Pierw leki moczopędne, później jak jest dużo tego płynu można odbarczyć ale przy postępie choroby szybko płyn może ponownie narastać.
Niestety sytuacja wygląda nieciekawie. W środę poszedł do szpitala bo był tak słaby, że do łazienki nie dał rady dojść. Widzieliśmy go w piątek i wyglądał dużo lepiej, chociaż jeszcze słaby. Dzisiaj miał atak duszności i go ledwo odratowali. Lekarze powiedzieli żonie, że ze szpitala już nie wyjdzie raczej. Umrze przez uduszenie, ale nikt nie powie ile - za godzinę, tydzień czy jutro.... ech :(
Przykre to, co mówią lekarze.
W tej chorobie niestety nic nie można przewidzieć. Życzę Wam dużo sił.
Bądzcie z chorym tylko tyle ...możecie obecnie zrobić.
_________________ Już razem: 30.05.2016, 07.11.2018.
Zawsze ze mną !
Jeśli jest duże wodobrzusze to utrudnia oddychanie i to zapewne jest powodem takiego stanu, niestety to wynik postępu choroby.
kluska napisał/a:
Umrze przez uduszenie, ale nikt nie powie ile - za godzinę, tydzień czy jutro..
Czy umrze przez uduszenie to tak nie ma co wyrokować ale kiedy się to stanie to rzeczywiście niewiadomo, zwłaszcza my tutaj nie podpowiemy ponieważ nie znamy żadnych wyników ani prawdziwego stanu pacjenta. Skoro tak lekarze oceniają to na to wygląda, że stan już jest bardzo poważny i rzeczywiście może koniec być już bliski, bardzo mi przykro.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum