Jak sobie psychicznie dajecie radę z chorobą najbliższych?
Bo ja już nie wytrzymuje, zawalam wszystko, nie jestem w stanie normalnie funkcjonować, często płacze, nie mam nastroju, ochoty na nic, nawet na spotkania ze znajomymi, brak apetytu, nerwica a nawet myśli samobójcze a to dopiero początek choroby , ewentualnej śmierci na pewno nie przeżyłabym, nie umiałabym z tym już żyć...
AnneJulie, widzę załamanie.
Każdy inaczej reaguje na chorobę najbliższej osoby.
Jedni po szoku dostają ogromnej energii do walki, a inni mogą wpaść w ogromną depresję.
Tyle ile ludzi tyle zachowań.
Też miałam różne chwile. Ale jak tylko czułam, że wpadam w dołek, to brałam się w garść.
Myślałam wtedy o Tacie.
Że to On jest chory i to nie ja powinnam być słaba. Że muszę być silna dla Niego.
Nie możesz się tak zadręczać. Niestety życie często bywa bolesne i negatywnie zaskakujące.
Wiem, że jest ciężko, że różne myśli krążą po głowie, ale tak nie można.
To źle, że unikasz znajomych.
Takie nawet krótkie oderwanie się od złych myśli dobrze by Ci zrobiło.
Pomyśl o swojej Mamie.
Czy ona chce abyś się tak zadręczała?
A z drugiej strony czy chcesz aby Ona widziała Cię w takim stanie?
Wiedz, że jestem tu ja, są i inni którzy z chęcią Cię wysłuchają (wyczytają) i wesprą.
Jeśli tylko coś Ci leży na sercu i masz ochotę o tym pisać tu, to zrób to.
Jesteśmy...
Kochana my też jesteśmy na początku choroby
Trudno opisać uczucia których doświadczyliśmy na wieść o niej. Ale nasza mama postawiła od razu sprawę jasno, że oprócz walki trzrba dużo rozmawiać, być razem oraz szukać wsparcia u znajomych i nieznajomych
Powiedziała, że skoro inni daja radę to my też przez to przejdziemy. I przechodzimy.
A na tym forum znaleźliśmy wspaniałych ludzi, ich postawa i historie choroby, bitwy przegrane i wygrane, ale zawsze WIELKIE pomagają żyć i walczyć z chorobą.
Niestety wiadomość o chorobie osoby najbliższej spada na nas jak grom z jasnego nieba. Nagle okazuje się, że ktoś kto był z nami zawsze w dobre i złe dni nagle może odejść.
Rodzą się pytania Co dalej ? Jak to będzie gdy ukochanej osoby nie będzie ? Jak żyć po utracie bliskiego ?
Ciężko z taką świadomością żyć, choć myślę, że chorującemu jeszcze bardziej gdy uświadamia sobie kres swojej drogi.
Ale zadręczanie się ciągłymi pytaniami nic nie da. Świat tak jest skonstruowany, że dzieci chowają rodziców a nie na odwrót bo wtedy jest tragedia i myślę, że Twojaj mama nie chciała by odwrócenia sytuacji. Bądź z mamą spędzaj jak najwięcej chwil, daj jej jak najwięcej szczęśliwych chwil a jak przyjdzie czas odchodzenia daj mamie odejść. Wiem jak to ciężko niedawno przez to przechodziłem.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo sił.
AnneJulie,
bardzo mnie zaniepokoił Twój post.
Moja Droga nikt nam nie obiecał, że życie będzie piękne i przyjemne, śmierć jest wpisana w historię każdego z nas. Nie jest to łatwe doświadczenie, sama niedawno pożegnałam Tatę, ale paradoksalnie cierpię mniej niż w czasie jego choroby. Bardzo się bałam momentu odejścia (przejścia - tak mi łatwiej) ale okazał się, że najgorsza była chwila odchodzenia a później, mimo ogromnego żalu, czułam tylko ulgę.Ulgę, że Tatuś już nie cierpi. Takie spojrzenie pozwoliło mi się w miarę możliwości pozbierać, choć skłamałabym jabym powiedziała, że nie wspominam i nie popłakuję.
Co do Ciebie i Twoich lęków, obaw ... to naturalne, że tak jest ale nie zakładaj, że to koniec Twojego życia. Zobacz ludzie odchodzą a życie trwa nadal i co najgorsze, że ten pan z ulicy wcale nie musi wiedzieć, że pożegnałam ja czy setki innych osób, kogoś bliskiego,. Ale ja zostałam tutaj po to aby czcić pamięć mojego Taty i opowiadać bliskim i mniej bliskim jakim był wspaniałym człowiekiem.
Stąd moja rada, na razie cieszcie się każdą chwilą spędzoną razem. Przeżywajcie ją dogłębnie, to później zostaje - jest co wspominać. Czas sam pokaże, którą drogą pójdziesz i jak uporasz się z chorobą, problemami. Nie myśl, a przynajmniej nie w sposób "natrętny" o tym co będzie, gdy będzie - życie napisze i tak swój scenariusz. Mam nadzieję, że wykrzesasz z siebie siłę, żeby wspierać Mamę - to jest najważniejsze!
A Ty w sobie masz tyle siły, że nie raz zaskoczysz samą siebie.
Powodzenia Wam życzę i trzyma kciuki.
AnneJulie - ja też nie umiałabym z tym żyć... i właśnie dlatego dopóki istnieje nadzieja to trzeba walczyć. Musisz się wyciszyć, uspokoić. Jeżeli pracujesz to weź parę dni urlopu lub idź do lekarza rodzinnego. W tak ciężkich chwilach nie możesz wszystkiemu sama podołać. Lekarz rodzinny w trudnych, życiowych sytuacjach ma prawo dać co najmniej 2 tygodnie zwolnienia. Pamiętaj też o tym, że to Ty jesteś wsparciem dla mamy. Jeżeli Ty będziesz silna to przekażesz tą siłę Twojej mamie, a jak się poddasz to i mama przestanie walczyć. Weź się w garść. Dzisiaj medycyna jest na wysokim poziomie. W oczekiwaniu na miejsce do szpitala lekarka powiedziała do mojej siostry, że teraz ma się dobrze odżywiać i nabrać siły, a resztę to już my zrobimy. I tak trzymać.
Mocno Cię ściskam. Iza.
dziękuję wszystkim za wsparcie, urlopu niestety nie mogę wziąć bo studiuje a nie pracuje i na dodatek mam egzaminy teraz...
ale w weekend poprawił mi się humor i przestałam myśleć o chorobie mamy
JA PRZYZNAM SIĘ ,ŻE W OGÓLE SOBIE NIE RADZĘ.
TERAZ JESTEM ZAŁAMANA I CZEKAM NA CUD.
ZASTANAWIAM SIĘ DLACZEGO JEDNI CHORUJĄ A INNI NIE
CHOROBA
SAMI DOKONALIŚMY WYBORU
TERAZ ZNOSIMY JEGO KONSEKWENCJE
CODZIENNIE WYBIERAMY
ŻYCIE
CODZIENNIE NAS WYBIERAJĄ
KAŻDY WYBÓR CIESZY
KAŻDY WYBÓR BOLI
NAJBARDZIEJ TEN DOKONANY ZA NAS
DLACZEGO WYBRAŁAŚ MNIE
_________________ ...chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość-wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś-nadzieję. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ MIŁOŚĆ BOŻA rozlana jest w sercach naszych przez DUCHA ŚWIĘTEGO...
A może szkoda czsu na rozmyślania "dlaczego ja". Oprócz raka są i inne straszne choroby które jednak nas nie dotykają. Po prostu zdarzyło sie i chyba lepiej się skupić na walce niż wpadać w marazm. Nie wolno pozwolić sobie i bliskim na depresję. Trzeba walczyć do końca bo z tym można wygrać a jak się okarze że już nie można to ze wszystkich sił trzeba walczyć o komfort i bycie razem w zgodzie.
Pytasz dlaczego ja- a dlaczego inni ? to samo dotyka i drani i świętych.
_________________ Antoine de Saint-Exupéry
Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać
jogi 45 dorosłam i zrozumiałam, masz rację.
Ciężko jest spojrzeć na te sprawy z boku ale Ty mi w tym pomoglaś.
_________________ ...chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość-wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś-nadzieję. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ MIŁOŚĆ BOŻA rozlana jest w sercach naszych przez DUCHA ŚWIĘTEGO...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum