Jest to mój pierwszy post więc chciałem wszystkich powitać serdecznie!
Rak towarzyszył mi od dziecka, moja mama zachorowała jak miałem 12 lat, ale udało się
Teraz jako 35 letni mężczyzna znowu muszę stawić mu czoła.
Mój tato leczy się u 3 lekarzy i żaden nie zauważył nowotworu. miesiąc temu był u pulmonologa zrobił RTG, ale to RTG nie dotarło do gabinetu. Pani dr, nawet taty nie zbadała i powiedziała żeby przyszedł za pół roku.
W czwartek dostał silnych duszności, pojechaliśmy na odz. ratunkowy. Okazało się że rak jest w fazie "przerzutowej" jak określił to lekarz prowadzący.
I tu moje pytanie: Czy istnieje odmiana raka tak agresywna żeby rozwinęła się przez miesiąc? Czy nawet jeśli RTG nie dotarło do gabinetu, to czy czasem laboranci nie mają obowiązku zawiadomić pacjenta np. o podejrzeniu nowotworu?
Jeśli lekarze nie dopatrzyli czegoś, to chciałbym starać się o odszkodowanie. Wiem że to nie przywróci mojemu ukochanemu tacie zdrowia i życia (czytałem że przeżycie w przypadku przerzutów, to kwestia miesięcy) ale umożliwi nam przetrwanie. Ja na chwilę obecną nie mam pracy, a mama ma b. niską emeryturę, grozić nam może eksmisja jak ja nie zdobędę pracy, a oszczędności się skończą :(
Co można zrobić żeby tatuś nie cierpiał? Leczenie hospicyjne?
Czy istnieją jakieś terapie eksperymentalne? W gre wchodzi polska i UK.
I tu moje pytanie: Czy istnieje odmiana raka tak agresywna żeby rozwinęła się przez miesiąc?
I, tu aby odpowiedzieć potrzeba jakiś wyników.
Wiesz, czekamy na tomografię i bronchoskopię. Ale mnie chodziło o odpowiedź ogólną - Czy istnieje w ogóle taka odmiana, która mogłaby się rozwinąć aż do przerzutów w ciągu miesiąca?
cleo33 napisał/a:
AllG napisał/a:
Okazało się że rak jest w fazie "przerzutowej" jak określił to lekarz prowadzący.
Jaki to jest rak?
To się okaże po w/wym badaniach. Teraz wiadomo że są na RTG cienie. Kilka sztuk o wielkości kilkucentymetrowej (największy chyba 6cm). Ponadto chyba są jeszcze inne symptomy, lekarz przyjmujący zwrócił uwagę, na obrzęk kostek i ranki na dłoniach. Poza tym tato ma chrypkę.
[ Dodano: 2013-10-15, 21:33 ] Cleo33, Jeszcze b. ważna informacja. To RTG zostało zrobione zaraz po przyjęciu taty na oddz. ratunkowym. To nie jest tamto sprzed miesiąca, może w ogóle ono gdzieś zaginęło.
Widzę że jesteś technikiem lab. Czy macie obowiązek powiadomić pacjenta w wypadku gdy wyniki wskazują na zagrożenie życia? Zawsze przecież pacjent może wyniku nie odebrać (czy tez jak jest w tej przychodni, gdy RTG trafia wprost do lekarza, zawsze może nie dotrzeć, bo ktoś np. zgubi po drodze).
Nie rozumię, jak mogło nie trafić do lekarza? po konsultacji robisz zdjęcię i i czekasz aż lekarz Cię poprosi gdy ma już kliszę?(chyba ,ze dostajesz opis do ręki i sam się z nim udajesz do lekarza)
AllG napisał/a:
gdy RTG trafia wprost do lekarza, zawsze może nie dotrzeć, bo ktoś np. zgubi po drodze).
Takiej opcji, raczej nie ma ( po drodze? ile km?)
AllG napisał/a:
czekamy na tomografię i bronchoskopię. Ale mnie chodziło o odpowiedź ogólną - Czy istnieje w ogóle taka odmiana, która mogłaby się rozwinąć aż do przerzutów w ciągu miesiąca?
Ogólnie, bez wyników to jak wróżenie z fusów ...
Czekamy na wyniki.
Pozdrawiam.
Nie rozumiem, jak mogło nie trafić do lekarza? po konsultacji robisz zdjęcię i i czekasz aż lekarz Cię poprosi gdy ma już kliszę?(chyba ,ze dostajesz opis do ręki i sam się z nim udajesz do lekarza)
Zwyczajnie, tato został poproszony do gabinetu, po czym pani dr. stwierdziła że "zdjęcie nie dotarło", nawet taty nie zbadała, tylko powiedziała żeby przyjść za pół roku. Doszliśmy do wniosku że nic się nie dzieje, jeżeli lekarz w przychodni przyszpitalnej mówi żeby "przyjść za pół roku" (inna sprawa że zapisy są na "za rok").
Poza tym tato jest pod opieką lekarza z wieloma specjalizacjami (wewnętrzny, kardiolog i inne) oraz pod opieką lekarza rodzinnego, wszystkim zgłaszał krwioplucie (jakieś 1,5 miesiąca temu).
Cleo, rozumiem że Ciebie to dziwi, mnie również.. a teraz to mnie przeraża, dodatkowo lekarze chcą poinformować o tym rodziców. Chciałbym, żeby się wstrzymali. Mama jest również ciężko chora (czeka na zabieg ablacji) To naprawdę nie jest odpowiedni moment :(.
[ Dodano: 2013-10-15, 22:19 ]
Jesli zaś chodzi o czekanie, to nie wiem czy czasem nie powinienem działać. Ta przychodnia jest w tym samym szpitalu w którym tato teraz leży. Boje się że mogą zniszczyć dokumentację.. chyba powinienem teraz zrobić kopie... Nie zrozumcie mnie źle, ale dla nas jest to "być albo nie być"...
Zwyczajnie, tato został poproszony do gabinetu, po czym pani dr. stwierdziła że "zdjęcie nie dotarło"
A tata nie dopytywał gdzie to zdjęcie? Nawet później?
Nie tato jest typem pacjenta, który nigdy nie kwestionuje lekarskiego słowa, jest b. zdyscyplinowany. Ja o całej sprawie dowiedziałem się w czwartek...mama go "pilnuje", ale oboje wszyli z założenia że wszystko jest ok (jest jeszcze pozostałych 2 lekarzy)...
cleo33, zdarza się tak, jak opisuje AllG, często w przychodni pulmonologicznej pacjent jest przyjmowany zaraz po zrobieniu zdjęcia i dopiero radiolog przynosi je na biurko do lekarza.
Zdjęcie jest zatrzymywane.
Gdyby skierowanie było od innych lekarzy, czy z z innych przychodni, wtedy wydają zdjęcia i opis.
W tym przypadku nie . Kieruje lekarz, który jest pulmonologiem, zaraz je ogląda i zostają w archiwum. Myślę że gdyby je ktoś potrzebował, to wydano by to zdjęcie
Tak jest tez u nas. Podobna sytuacja była u mojego taty, z tym że zdjęcie dotarło, ale lekarka nie zauważyła niczego podejrzanego. za 3 miesiące już nie było czego operować.
Zresztą to była wznowa wiec raczej i tak by nie było zabiegu ale chemia już tak.
Zdjęcie było, dotarł do niego nasz krewny ( lekarz) zabezpieczył je szef przychodni. Lekarka dostała naganę i tyle. Tylko że tu już nie było czego leczyć. Tata zmarł. Zostawiliśmy sprawę.
Zdarzają się różne cuda.
Dlatego wierzę w to co pisze AllG
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Niki,
Dziękuję Ci za odpowiedź.
Niestety ja nie mogę sobie pozwolić na zostawienie tej sprawy. Mnie nie chodzi o to żeby "się mścić" (chociaż moim zdaniem, p. doktor albo za bardzo jest przemęczona, bo pracuje w 3 placówkach i... trzepie chyba niezłą kasę, albo chciałbym wierzyć że jednak się mylę, traktuje pacjentów z NFZ z mniejszą uwagą. Tak czy inaczej człowiek to nie maszyna, tutaj odpowiedzialność powinna być większa).
W moim przypadku Niki, to jest ostatnia deska ratunku, żeby nie zostać bezdomnym, wraz z chorą mamą...
Mój tato jest starszy rocznikiem, jako nastolatek walczył w partyzantce z Niemcami. W normalnym kraju dostałby emeryturę drugą wojskową i ubezpieczenie specjalne. U nas nie może liczyć nawet na godziwą opiekę: ( Smutne, ale prawdziwe. 3 (słownie trzech) lekarzy zbagatelizowało poważne symptomy nowotworu...to jakiś horror jestem jeszcze w szoku, ale nie puszczę tego płazem.
Dziękuję Ci za wsparcie, trzymaj się. Jak poradziliście sobie po śmierci taty? Może tu nie jest dobre miejsce, więc pisz na PRV.
przychodni pulmonologicznej pacjent jest przyjmowany zaraz po zrobieniu zdjęcia i dopiero radiolog przynosi je na biurko do lekarza.
Zdjęcie jest zatrzymywane.
Tak, wiem, znam z autopsji ( chyba znamy tych samych lekarzy).
niki napisał/a:
Dlatego wierzę w to co pisze AllG
Ja nie napisałam, że nie wierzę, oczywiście że zdarzają się takie przypadki, nie rozumię tylko
Cytat:
A tata nie dopytywał gdzie to zdjęcie? Nawet później?
________________
No, ja raczej bym nie wyszła bez wyjaśnienia zaistniałej sytuacji.
Poza tym tato jest pod opieką lekarza z wieloma specjalizacjami (wewnętrzny, kardiolog i inne) oraz pod opieką lekarza rodzinnego, wszystkim zgłaszał krwioplucie (jakieś 1,5 miesiąca temu).
Czyli było krwioplucie, zrobili zdjęcie, zdjęcie zaginęło i ani pacjent, ani lekarz nie drążyli tematu....
A ty teerraaz szukasz teraz ostatniej deski ratunku....
AllG napisał/a:
W moim przypadku Niki, to jest ostatnia deska ratunku, żeby nie zostać bezdomnym, wraz z chorą mamą...
Witam na forum.
Tak jak napisała administratorka Absenteeism, w medycynie wszystko jest możliwe, podobnie jak i stwierdzenie że i w medycynie nieraz cuda się zdarzają.
Czasami rak rozwija się niestety w zastraszającym tempie.
Mój tata dowiedział się o raku zupełnie przypadkowo, guz miał 3 cm, a za miesiąc już 8cm.
Po pół roku od operacji wycięcia nerki dostał przerzut do kości.
Dziwię się dlaczego nie domagaliście się aby lekarz zobaczył zdjęcie?
Nie byliście ciekawi wyniku rtg?
Jak długo Twój ojciec leczy się u lekarzy(wewnętrzny, kardiolog i inne)?
Moim zdaniem powinniście teraz pobiegać trochę po lekarzach, przede wszystkim wybrać się do onkologa, który oceni czy Twój ojciec nadaję się do leczenia (chemia, radioterapia itp.)czy pozostało jedynie leczenie paliatywne i skontaktowanie się z hospicjum.
Mój ojciec był nieprawidłowo leczony. Dostawał chemie 1,5 roku nie na tego raka co miał. Ponieważ lekarce nie chciało wypisać się skierowania na biopsje. Okazało się skoro przerzut na płuca z nerki to leczymy na raka jasnokomórkowego, a faktycznie miał gruczolakorak.
Przed operacja wycięcia guza na płucach lekarz mówił mu: ma Pan szczęście że oprócz płuc nie ma nigdzie przerzutów, namawiał mojego tatę na skomplikowana operacje a nawet nie zlecił scyntografi kości, niestety okazało się że już miał kolejny przerzut na kości, dowiedział się o tym miesiąc po operacji, gdy wymusił żeby zrobili mu badanie PET.
Tata początkowo chciał się sadzić, ale na dzień dzisiejszy nie jest już w stanie wyjść z łóżka.
Ja jestem za granicą a moja mama całe dnie spędza z nim, opiekuje się, i gdzie tam myśleć o jakiś sądach, gdy są ważniejsze rzeczy na głowie.
Hej,
Słuchajcie, nie chcę żeby się wywiązała dyskusja pozamerytoryczna, bo nie oto mi chodzi. To że lekarz popełni błąd...no cóż może się zdarzyć, ale odpowiedzialność jest chyba bezsporna. Gdybym ja uderzył w samochód pani dr. to nie byłoby tłumaczenia że "niechcący", musiałbym swoje OC wykorzystać (gdyby to był służbowy samochód dostałbym również odp. dyscyplinarną). A tutaj chodzi o życie ludzkie.
Zostawmy to.
Interesują mnie wypowiedzi osób, które mają jakieś doświadczenie w sądzie, lub przed komisją wojewódzką, którym udało się uzyskać odszkodowanie lub rentę.
Interesują mnie także porady w kwestii alternatywnej/eksperymentalnej terapii, gdyż nie zamierzamy się poddać bez walki. Czekamy na razie na TK.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum