Ja myślę, że stomatologów - onkologów jest niewielu. Wszak lepiej zarabia się na prywatnej praktyce i wstawianiu koronek. Prędzej laryngolog powie - proszę zrobić z tym to a z tym porządek... Ja dostałem z Garncarskiej skierowanie do stomatologa, w celu usunięcia 6 zębów dolnej szczęki - zęby leczone, z plombami "starej daty", było zagrożenie martwicą okostnej czy czegośtam, poza tym lepsze miało być pole naświetlań. No i po drugiej chemii zacząłem szukać stomatologa, który mi usunie te zęby... 8,7,6 z każdej strony dolnej szczęki. Najbardziej uznane prywatne gabinety w Nowym Sączu odmówiły, bo jestem "pacjentem onkologicznym", i zasłaniali się "onkologiem-stomatologiem". Wreszcie poszedłem do dentysty w Krynicy. Blisko mnie. Gabinet doskonale wyposażony, stomatolog nie wyglądał na lekarza. Podczas dwóch wizyt fachowo dokonano mi ekstrakcji łącznie 6 zębów. Nie jestem teoretykiem, nie znam się, ale uważam, że stomatolog-onkolog to zwierzę mityczne. A mój stomatolog z Krynicy nie wziął grosza ode mnie, mimo że wciskałem... I nie łudzę się... z NFZ też refundacji nie dostał. Ot - człowiek po prostu...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Masz rację Gazdo, zastanawiam się czy w ogóle taka specjalizacja istnieje. Tak czy owak będę musiała znaleźć dentystę, który miał do czynienia z podobnymi przypadkami. Bo coś z tymi zębami zrobić muszę. A tu osoba kompetentna nie pozwala mi zrobić nic. A to nie jest żadna pomoc, moim zdaniem. Chwała Bogu, że moja wielka grecka przygoda już się kończy
Tak po prawdzie uważam, że zwykły stomatolog nie chce leczyć uzębienia pacjentów onkologicznych, bo się boi. Boi się, że coś "ruszy", że mu pacjent zejdzie na fotelu. Jakieś takie zabobony, i chęć zrzucenia na kogoś innego odpowiedzialności. Kiedy chodziłem z tym skierowaniem i szukałem stomatologa, to odsyłano mnie do "specjalisty", na "chirurgię szczękową", "w szpitalu powinni panu to zrobić". Na Boga, chodziło u usunięcie sześciu zębów, nie o przeszczep serca... Wystarczyłby po prostu fachowiec, który zna się na swojej robocie...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Wróciłam!!! Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej No i od wczoraj mam wreszcie internet! Hurrraaaa! Remontuję mieszkanie, bo się trochę zapuściło przez te 7 lat mojej nieobecności i mam się świetnie. Znalazłam wspaniałego lekarza! Profesjonalista i cudowny, bezpośredni kontaktowy człowiek. Ja to mam szczęście jednak do dobrych lekarzy, gdziekolwiek jestem. Wrzuciłabym link, ale nie wiem czy mi wolno to zrobić. No to poproszę ewentualnie o zielone światło.
Kochani, nie macie pojęcia jaki to komfort móc porozmawiać w ojczystym języku z medykiem. Człowiek docenia to dopiero jak mu przyjdzie gimnastykować się i dukać i gadać na migi w obcej terminologii. Na odchodne dałam do tłumaczenia tak zwane świadectwo leczenia, które wydano mi przed samym wyjazdem, a właściwie to dwa dokumenty, bo jedno z chemioterapii, a drugie z radioterapii. Tu w Polsce wysłałam do tłumaczenia rozpoznanie histopatologiczne. Wiecie, zapłaciłam 120 złotych za 1/3 strony i mam zastrzeżenia co do rozpoznania. Dzwoniłam do Grecji do mojego radiologa z prośbą o przetłumaczenie diagnozy z biopsji na łacinę lub angielski. Niestety nie mam słownika terminów medycznych grecko-polskiego, bo takiego jeszcze nie wydano ani nie znam lekarza greckiego praktykującego w Polsce....
Widzę, że w międzyczasie pięknie uporządkowano wątki. Mój na podstawie moich relacji, które były dość pokrętne. Ja tak do końca chyba nie wiedziałam, co mnie właściwie dopadło. Teraz wiem, więc poproszę uprzejmie o korektę. Mam jednak trochę wątpliwości, więc proszę również o rozwikłanie medycznej zagadki.
OPINIA LEKARSKA Z ODDZIAŁU KLINICZNEGO ONKOLOGII/RADIOTERAPII OŚRODKA MEDYCZNEGO W ATENACH NA MAROUSI:
Pacjentka chorująca na raka części ustnej gardła została poddana radioterapii radykalnej od 22.01.2009 do 11.03.2009 w połączeniu z jednoczesną chemioterapią wykonana gdzie indziej. Po obrazowaniu/skanowaniu 3 D, pacjentka przyjmowała całkowitą dawkę promieniowania wynoszącą 6800cGy/200cGy dziennie, a w związku z grupami węzłów chłonnych szyjnych oraz tych w okolicy nadobojczykowej przyjmowała profilaktyczną dawkę wynoszącą 4400cGy/200cGy dziennie. W okolicy szyi po lewej stronie dostawała dodatkowy boost elektronami dawce 600/200cGy dziennie.
II UNIWERSYTECKA KLINIKA PATOLOGICZNA SZPITALA OGÓLNEGO "I SOIRIJA" ATENY
Biopsja aspiracyjna cienko igłowa przez nakłucie węzła chłonnego szyjnego wykazała obecność wysokozróżnicowanego raka kolczystokomórkowego skóry rozwijającego się wtórnie. Pacjentka, u której zaobserwowano zmiany patologiczne w części ustnej gardła oraz blok węzłów chłonnych szyjnych po stronie lewej, została poddana badaniu PET/CT. Pobrano komórki z guzka w okolicach korzenia języka, a badanie wykazało obecność raka kolczystokomórkowego skóry.
Od stycznia do lipca 2009 pacjentka została poddana leczeniu pierwszego rzutu Cisplatyną i Cetuksymabem. Równocześnie od stycznia do marca 2009 została poddana radioterapii miejscowej z ustąpieniem objawów choroby.
BADANIE PATOANATOMICZNE
Do szybkiej biopsji oddzielone zostały z rany dwa kawałki tkanki o większej średnicy 1 i 0,5 cm (nacięcia 8742) i z części przylegającej do rany siedem kawałków tkanki o większej średnicy 0,5-1 cm (nacięcia 8743), co do których zachodziło podejrzenie, że są złośliwe.
W następnej kolejności pobraliśmy różnorodne nieregularne kawałki tkanek z korzenia języka o całościowych wymiarach 2,8 x 1,5 x 0,4 cm, twardo-elastyczne, zbite-chropowate, łaciate (nacięcia 8744).
DIAGNOZA HISTOLOGICZNA
Motylkowaty kolcowato-komórkowy nowotwór korzenia języka, z ograniczoną filtracją skóry właściwej.
Zostało także wyjętych kilka kawałków luźnej błony śluzowej guza gardła.
Ponieważ guz został wycięty w różnorodnych kawałkach nie jest rzeczą możliwą oszacowanie, czy wycięcie jest kompletne.
I tu mam wątpliwości Według mojej znajomości języka greckiego, to rak bradawkowaty kolczystokomórkowy płaskonabłonkowy, ale szczere mówiąc nic z tego nie rozumiem Co to znaczy "motylkowaty". Istnieje coś takiego czy tłumacz improwizuje? Mam to reklamować? Radiolog przez telefon powiedział, że to był squamous cell carcinoma czyli kolczystokomórkowy SCC, tak?
Jak to rokuje?
lekarz mówi, że w ciągu dwóch lat może dać wznowę. Grecki radiolog mówi, że na 99 procent zniszczyli go na amen metodą amerykańska. I ja się tego trzymam!!!
A tak w ogóle, to zrobiłam specjalistyczne badanie 3D (prywatnie) we Wrocławiu) i okazuje się, że całe uzębienie poszło w diabły. Mam duże zmiany popromienne, rozrzedzone kości, stany zapalne, ale o tym może później.... O co chodzi z tym motylkowym. Proszę, powiedzcie mi czy tłumacz to idiota czy ja imbecyl????
[ Dodano: 2011-09-04, 23:12 ]
Zoja, a na onkologię w Gliwicach mam się zgłosić mniej więcej po 10 września. Czekam na telefon.
Chodzi o raka kolczystokomórkowego języka.
Brakuje w dokumentacji stopnia złośliwości histologicznej nowotworu (cechy "G") oraz dokładnej klasyfikacji zaawansowania choroby (TNM).
Słowo "motylkowaty" nie wymaga tu rozkładania na czynniki pierwsze, jeśli mamy pewność, że chodzi o squamous cell carcinoma.
zoi napisał/a:
Jak to rokuje?
lekarz mówi, że w ciągu dwóch lat może dać wznowę. Grecki radiolog mówi, że na 99 procent zniszczyli go na amen metodą amerykańska. I ja się tego trzymam!!!
zoi, rokowanie jest zależne od wielu czynników:
- od stopnia zaawansowania choroby
- od rodzaju histologicznego nowotworu i jego stopnia złośliwości
- od stanu ogólnego chorego
- od jakości przeprowadzonego leczenia.
Rozumiem, że grecki lekarz nie powiedział Ci jakie jest rokowanie - rokowanie bowiem opierane jest na wynikach leczenia chorych na daną chorobę, w danym st. zaawansowania i zazwyczaj określane jako % pięcioletnich przeżyć.
Jednocześnie mam wrażenie, że wolisz poprzestać na tym, co usłyszałaś od greckiego lekarza; jeśli się mylę to proszę o wyprowadzenie mnie z błędu.
pozdrawiam ciepło.
Masz rację DSS Moja dokumentacja jest lakoniczna, niespójna, pełna istotnych braków, rzekłabym nawet, że jest chaotyczna i prowizoryczna jak cały ten kraj, w którym powstała. Niestety, nie mam na to żadnego wpływu. Na otrzymanie tych kilku zdań czekałam aż dwa miesiące. Dla mojego obecnego lekarza, który chce podjąć ryzyko i zająć się fatalnym stanem mojego uzębienia rozpoznanie jest sprawą kluczową. Dlatego dociekam co to znaczy "motylkowaty" i czy to to samo co "brodawkowaty" lub "rogowaciejący". Dla mnie laika nie ma to żadnego znaczenia. Doktor zapytał mnie nawet czy przywiozłam spreparowane wycinki Niestety, nie i nie sądzę, żeby ktokolwiek zechciał mi je dać. Jedno jest stuprocentowo pewne, a mianowicie to, że był to squamous cell carcinoma. A najważniejsze, że go już nie ma. Ostatnie badanie diagnostyczne potwierdziło, że nie ma zmian nowotworowych w obrębie głowy. Szyja i klatka piersiowa tez są ok.
Zapytałam o rokowania, bo mnie polski lekarz bardzo przestraszył. Nie mylisz się jednak co do tego, że wolę poprzestać na optymistycznym podejściu do sprawy greckiego lekarza. Tak jest mi łatwiej. Jeśli zacznę czytać o medianach i zadręczać się pytaniami, wątpliwościami, lękiem o przyszłość, to zwariuję. Mogę udawać chojraka, ale jestem tylko człowiekiem, jak każdy w podobnej sytuacji, przerażonym tym, co mnie spotkało. Wiesz, bez względu na to ile życia wygrałam w tej morderczej walce z nowotworem nie chcę zatruwać go sobie jakąś traumą. Wolę wierzyć w to, że zwyciężyłam i że ta historia już się skończyła. Bo tylko to pozwala mi dalej normalnie funkcjonować.
Dlatego dociekam co to znaczy "motylkowaty" i czy to to samo co "brodawkowaty" lub "rogowaciejący".
'Motylkowaty' to nie jest określenie raka na poziomie komórkowym. Tak można nazwać np. styl naciekania, jednak histologicznie nie ma to żadnego znaczenia.
Tu istotne byłyby dwie kwestie: czy to rak rogowaciejący czy nierogowaciejący - to raz.
Dwa - czy na tle infekcji HPV czy nie.
Jednak kluczowe jest zróżnicowanie (złośliwość histologiczna) no i, a może przede wszystkim określenie stopnia zaawansowania (wyjściowo). Plus, jak sądzę, obecnie miałyby znaczenie informacje odnośnie precyzyjnego określenia jaki konkretnie obszar był napromieniany - tu już myślę pod kątem chociażby problemów stomatologicznych i planów leczenia w tym zakresie.
zoi napisał/a:
Doktor zapytał mnie nawet czy przywiozłam spreparowane wycinki
Nie dziwię się! Tak by było najlepiej, zdecydowanie.
zoi napisał/a:
Niestety, nie i nie sądzę, żeby ktokolwiek zechciał mi je dać.
Gdybyś się tam pojawiła i zażądała ich wydania (wypożyczenia) - otrzymałabyś je. Pewnie z obowiązkiem zwrotu.
zoi napisał/a:
Ostatnie badanie diagnostyczne potwierdziło, że nie ma zmian nowotworowych w obrębie głowy.
TK czy MRI?
zoi napisał/a:
Nie mylisz się jednak co do tego, że wolę poprzestać na optymistycznym podejściu do sprawy greckiego lekarza. Tak jest mi łatwiej.
Musiałam zapytać jak jest, bo zadałaś pytanie o rokowanie. Teraz mamy sprawę wyjaśnioną i wszystko jest ok
Tu istotne byłyby dwie kwestie: czy to rak rogowaciejący czy nierogowaciejący - to raz.
Dwa - czy na tle infekcji HPV czy nie.
Niestety, tego nie wiem, nigdzie nie napisali.
DumSpiro-Spero napisał/a:
Jednak kluczowe jest zróżnicowanie (złośliwość histologiczna) no i, a może przede wszystkim określenie stopnia zaawansowania (wyjściowo).
Również nie mam informacji na ten temat w żadnym z posiadanych przeze mnie dokumentów. Dobrze, że przynajmniej wiadomo co napromieniowano i w jakich dawkach, ale już jaki to był konkretnie rodzaj radioterapii (o to zapytano mnie w Gliwicach) tego nie skonkretyzowano. W ogóle wszystko jest bardzo ogólnikowe.
DumSpiro-Spero napisał/a:
Gdybyś się tam pojawiła i zażądała ich wydania (wypożyczenia) - otrzymałabyś je.
Nie w Grecji, DSS. Tam możesz sobie żądać Może gdyby poprosił o to szpital... Pozwolisz, że nie będę lepiej rozwijać tego tematu. Gdyby była wznowa, to ta wiedza byłaby istotna, w chwili obecnej nie ma to większego znaczenia. Podobnie zresztą jak pytanie o rokowanie. Przecież pokonałam raka. Wygrałam już dwa lata życia od zakończenia leczenia. Jest się z czego cieszyć.
DumSpiro-Spero napisał/a:
TK czy MRI?
MRI w zeszłym roku, w czerwcu TK, we wrześniu obrazowanie dentystyczne RAYSCAN 3D - tomografia trójwymiarowa, panoramiczna i cefalometryczna. Zrobiłam prywatnie we Wrocławiu pod kątem planowanego leczenia skutków ubocznych leczenia onkologicznego. Wynik w dużym uproszeniu: rozrzedzone kości, duże ogniska zapalne, torbiele w zatokach, w jednej wepchnięty przez dentystę korzeń z usuniętego zęba, martwica popromienna w kilku miejscach
Wyrwałam już trzy zęby trzonowe. Najpierw jeden eksperymentalnie, trzy tygodnie temu. Czekaliśmy, aż upłynie przepisowe dwa i pół roku od zakończenia radioterapii. Mam uszkodzone naczynia włosowate, przekrwione błony śluzowe, rozpulchnione dziąsła. Baliśmy się krwotoku. Chirurg każdorazowo szyje rany i mówi, że taką tkankę to szyje się jak arbuza. Ale jest dobrze, nawet szybko się goi. Po tygodniu zdjął szwy. We wtorek usunął mi następne dwa zęby, w planie był jeden, ale sąsiedni złamał się przy okazji, a spod obu sączyła się ropa (zgorzel!), więc wyczyścił wszystko i pozszywał. Z tymi jest trochę gorzej, bo boli do dziś i spuchło, ale zrasta się. Cały czas jestem na antybiotykach. Mam kompletnie zniszczone uzębienie i degradacja postępuje teraz szybko (gdyby kogoś interesowały tzw. późne skutki uboczne). Wszystkie zęby z tyłu zaczęły mi się huśtać, korzenie są zdeformowane i sperforowane (widziałam na własne oczy po usunięciu), szkliwa już dawno nie ma, więc korony zębów, które starły się już niemal równo z dziąsłami, są całkowicie przebarwione na ciemny brąz. Koszmar. W czwartek jadę na konsultacje do dentysty-protetyka, który ma ocenić czy da się w jakikolwiek sposób uratować przód (nie rusza się jeszcze) i poprawić jego estetykę, czy to już kompletna ruina. Lekarz, który usuwa mi zęby, nie jest bowiem stomatologiem, lecz chirurgiem szczękowo-twarzowym, z praktyką onkologiczną.
Problemy z uzębieniem strasznie komplikują mi życie. Mój fatalny wygląd oraz niedyspozycyjność z powodu ciągłych wizyt u lekarza uniemożliwiają mi podjęcie pracy, co mnie dodatkowo przybija.
Zoja, wrażenia z gliwickiej onkologii mam jak najbardziej pozytywne. Zawdzięczam to temu, że po pierwsze byłam umówiona z samym profesorem Krzysztofem Składowskim, który zajął się mną osobiście, a po drugie moim przewodnikiem po tym wielkim gmachu była moja mieszkająca w Gliwicach ciotka, która wie jak się tam poruszać. Wrażenia wizualne także mam dobre.
Profesor ocenił, że jest bardzo dobrze, więc mam zrobić rezonans magnetyczny dopiero za pół roku. Po skierowanie mam się zgłosić jak pousuwam siejące na cały organizm ogniska zapalne w jamie ustnej, żeby wynik był miarodajny. Właśnie to robię, o czym donoszę powyżej. Prywatnie, niestety, co mnie mocno uderza po kieszeni. Dobrze, ze pozostało mi jeszcze trochę oszczędności
Zoja, wrażenia z gliwickiej onkologii mam jak najbardziej pozytywne. Zawdzięczam to temu, że po pierwsze byłam umówiona z samym profesorem Krzysztofem Składowskim, który zajął się mną osobiście
I po zębach A miałam naiwną nadzieję, że jak nie spaliły się na proch od razu, to może ocaleją. Niestety. Zrobiłam kilka kolejnych nowoczesnych badań diagnostycznych i już wiem, że w górnej szczęce nie uratuję ani jednego. Martwica, zgorzel, wszystko albo boli, albo się kiwa, tragedia. Właściwie nie ma co żałować czarnych kikutów startych już równo z dziąsłami. Fuj. Dentysta wziął już wycisk, a technik przygotowuje protezę natychmiastową. Mam w niej wyjść z gabinetu po usunięciu wszystkich zębów na raz, po świętach - 2 listopada. Wszystkich górnych. Umieram ze strachu. Z dołem jest nielepiej, ale to melodia przyszłości.
Mam nadzieję, że chirurg wie, co robi, skoro się tego podjął. Ja bym wolała pod narkozą, a to ma być znieczulenie miejscowe. Szczerze mówiąc, nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić i staram się o tym nie myśleć. Przechodził ktoś coś takiego i może mnie jakoś uspokoić?
Jutro wykonam jeszcze badanie krwi - morfologię i układ krzepnięcie.
Przed naświetlaniami musiałem usunąć 6 zębów z dolnej szczęki - 8,7,6 z każdej strony. Usunął to mój wspaniały stomatolog podczas dwóch wizyt w znieczuleniu miejscowym. Wyczyścił również zębodoły, pozszywał i nałożył rozpuszczalny opatrunek. Dało się wytrzymać, a jak wspomniałem, że po wszystkim będę chciał zrobić porządek z "górą", to powiedział, że to już pikuś, bo góra boli dwa razy mniej niż dół
Nie wiem, czy dokładnie o takie wsparcie chodziło, ale dasz radę
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Jesteś nieoceniony. Jak dałeś radę sześć naraz u stomatologa, to chyba wytrzymam dwanaście plus korzeń w zatoce u chirurga. Przynajmniej wiem, że to możliwe, a nie kompletnie szalone. A co tam, raz kozie śmierć
Dziękuję Gazdo i mocno trzymam za ciebie kciuki. Jesteś w dobrych rękach, tych samych co i ja zresztą Pomodlę się za zwycięstwo.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum