Nie wiem kiedy można robić USG, ale inne badania obrazowe nie wczesniej niż trzy miesiące od zakończenia radioterapii, choć mój radiolog twierdzi, że radioenergia pozostaje jeszcze w człowieku przez pół roku od zakończenia naświetlań. To znaczy, że po pierwsze jeszcze wykonuje swoją parcę zabójcy komórek nowotworowych, a po drugie dopiero po upływie tego czasu wyniki badań można uznać za miarodajne. Mój profesor laryngologii uważa, że powinien upłynąć rok od całej historii, żeby można było właściwie oceniać badanie PET. Wynika z tego, że potrzeba bardzo dużo cierpliwości
.
Być może mówienie pacjentom, że skutki uboczne będą mniej przykre i odczuwane krócej niż faktycznie ma to miejsce jest celowo przyjętą taktyką, żeby nie załamywać i nie zniechęcać pacjentów. Mój radiolog ciągle zapewniał mnie, że wszystko wróci u mnie do normy za dwa, najdalej trzy tygodnie, co sprawiało, że uspakajałam się i mobilizowałam siły do dalszej walki. Po upływie tego czasu znowu utrzymywał, że najdalej za dwa tygodnie będzie dobrze, bo przeciez już jest lepiej, no nie i tak przez cały rok. Ja zakończyłam radioterapię w połowia marca zeszłego roku, a niedalej jak wczoraj radiolog powiedział mi, że potrzebuję jeszcze miesięcy, zeby się całkowicie zregenerować i mam się nie martwić, bo wszystko w końcu wróci do normy. Wcześniej też coś mówił o 1 - 1,5 roku, teraz przebąkuje, że czasem potrzeba nawet 2 lat. Najważniejsze, że nie ma już żadnych zmian nowotworowych, a reszta to sprawa drugorzędna.
Współczuję twojej mamie i nie dziwię się, że ma dość tych wszystkich dolegliwości. Niestety, to rzeczywiście wymaga duuuużo czasu. Ja do tej pory nie czuję zupełnie smaku soli. Gorzkiego też nie odróżniam, a inne ledwo, ledwo i to też nie zawsze.
Jeść wszystkiego również nie mogę, bo moje błony śluzowe nadal nie doszły do siebie. Ostre, kwaśne, zbyt słodkie, gorące, zimne i zbyt suche odpada. Niestety również dokucza mi jeszcze kserostomia, czyli niedostatek śliny. Wciąż muszę coś pić, nawet w nocy budzę się wielokrotnie, bo zasycha mi w ustach i muszę wziąć łyk wody. Szyje nadal mam twardą jak kamień, podbródek mocno opuchnięty, a wszystkie miejsca naświetlane bolą, kiedy je dotykam, ale tak widocznie ma być. Szyjki zębowe, które wcześniej poodsłaniały mi się, wróciły mniej więcej na swoje miejsce, a dla odmiany za bardzo uwrażliwiło mi się szkliwo i zęby reagują bólem na jedzenie i picie. Nie mam pojęcia jak sobie z tym radzić. Od lekarza słyszę, że i to minie za jakiś czas. Kupuję ostatnio pastę Lacalut, bo takich ścierających nie moge używać. Podobno chroni szkliwo. W każdym razie nie podrażnia.
Życzę mamie powrotu do zdrowia i wytrwałości.
Pozdrawiam
zoi
[ Dodano: 2010-01-31, 23:03 ]
A zapomniałam dodać, że wizyty kontrolne - przynajmniej ja - miałam co trzy miesiące, a badania to tomografia, rezonans, a teraz PET oraz morfologia i analizy biochemiczne krwi. Tyle, że ja oprócz radioterapii miałam jeszcze równolegle chemioterapię, krtórą kontynuuowałam po zakończeniu naświetlań jeszcze do końca lipca. Wizytę u onkologa - pro forma, po następne skierowanie, mam dopiero 8 marca, a potem nie wiem, może za pół roku albo za rok. Jak będe wiedzieć, to dam znać