Swięta były cudowne- i nawet jeszcze trochę "po" -ale potem...
Zaczęlo go boleć w plecach i zaczął mieć duszności - pojechalismy na brachyterapię - dolegliwości ustąpiły - na jeden dzień
Pojechaliśmy do lekarza -na podstawie wyników krwi stwierdził dużą infekcję bakteryjną -dostaliśmy antybiotyk w zastrzykach -znowu było lepiej przez jeden dzień.Potem dołączyły sie duszności - wezwałam pogotowie. Podali hydrocortyzon, ale nie pomogło- pojechaliśmy do szpitala ( ja za nimi samochodem). Na izbie przyjęć lekarze nie mogli sie zdecydować , czy to jest zapalenie płuc, czy może zator - został na oddziale - antybiotyk ten sam, ale dolożyli tlen. Pomogło, ale niewiele. Następnego dnia diagnostyka : prześwietlenie, scyntygrafia płuc, echo serca i dalej nie wiedzą, co to jest. Wieczorem wrócily duszności i coraz silniejszy ból w środku. P. doktor , na moją cichutką sugestię, zeby może dexametazon -odpowiedziala, że jak jestem taka mądra, to mogę sobie sama męża leczyć -zleciła Tramal - pomogło ... na dwie godziny, BYło coraz gorzej, duszności narastały. Co z tego, ze miał tlen i tramal, który zmniejsza zapotrzebowanie na tenże, jeśli z coraz większym wysiłkiem , powodującym ból, wciągał tlen i miał przerażone oczy.
Poszłam do pielęgniarki i zapytalam, czy Tomek dostal Fraxiparynę i w czasie, gdy ona sprawdzala w zeszycie , zerknęłam jej przez ramię : co jeszcze ma zlecone z leków - okazało się , że tylko "fraxi" i antybiotyk-czyli toczka w toczkę to , co mu podawalam w domu -czyli, ze nie powinno być interakcji z pabi-d.
No to wiele nie myśląc, pojechalam do domu, przywiozlam i .... Po półgodzinie było sto razy lepiej - duszności ustąpiły , ból zmalał- i zaczęło być coraz lepiej
Teraz jest już dobrze ( nie wiem , jak LDH), ale nie ma duszności, nic nie boli ( bez tramalu)-i chodzi. ( Gdy zaczęła się ta cala polka - przejście dwóch kroków stanowilo problem- zupelnie nie miał sił
Wczoraj jeszcze mówił, że boli go, gdy oddycha bez tlenu: z tlenem - nic mu nie dolega, dziś już nic go nie boli.
Humor mu dopisuje, ma ładną, świeżą cerę i w ogóle widać, że jest porządnie dotleniony. Lekarka jest zadowolona z wyniku leczenia.
wszystko to rozegrało się w ciągu -raptem- pięciu dób - w tym czasie przespałam łącznie sześć godzin.
Lekarze dalej nie wiedzą, co to było.
W czwartek jedziemy po nexavar.
I chyba muszę szybko załatwić nowe KT " startowe" - żeby, o ile to progresja, móc wykazać, że nie nastąpiła w czasie brania nexavaru.
Pozdrawiam
idę spać
P.s.rozmawialam o tym incydencie z pabi z lekarzem , pulmonologiem ( w necie są opublikowane liczne jego prace z pulmonologii i .. leczenia paliatywnego) - potwierdzil , ze dobrze zrobilam . Chce też Tomka wziąć do swojego szpitala.
P.s. 2. Oko się "naprawiło"
P.s. 3 No i co to było?