I ja również przeniosłam sie w tamte lata, moje cuowne lata z saturatorem w roli głównej:) bardzo Ci dziekuję.Oczywiscie równiez prosze wpisac mnie na "przedpłaty"na ksiażkę pozdrawiam buziaki
_________________ ...Przyjaciele są jak Anioły,które podnoszą Nas,kiedy nasze skrzydła mają kłopoty z przypomnieniem jak sie lata....
Trafiłam na to Forum zupełnie przypadkowo .Jednak Małgosiu od tamtego momentu dziennie tutaj zaglądam i bardzo mocno trzymam kciuki .
Szkoda Małgosiu ,ze nie dajesz sie namówić na pisanie bloga .Tutaj zaglądają osoby których dotknęła ta choroba a wiesz mi zdrowym osobom również bardzo pomagają Twoje wpisy .
Nie chce zaśmiecać Twojego wątku ale my zdrowi mało wiemy o chorowaniu dlatego czasami a nawet często nie wiem jak sie zachować .Ty tym o czym tutaj piszesz nas uczysz a wielu ludzi chciałoby sie nauczyć a nigdy tutaj nie zaglądną ,bo nie wiedzą ,ze jest tutaj taka Małgosia która to tak pięknie opisuje
Małgosiu i ja dopiszę się do Twojego wątku. Jestem tu krótko, bo zaledwie kilka dni ale już polubiłam Twój język i styl pisania. Twoje wycieczki w czasy dzieciństwa sprawiają, że i ja zaczynam sobie je przypominać, czasy beztroski, kiełbasy z ogniska za domem, czasy najlepszych ruskich pierogów mojej babci, leguminy i deserów domowej roboty, ciasta marchewkowego i tortu z fasoli.... myślę, że każdy z czytelników zaraz rozpoczął swoją wędrówkę w przeszłość.... to co tu piszesz powoduje, że choć na chwilę zapominam o tej strasznej chorobie, jaka przypadła mi w udziale...
Małgosiu, pisz proszę... pisz chociażby tylko dla nas, pisz również dla siebie i własnej przyjemności... nawet nie wiesz ile radości dajesz innym.
Nie mogę przypomnieć sobie Jego twarzy. Za to świetnie pamiętam ręce. Wydawały mi się zbyt duże i zniszczone fizyczną pracą. Te ręce pod koniec stycznia 2012 roku zrobiły bronchoskopię. Ta była trzecia od początku długo trwającej diagnostyki, ale najmniej bolesna i najsprawniej przeprowadzona. Te same ręce szybko i prawie bezbolesnie w lutym zakładały dren do opłucnej, kiedy biopsja zakończyła się odmą. Te same ręce w piątek 2 marca usunęły ogromny przerzut z prawego płuca i założyły wiele szwów. To nie mogły być zwykłe ręce, bo w kilka godzin po operacji byłam już na sali ogólnej. Co prawda obstawiona aparaturą, ale u" siebie". Następnego dnia siadałam na łóżku i zjadłam pierwszy pooperacyjny posiłek. W niedzielę wsparta na ramieniu A. ostrożnie stawiałam kroki w drodze pod prysznic. W poniedziałek, po obchodzie, przebrana w nową piżamę zjechałam windą do bufetu po kopiastą porcję sałatki jarzynowej.
We wtorek przejechałam 140 kilometrów, weszłam na 3 piętro i położyłam się we własnym łóżku.
Doktór, właściciel tych rąk, potrafił żartować. Potrafił wbiegać na salę, tylko po to, by spytać, czy wszystko ok. Potrafił mówić o chorobie i mówił tak ,żeby pacjent nie był ani przestraszony, ani zdezorientowany.
Patrzył uważnie. Słuchał. Uśmiechał się.
Dawał poczucie bezpieczeństwa.
A najbardziej niezwykłe w Nim jest to, że nie pracuje w Leśnej Górze tylko w Instytucie na Płockiej.
Doktor z królewskim nazwiskiem i złotymi rękami. W moim prywatnym rankingu najlepszy torakochirurg świata.
I tak sobie myślę, Panie Boże, że jeśli już zechcesz nas doświadczać chorobą, to dobrze,że w bonusie dodajesz takich lekarzy.
Dziękuję za komentarze. Tyle w nich serdeczności i przychylności , ze czuję się zawstydzona.
Buziaki dla aislinn, małgosi, kmisa, żabusi a dla Ciebie biała to buziak z przytupem.
Małgosiu, pisz proszę... pisz chociażby tylko dla nas, pisz również dla siebie i własnej przyjemności... nawet nie wiesz ile radości dajesz innym.
ja zaglądam codziennie i będę zaglądać
bo Tutaj w Twoim wątku dzieje się magia
tutaj odnajduję spokój duszy,
i radość. Tak , tak , radość z codzienności
pisz bo grono fanow się powieksza, piszesz dla siebie ale także dla nas
dziękuję Ci
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Trudne
-jest wtedy, kiedy idziesz na tomografię przed rozpoczęciem chemii i okazuje się,że oprócz guzków w płucach jest jeszcze guz w przestrzeni zaotrzewnowej i on jest duży:
- kiedy przyjaciółka,która modliła się o twoje zdrowie pod paskiewiczowym krzyżem,teraz nawet nie dzwoni, bo "jest zalatana";
-kiedy przechodzisz na rentę i prosisz dyrektora o jedną klasę,4 godziny,a on odpowiada, że nawet nie ma o tym mowy;
-kiedy idziesz do pokoju Ruch pacjentów i na szpitalnych papierach widzisz,ze to IV stopień,już o tym wiedziałaś,ale teraz zobaczyłaś, tak czarno na białym;
-kiedy ktoś z rodziny,po tym jak dowiedział się o twojej rencie, mówi o tobie cholerny pasożyt;
-kiedy jesteś 3 dni po chemii i musisz wstać i zmienić mamie pieluchę, bo nikt nie mógł przyjść ci pomóc;
-trudno jest wypowiedzieć trudne;
-trudno dopakować trudne do bagażu życiowych doświadczeń i wlec je za sobą
Mam swoje sposoby na trudne. Kolekcjonuję łatwe. Nawlekam łatwe na sznurki pamięci, przechowuję w zakamarkach wspomnień.
Łatwe
-jest wtedy, kiedy dzwoni H. i jest szczęśliwa, bo wie,że ja się też ucieszę,i mówi na jednym wdechu,że od pierwszego będzie do mamy przychodzić pielęgniarka 4 razy w tygodniu, więc będzie mi łatwiej;
-kiedy jestem na Kurpiach ,na działce u E.,siedzimy na tarasie,pachną sosny i piasek, i fioletowe floksy ,pachną słodko tak modnie. Słyszę szelest brzozowych listków.Nie myślę, nie gadam .Patrzę na rajską jabłoń przy schodach i dziwię się,że tak urosła.Tylko kiedy,bo tu czas nie płynie.On tu przecieka przez palce jak nigdzie na świecie. Nie. Reszty świata nie ma;
-kiedy w galerii jestem na zakupach i spotykam Izę- moją uczennicę sprzed lat. Ona mówi mi, że 12 lat mieszka w USA, ale wróci, bo nie chce, żeby jej dzieci chodziły do amerykańskiej szkoły. I tuż przed pożegnaniem dodaje, że to jaka jest, to jakim jest człowiekiem zawdzięcza swojej wychowawczyni D. i mnie. A ja myślę bałwochwalczo "Non omnis moriar";
-kiedy G, bez porozumienia ze mną. rekomenduje mnie w prywatnej szkole, która przygotowuje do matury i ja dostaję tę pracę, i ciesze się jak głupia, chociaż to tylko 6 godzin w tygodniu;
-kiedy mama mówi:"Dobrze,że Ciebie mam córeczko".
To moja broń wymierzona w trudne. Ona nie pozwala mi upaść. A jeśli nawet upadnę,to oprę się na niej i wstanę. Tak było do tej pory. Zawsze.
Kobiety w mojej rodzinie zawsze wierzyły w sny. Potrafiły je interpretować. Były przekonane, ze niektóre z nich to rodzaj okna, którym można zajrzeć w przyszłość.
Nie wiem kiedy wspomniane zawsze się zaczęło. Najstarsza historia, o której mnie opowiadano, wydarzyła się w połowie 1952 roku. Dwa lata wcześniej moja mama straciła córeczkę. Potem bardzo chciała urodzić kolejne dziecko i nie mogła zajść w ciążę. Lekarze, których odwiedziła, byli zgodni. Uważali, że nigdy już nie będzie mogła mieć dzieci. Biedna rozpaczała, chudła, traciła chęć do życia.Babcia robiła wszystko,co w jej mocy,żeby ulżyć cierpieniom mamy, ale tym razem była bezradna.
Nieoczekiwanie pewnej czerwcowej nocy, podekscytowana babcia obudziła mamę.
-Ty się obudż. No nie śpij. Śniła mi się nasza malutka.Powiedziała:" Niech babcia powie mamie,żeby już przestała płakać. Niedługo urodzi mi braciszka - Jurusia".
-Niech mama da spokój. Lekarze nie mogli się pomylić.
A jednak się pomylili. Sen był proroczy. W marcu 53 mama urodziła chłopca- mojego brata. Nie miała odwagi nazwać go Jurusiem. Pewnie się bała, że siostra go zabierze.
Takie sny nie zdarzają się często. Ale jeśli już mają miejsce, robią na nas wrażenie. Zazwyczaj kończy się to budzeniem w środku nocy.
Obudziłam mamę zimową nocą 2011.
-Śniło mi się,że wypadły mi zęby. Obie wiedziałyśmy, co taki sen oznacza.
-Trzeba się z tym pogodzić córeczko. Jestem stara i chora. Widocznie to już czas.
Nie o mamę chodziło w tym śnie, tylko o mnie. Zachorowałam latem.
Można mnie odsądzać od czci i wiary. Można nawet popukać się w czoło. Ale moim zdaniem to żadne czary-mary. To intuicja, która próbuje przemawiać do nas, kiedy choć na chwilę tracimy kontrolę i przestajemy być tak bardzo racjonalni.
W mojej rodzinie też od kiedy pamiętam....kobiety miewały prorocze sny.
Sama się o tym przekonałam, zawsze mnie mówiono,że jak śni się bliski zmarły to ostrzega!
Przed chorobą męża śniła mi się teściowa...była operacja. Na początku roku śniła się drugi raz i jest przerzut.
_________________ Lidia
Nauczmy się kochać ludzi....bo tak szybko odchodzą.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum