Mariolko, Kasiu Witajcie
Muszę trochę narozrabiać w Twoim wątku Mariolko,
Wiesz, że zaglądam do Ciebie od prawie samego początku, do chwili obecnej byłem skupiony na swoim leczeniu, ale teraz, gdy u mnie zrobiono już wszystko, co było do zrobienia i muszę tylko czekać na rozwój wypadków...
Moje miłe Panie, wydaje mi się że troszkę popadacie w skrajność, opiekujecie się Ty Mariolko Tatą, a Kasia Mamusią... chwała i dzięki Wam za to, ale prawdę mówiąc uważam, że zwłaszcza nastawienie Kasi jest zdecydowaną przesadą.
Zachorowanie na raka nie jest gwarancją śmierci.
Jeżeli będziesz upierać się przy statystykach, będziesz szukać jakichś dziwnych teorii, będziesz przekonana o braku skuteczności leczenia... to nie będziesz pomagała nikomu, a już najmniej swojej Mamusi.
Jednym z najważniejszych elementów leczenia jest wiara i przekonanie o skuteczności leczenia.
Wyjdźcie z tego wątku, przestańcie wzajemnie się nakręcać, zobaczcie, że obok Was jest mnóstwo ludzi, którzy borykają się z tym samym problemem co i Wy, niektórzy mają niezwykle dramatyczną sytuację, ale nie poddają się, walczą i są dobrej myśli.
Nie mówicie całej prawdy swoim podopiecznym... to jest Wasz wybór, Wasza decyzja, jesteście najlepiej zorientowane co powinnyście robić.
Zastanawiacie się jak ominąć prawdę, jak nie mówić jej do końca...
Będzie Wam łatwiej, jeśli zamiast skupionych poważnych min zaczniecie częściej się uśmiechać, uśmiech ma znaczenie terapeutyczne, siedząc tylko we własnym towarzystwie zapomniałyście jak ten uśmiech wygląda.
Mariolko, mam nadzieję że ani Ty ani Kasia nie obrazicie się na mnie tylko weźmiecie sobie do serca to co sugeruję. Pozdrawiam serdecznie