To tak jak po moja babcie pogotowie trzy razy w ciągu 2 godzin przyjeżdżało i nie chcieli zabrać, ponieważ nie widzieli potrzeby(babcia była nieprzytomna 10 min, miała zaniki pamięci, problemy z mówieniem). Jak porosilismy o odmowe na pismie to zabrali. Babcia miała udar. 5 dni później zmarła w szpitalu.
Kończę na dziś bo lecę do lekarza. Pozdrawiam wszystkich ciepło. Trzymać sie i nie dawać. W kupie raźniej
[ Dodano: 2011-03-07, 22:14 ]
raz jeszcze (choć pewnie nie ostatni) poproszę Was o pomoc. Mama jak pisałam, jest po trzeciej chemii, 21 powinna dostać następną a tymczasem ma gorączkę i takie oto wyniki krwi:
WBC -2,5
RBC - 2,73
HGB - 8,3
PLT - 162
PCT - .114
OB po 1 godz. - 135 mm
Podałam te parametry na które lekarz kazała nam zwracać uwagę. Pani doktor w Radomiu dała skierowanie na przetoczenie krwi (2 jednostki) i 5 zastrzyków neupogenu. Jutro mama zgłosi się na oddział. Zastrzyki musiała kupić sama (szpital u nas nie daje). Czy możemy coś jeszcze zrobić? Czy to bardzo źle rokuje jak już po trzeciej chemi są takie problemy? Co będzie dalej?
No to klops. Mama dziś rano poszła do szpitala na przetoczenie krwi i dowiedziała się, że prawdopodobnie ma zapalenie płuc Nikt nic nie wie i nikt nic nie mówi. Czeka na obchód. Tymczasem leci jej pierwsza jednostka krwi. Wzięła też pierwszy Neupogen. I czekamy.
[ Dodano: 2011-03-08, 14:02 ]
Wiem, że nikt nie podejmuje się prognozowania długości życia u osób chorych na raka, tym bardziej drobnokomórkowego, ale...
Mam prośbę mimo wszytko. Jest to dla mnie ważne. Chciałabym się przygotować. Ja jestem z tych osób, które wolą się źle nastawić i miło zaskoczyć niż zawieść. Tym bardziej, że z mężem planowaliśmy drugie dziecko. Nie chciałabym czekać "aż mi mama umrze" a jednocześnie boję się , że najtrudniejsze chwile spadną na nas w trakcie ciąży. A tego bym nie chciała. Wiem, że mama by się ucieszyła z drugiej wnuczki/wnuczka. Wystarczyła by mi informacja czy jest to kwestia miesięcy czy lat. Boje się, że znam odpowiedź ale ciągle mam nadzieje, że u mamy jest to stadium dające szansą na kilkuletnie leczenie. Z ostatniej karty szpitalnej wyczytała: rak niskozróżnicowany płuca lewego, częściowo płaskonabłonkowy, częściowo drobnokomórkowy w stadium rozsiewu. W badaniu PET-CT rozsiew do węzłów podżuchwowych po stronie lewej, węzła podobojczykowego lewego, VII żebra lewego w linii pachwowej. Otrzymała dotychczas 3 serie chemioterapii EP. Mama miała robiony rentgen po ostatniej chemii i podobno jest reakcja. Powiedzcie proszę, jakie to stadium? Brat mojej mamy żył z rakiem/leczył się 3 lata (rak gardła) a inni kończą leczenie bardzo wcześnie. Chciałabym spedzić z mamą mozliwie dużo czasu a jednocześnie wiem, że ciąża by ją ucieszyła.
Nie boję się prognoz, jeżeli mam jakieś podstawy do szacowania. Tutaj nie potrafię Ci niestety nic mądrego powiedzieć poza ogólnym stwierdzeniem, że znacznie ponad 90% chorych z rakiem drobnokomórkowym nie dożywa dwóch lat od diagnozy.
Może po prostu zajdź w tę ciążę. Będzie, co ma być.
Sama napisałaś, że jest to rak w stadium rozsiewu. DRP (drobnokomórkowy rak płuc) dobrze reaguje na chemię i zwykle jest tak, że po chemioterapii I linii występuje znaczna regresja zmian, wszystko wygląda nieźle. Niestety tak szybko jak występuje reakcja na chemię, tak samo szybko wykształca się chemiooporność i rak uderza ponownie. Dlatego przeżycia w DRP ED (postać rozległa) nie sięgają, jak pisał billyb, ponad dwóch lat. Choć to oczywiście tylko statystyka.
A u Was występuje jeszcze rak niedrobnokomórkowy, który chemii poddaje się gorzej niż DRP.
A czy mamy jakieś minimum?
Dodam tylko jeszcze, że mama jest właśnie w szpitalu. Jest po przetoczeniu 2 jednostek krwi i w trakcie podawania antybiotyku dożylnie (jeszcze nie wiem jaki). Jednak zapalenie płuc.
Wiem, że temat mojej ciąży na tle mamy choroby wydaje się mało ważny, ale była to moja pierwsza myśl gdy dowiedziałam się o raku. Wiem jak moją mamę "rozbudziła na nowo do życia" moja córka kilka lat temu i nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że mama mogłaby nie poznać drugiego dziecka. Wiem, że byłaby to olbrzymia radość dla mojej mamy, która zawsze żyła dla innych. A jednocześnie boję się czy nie postępuję samolubnie. Mama będzie potrzebowała coraz więcej opieki. Z małym dzieckiem nie będę mogła poświęcić mamie tyle czasu ile powinnam. Z trzeciej strony - praca i finanse. Niestety to też ma znaczenie. Mogłabym wykorzystać fakt bycia w ciąży i od 7 m-ca iść na L4, potem 5 m-cy macierzyńskiego i 1 rok zasiłku (po ciąży musiałabym się zwolnić). Tym sposobem miałabym więcej czasu dla mamy. Więcej bo bez pracy, mniej bo z małym dzieckiem.
Sama nie wiem czego oczekuję pisząc na forum. Nie wiem nawet czy to w tym dziale powinnam o tym piać. Ale napisałam. Jakby co czekam na ... rady, uwagi bądź cokolwiek innego.
Pozdrawiam i dziekuję billyb i absenteeism za posty.
Ewelino, rozumiem Twoje rozterki, są one bardzo poważne.
Uważam, ze myśli o Twojej ciązy są uzasadnione. Skoro już myśleliście o dziecku.
W tej chorobie, szczególnie w fazie rozsiewu nigdy nic nie wiadomo.
Czytałam tutaj o chorych, którzy z DRP tylko w płucach, bez przerzutów odległych żyli 6 miesięcy. Więc myślałam, że skoro mój Tata ma raka prawie już wszędzie, to napewno będzie zył jeszcze krócej. Każdy tydzień był dla mnie straszny bo myślałam, ze to już.
A Tata ma przerzuty do mózgu od początku rozpoznania i żyje 8,5 miesiąca. Słaby jest, potrzebuje pomocy, ale nie poddaje się .
Twojej mamie, napewno będzie potrzebna pomoc, być może już niedługo a może dopiero za pół roku. Twoje myślenia o tych zwolnieniach jest całkiem, całkiem, tlyko musisz pomyśleć czy jeśli przyjdą cięzkie dni, będziesz to w stanie dźwigać podczas ciąży.
Myślę, że najblizszym czasie będzie można coś więcej powiedziec o stanie Mamy i może określić czas z medycznego punktu widzenia.
Ale to zawsze są nasze ludzkie przewidywania.... A w życiu jak to w życiu , różnie może być.
Ewelina Żurek, W chorobie nowotworowej tak naprawde nie wiesz co przyniesie jutro.Ciezko planowac...Moj tatus(zajrzyj w moje posty) diagnoze mial postawiona pol roku temu(moze inaczej pol roku minie 27 marca)Na dzien dzisiejszy przerzutow nie ma.Raczysko siedzi w prawym plucu..a Tatus swietnie sie czuje!
Czytajac Twoje wypowiedzi widze ze planujesz,ukladasz po koleji wszystko jak byc powinno.statystyki -statystykami,a zycie -zyciem.Do choroby tej trzeba podchodzic indywidualnie,bo kazdy organizm jest inny.Ja rowniez kiedys planowalam,ale teraz Bogu dziekuje za kazdy dzien gdy Tatus czuje sie dobrze;-)pozdrowienia
_________________ Kocham Cię Tatulo !!! Ty Tylko Go poprowadz,Tobie powierza swa droge..Panie moj.
Ewelinko z tego co zauważyłem Twoja mama moze liczyć na pomoc nie tylko od Ciebie .Mam rację ? Wiec skoro planowaliście dziecko to myśle że najlepiej byłoby zrealizować ten pomysł Nie wiadomo ile jeszcze czasu zostało Twojej mamie ale najlepiej byłoby abyście żyły normalnie jak najdłużej sie da
Bardzo serdecznie Wam wszystkim dziekuję. W imieniu swoim i ... dzidziusia (przyszłego, ewentualnego) Tak naprawdę to liczyłam na takie rady. Juz teraz wszyscy w domu udajemy, że jest dobrze. Udajemy, że wszystko będzie ok. Tak jak napisał homer366 - staramy się żyć w miarę normalnie. A przynajmniej wszyscy udajemy, że tak żyjemy. O wiele łatwiej będzie myslę mojej mamie, jeśli wreszcie spotka ją coś pozytywnego. Jak narodziny wnuczki/wnuczka. Może będzie przynajmniej można trochę złe mysli odegnać i skupić na czymś milszym.
No to jeszcze tylko muszą męża powiadomić o decyzji. Na Forum kazali i już
Pozdrawiam wszystkich. I dziekuję.
moja mama ma zdiagnozowanego raka płaskonabłonkowego ( lewe płuco )- jesteśmy dopiero na początku drogi, przed decyzją o sposobie leczenia . Przykro mi, że tak dużo nas jest tzn. dzieci , małżonków ... itd chorych na to dziadostwo .... Przeczytałam całą historię choroby Twojej mamci i dziękuję Ci za to, że dzięki takim pozytywnym osobom jak Ty mogę w miarę optymistycznie spojrzec w przyszłośc ... Jest mi bardzo ciężko, ale widzę że trzeba wziąc się w garśc , walczyc i wspierac !!! Pozdrawiam Cie serdecznie i oczywiście dużo zdrowia i siły życzę
Madzia_b78 wiesz, z tym optymizmem to różnie bywa. Póki moja mam trzyma się dzielnie i jeszcze nie widziny tak namacalnych oznak choroby jest nam łatwiej. Nie wiem co bedzie dalej. Wczoraj jak odczytałam twojego posta to poszłam zaraz do domu ryczeć jak bóbr. Czasami przychodzą takie dni, że nic mi nie pomaga. Muszę się wypłakać i już. Poszłam do mamy do domu (jest właśnie w szpitalu na chemi), wzięłam z wieszaka jej bluzę i po prostu wtuliłam sie w nią żeby poczuć mamy zapach. I tak przeryczałam prosto w jej bluzę kolejne pół godziny. Na jakiś czas pomogło. A potem zadzwoniłam do mamy, żeby moja córka mogła babci dobranoc powiedzieć. A potem najlepiej iść szybko spać i za dużo nie myśleć. I tak to sie jakoś wszystko kręci. Kolejne dni mijają.Staram się cieszyć się czasem spędzonym z mamą. Trzeba robić dobrą minę do złej gry. Wiem, że teraz diabli wzięli mój wizerunek optymistki ale dziś mam akurat ten gorszy dzień i po prostu nie chce mi się szukać pozytywów. Momo wszystko dziękuję Ci za miłe słowa. Jak pisałaś weź się w garść i walcz. W tej walce i tak nam jest łatwiej.
[ Dodano: 2011-03-22, 15:14 ]
Luna - mąż to lepiej niech nie wie, że ja tak publicznie temat naszego zaciążenia Niech mu się wydaje, że to sprawa tylko między nami.
[ Dodano: 2011-03-22, 15:20 ]
A teraz konkretne pytanie. Poproszę o radę.
Mama jest w trakcie 4 chemii przed którą miała robiony rentgen. Nie mam zadnych wyników ale podobno (powiedział lekarz) cholerstwo dobrze reaguje na chemię. Po planowanych 6 cyklach chemii mama będzie miała jeszcze tylko naświetlenia głowy. Moje pytanie jest takie. Czy to normalnie postępowanie. Co to dla nas oznacza. Co z płaskonabłonkowym. On też tak się da tylko chemią załatwić? Czemu nie będzie naświetleń klatki piersiowej. A może węzłów? Czy to jest już leczenie paliatywne? Możliwe, że zadaje durne pytania. Ale mimo, że sporo tu po forum czytam to jakos nie umiem tego ogarnąć. Bardzo będę wdzięczna za odpowiedź.
Wygląda na to, że leczenie jest prowadzone torem właściwym dla DRP - schemat PE do VI cykli, następnie profilaktyczne naświetlanie mózgowia.
W schemacie PE zawarta jest cisplatyna, a ponieważ pochodne platyny są stosowane zarówno w DRP jak i NDRP, to zapewne i na NDRP cytostatyk wywiera jakieś działanie.
Skoro jest regresja (bo chyba to należy rozumieć jako 'dobrą reakcję na chemię') to bardzo dobrze.
Luna - mąż to lepiej niech nie wie, że ja tak publicznie temat naszego zaciążenia Niech mu się wydaje, że to sprawa tylko między nami.
Jasne. Dla Twojego męża była tylko ta część dot. pozdrowień Ściskam
Co do wypłakiwania się, to ja mam z tym problem. Chciałabym, a ostatnio nie mogę. Jakaś blokada. Muszę znaleźć na to jakiś sposób, żeby trochę oczyścić atmosferę, bo czuję się jak mina, co ciągle nie może wybuchnąć, choć w sumie nie wiem jak może się czuć mina Ludzie, kończę, bo jakieś straszne mi tu bzdury spod palców wychodzą.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum