u nas, w górach, to raczej nie problem. Zawsze było mało tego dziadostwa. Gorzej z turystami. Jak sobie człek ze szwagrem grilla rozpali, to zawsze się zlezą...
[ Dodano: 2011-08-20, 20:37 ]
Wróciłem właśnie z Jarmarku Żegiestowskiego. Fajna impreza, sponsorowana przez lokalnego magnata, właściciela Sanatorium Wiktor, Pana Cechiniego. Rozrywkę wokalną zapewniał słowacki zespół country "Chalupari", na zmianę z Panią Sołtys wsi Milik, która prezentowała repertuar popowy, to znaczy prezentowała pirackie wersje hitów z ostatnich dwudziestu lat. Coś jak Majka Jerzowska, tylko że jej bym z łóżka po sześciu piwach nie wygonił. Na miejscu dowiedziałem się, że jako VIP jestem zaproszony na poczęstunek do restauracji w sanatorium. Zaproszenie wysłano pocztą, ale nie doszło. Pewnie dlatego, że mam do sanatorium 300 metrów. W każdym razie w restauracji serwowano wódkę Absolut pod bardzo ładnie wyglądające, ale tylko trochę gorzej smakujące zakąski. Nażarłem się więc jak dzika świnia, polewałem wódkę jak na weselu, sam niestety mogę wlać w siebie słabe drineczki. Nudno nie było, siedziałem w otoczeniu mojego lokalnego fan-clubu złożonego z radnego Andrzejówki, radnego Żegiestowa, oraz Pani Sekretarz Rady Gminy. Nikomu zdaje się nie przeszkadzało, że jako jedyny jestem w powyciąganym t-shircie, w spodniach 3/4 i japonkach. Nie muszę chyba pisać, jak była ubrana reszta. W każdym razie po tym, jak towarzystwo nie chciało podchwycić intonowanych przeze mnie pieśni opuściłem gościnny lokal, i uzbrojony w czerwone karteczki (darmowe kiełbaski) i w żółte (darmowe piwo) ruszyłem w tłum jarmarcznych gości. Pod dystrybutorem serwującym lane piwko (na nie miałem karteczki), była półgodzinna kolejka, więc zabawiłem się w Rockefellera i wyrzuciłem karteczki w powietrze, sam zaś udałem się na stragan, gdzie za 5 złoty sprzedawano butelkowe, na które karteczek nie miałem, ale kolejki nie było. Wymieniłem kilka uprzejmości ze znajomymi, fachowym okiem oceniłem młodzież (kurcze, jak one szybko dorastają), z podziwem stwierdziłem, że na kilku lokalnych pięknościach nadal można oko zawiesić i podreptałem do domciu