Hej Justynko
Z internetem to ostatnio tak u mnie się dzieje,nie wiem dlaczego?? .
Muszę to po prostu zgłosić do operatora w końcu za coś się płaci.
Ale się nagadałam,a jak postąpię to czas pokarze
Dobry wieczór Dziękuję wszystkim za odwiedziny i wspaniałe życzenia
Po różnych perypetiach dotarłam do domu i jestem z lekka zmęczona. Muszę się ogarnąć i może uda mnie się napisać jeszcze kilka słów.
Niedziela była mniej przyjemna niż piątek i sobota, ale powiedzmy bardziej "dynamiczna" (czasami tak słyszę w prognozie pogody i tak mniej więcej miałam dziś jak 'dynamiczna pogoda' ). No i zawsze jest miło, słodko i wspaniale.
Ale FB znalazłam 'hasło', które bardzo pasuje do mnie i do mnie bardzo przemówiło:
"Musimy pozbyć się życia, jakie zaplanowaliśmy, aby mieć życie, które na nas czeka"
Jest to jakby przesłanie dla mnie, ta 'kropka postawiona nad i' do moich przemyśleń, lekkiego dołka i tego co ostatnio mam
Na kartce z 13 lipca (piątek) znalazłam hasło:
"Zachowuj się. Kamery monitoringu są wszędzie."
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Mam czasami ochotę nagrać zachowanie niektórych osób, a potem im to odtworzyć.hihhi... Choć oczywiście kij ma dwa końce, gdyby mnie to ktoś zrobił też mógłby być mnie niemiło
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
[ Dodano: 2012-07-16, 17:20 ]
Załączam obiecane zdjęcie obrazu pt. PIES mojego chrześniaka. Niestety artysta nie dał podpisu pod swoim dziełem. Ale myślę, że gdy potem za kilka lat będę sprzedawała obraz za grube miliony, to specjaliści potwierdzą autorstwo po wyjątkowo unikatowym oraz genialnym, charakterystycznym tylko dla danego artysty pociągnięciu pędzla.
Gdyby ktoś miał problem z interpretacją, tłumaczę:
zielone - ogon
brązowe - uszy
niebieskie - mordka
różowe i czerwone - długie włosie
czarne - pies stoi na ziemi.
Drugiego obrazu nie upubliczniam, potem będzie miało większą wartość, gdy nie będzie dostępne w sieci
[ Dodano: 2012-07-16, 18:10 ]
Znalezione cytaty:
"Człowiek ujawnia swoją osobowość w sposobie traktowania innych." - Kard. St.Wyszyński
"Kto wierzy w obecność dobra w drugim człowieku, rozbudza je w nim." - Jean-Paul Sartre
"Myśl objawia się w słowie.
Słowo objawia się w czynie.
Czyn staje się przyzwyczajeniem.
Przyzwyczajenie utrwala się tworząc charakter.
Charakter rodzi przeznaczenie.
Obserwuj zatem uważnie swoje myśli
Niech płyną z miłości
Zrodzonej z szacunku dla wszystkich istot." - Maha Ghosanada
Zmieniam temat. Wiem, że na forum jest dział, w której poleca się książki. Ja polecę książkę w swoim wątku. Wynika to między innymi z mojej osobowości, że nie potrafię 'narzucać' (w tym przypadku polecać) swojego, ja po prostu nie chcę. Uznaję, że to co mnie się podoba, nie musi podobać się innym.
Czytam książkę (chyba jakiś ostatnio bestseller) o Danucie Wałęsie.
(na temat bestsellerów mam takie zdanie: bestseller - czyli to co najlepiej się sprzedaje, i to dokładnie oznacza, i nie zawsze jest kwestią "jakości/wartości" książki, ale często marketingu/reklamy
następna kwestia: mamy teraz zalew przeróżnych 'wynurzeń' różnych "popularnych" ludzi, nie zawsze jest to dobra 'jakość/wartość'
Te dwa powody, plus powód podany powyżej o niechceniu narzucania jakiejś lektury powodują, że nie polecam książki w dziale do tego odpowiednim, tylko u siebie w wątku).
Ale ... tę książkę kupiłam, ponieważ Mama chciała, to kupiłam dla Mamy. Książka leżała i na mnie patrzyła, to ją wzięła do ręki i zaczęłam czytać ... I jestem bardzo pozytywnie zaskoczona ... No nie jest to literatura wysoka czy coś takiego ... język jest w porządku, dobry, ale to nie o to tu chodzi.
Na okładce książki jest napisane:
Danuta Wałęsa. (...) Przejmująco szczerze, odważnie i miejscami brutalnie - i to jest prawda. Te słowa dobrze opisują tę książkę.
Po tej lekturze na Danutę Wałęsę spojrzę inaczej. Wyznania - dojrzałej kobiety, w tym również i przede wszystkim dojrzałej emocjonalnie kobiety, która nie miała w życiu łatwo, ale potrafiła wyjść obronną ręką. Niezłomna, silna kobieta, a przy tym pozostająca naturalną osobą. Biorąca życie takim jakim jest, bez rozczulania się nad sobą, bez udawania.
I można się wiele dowiedzieć.
Zachęcam do tej lektury.
Jest to ładna piosenka 'miłosna', jednak pierwszy wers "I dont want to live like before anymore / Nie chcę już nigdy żyć jak przedtem" bardzo do mnie pasuje. Ja sprzed choroby i ta teraz (4 lata od diagnozy i 1 rok po zakończeniu leczenia)
"Now I know what life is for / Teraz wiem po co jest życie" - no może to nie jest tak, że wiem co to jest życie, ale teraz pełniej "oddycham" i odbieram rzeczywistość, doceniając i ciesząc się z tego co mam. Z tej rzeczywistości, w której jestem i w której przyszło mnie żyć wyciska więcej, staram się wyciskać do ostatniej kropli, tak aby mnie jak najmniej umknęło.
[ Dodano: 2012-07-17, 11:02 ]
Jeden z wpisów z bloga Chustki (http://chustka.blogspot.com/2012/07/816.html):
(...)
I kto tu coś z tego wszystkiego zrozumie?
Czy możliwe jest myśleć z tęsknotą o chorobie, z której się człowiek dopiero co wykaraskał?
Czy to w porządku, żeby mi teraz przychodziło do głowy, że kiedy byłem chory, krzepiłem się nadzieją wyzdrowienia, a teraz, kiedy wyzdrowiałem, mogę co najwyżej lękać się, żebym znowu nie zachorował?
Nie, ja nic nie myślę, chyba tylko to, że coś się skończyło i trzeba teraz zacząć coś nowego.
Ale nie wiem co.
(...)
Guareschi, Rodzinka
Przepraszam, że tak wałkuję ten temat i wałkuję.
Bo rzeczywiście coś w tym jest.
Gdy człowiek jest chory, miałam 'dość dobrze ustawiony umysł', choroba mnie nie przygniatała, brałam pod uwagę każdą ewentualność, ale miałam nadzieję na wyzdrowienie. Dzień dzisiejszy jest najważniejszy, jednak zawsze gdzieś kołatały się po głowie plany, nadzieje i marzenia na 'po'. Że jak już skończę się leczyć, to będzie (no prawie) cud, miód i ultramaryna.
I jestem cały czas remisji (wiem wiem, wszystko zdarzyć się może niezależnie jak będę się starać (czy nie starać)). U mnie nie jest tak jak w cytacie powyżej, że żyję lękiem przed nawrotem (na pewno, zdecydowanie na milion procent to go nie chcę ani świadomie, ani podświadomie). Zakończyłam leczenie, wróciłam do 'normalności' (celowo daję to w cudzysłów, bo bardzo nie lubię takich podziałów, ale nie znajduję lepszego słowa) i ... no i właśnie ... nie jest sam cud, miód i ultramaryna ... Rzeczywistość jest taka jaka jest. Nie wiem jak się skonkretyzować. Po takim doświadczeniu chciałoby się coś ekstra, a nie jest. Chciałoby się jakoś wyjątkowo pomóc ludziom, a nie potrafię. Chciałabym pokazać ludziom jak ważny jest stan umysłu, a nie potrafię dotrzeć. I takie tam. Trudniej jest mnie się na nowo odnaleźć. W czasie choroby żyło się trochę 'na haju' emocjonalnie, a teraz dopadła 'szara rzeczywistość'.
No dobra, dość tego smęcenia. Bo nie piszę po to, aby tylko posmęcić.
W czasie choroby przeszłam trening świadomości (jestem samouczkiem) , już wiem, że nie można się poddawać i przyzwyczajać do 'kiepskich' myśli. Tzn. należy pozwolić różnych stanom przejść, nie spychać ich w niebyt, w tył głowy, czy udawać, że ich nie ma. Stan "rozczarowania sobą i życiem 'po'" pojawił, trzeba było go rozpracować i się z nim jakoś rozprawić (choć rozprawianie cały czas trwa )
Rzeczywistość jest taka jaka jest. I cóż... trzeba brać byka za rogi ...
Dzień dzisiejszy jest najważniejszy, jakieś marzenia trzeba mieć, brać to co los zsyła, brać życie takim jakie jest i robić swoje.
A co to 'szarej rzeczywistości', mocno tęskniłam za nią w czasie chorowania i leczenia, a teraz gdy jest ... jednak ją kocham.
Witaj Justynko.
Po przeczytaniu Twojego posta doszłam do wniosku,że wszystko to co napisałaś dopadło i mnie.Nie umiem się znaleźć w tej mojej rzeczywistości czy nowej?
Sama jeszcze dokładnie nie wiem .Mam takie zawieszenie w próżni.Ni jak nie można określić mojego stanu.Niby zdrowa,a chora.W trakcie diagnostyki.To takie ni sioje ni toje.Jak byłam jak to napisałaś na" haju",miałam takiego pauera,chciałam za wszelką cenę wyzdrowieć a jeszcze w między czasie pomagałam innym.Teraz siadłam na przysłowiowe 4 litery i nastąpiła taka stagnacja,że wścieka mnie to.Wiem,ze czeka mnie następna dawka chemii to też teraz jakoś inaczej już do tego podchodzę bo okazuje się ,że jednak nie do końca jestem zdrowa.A zyć się chce.
JustynaS1975 napisał/a:
trzeba brać byka za rogi ...
I przeć naprzód.
Przepraszam,nasmęciłam.
Pozdrawiam
Agamaz, nie nasmęciłaś i nie masz za co przepraszać. Zresztą sama zaczęłam . Dobrze, że o tym piszesz, ponieważ myślę, że ja czy Ty to nie odosobnione przypadki takich stanów 'po'. Część osób ma takie stany 'po'.
Zdaję sobie sprawę, że osoby, które teraz walczą z chorobą lub bliscy chorych myślą, że "bredzę" i że powinnam się cieszyć. Ja się cieszę, tylko jakoś tak przygaszenie. To nie jest taka radość jaką sobie wyobrażałam w czasie leczenia, że będzie. I oczywiscie doceniam to co mam ... A 'przygaszenie' tylko dlatego, że mam świadomość, i próbuję nie popaść w marazm czy całkowity 'dół' i całkowicie nie poddawać się zniechęceniu, rozczarowaniu, rozgoryczeniu, kiepskim myślom.
Wcześniej tryskałam dużą radością, teraz co najmniej ciut mniejszą, a powiedziawszy szczerze głównie smęcę (no i oczywiście się po swojemu 'mądrzę', ale mimo postanowień, że nie będę 'ciotką Klotką' nie udaje mnie się ). Wiem, że za jakiś czas znów dojdę do swojej lepszej formy, ale na razie jestem bliżej stanu 'smęcenia'.
agamaz napisał/a:
I przeć naprzód.
Oczywiście, że prę do przodu. "Prę" to jednak zbyt dużo powiedziane teraz w moim przypadku. Niemrawo, nóżka za nóżka próbuję iść do przodu.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum