Witajcie!
U nas to już tylko gorsze informacje będą za każdym moim wpisem.
Niestety rak rozsiewa się na skórze klatki piersiowej, przesuwa się w stronę szyi. Na razie pomimo ran nie zagojonych (czystych i nie zainfekowanych- w/g chirurga onkologa) mają zamiar podawać chemie. Nie wiemy jeszcze jaką, trwają konsultacje.
Mamy jeszcze nadzieję, nie wiemy na co- ale ona jeszcze jest.
Mam wiele pytań, ale tak trudno je zadawć już dziś.
Po pierwsze czy gdzieś zetnęliście się z taki przypadkiem, jak to wszysko przebiegało?
Po drugie- co się może dziać z ranami nie zagojonymi podczas chemioterapii?
Po trzecie- jaką chemioterapię mogą nam jeszcze podać? (wcześniej bratowa dostała już herceptynę i lapatynib)
Po czwarte- czy mamy jakiekolwiek szanse na powstrzymanie choroby?
Proszę o zerknięcie na mój post, jeśli miałby ktokolwiek jakieś informacje, to proszę o nie. Pozdrawiam
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do końca"
Mam jeszcze pytanie. Jaką chemioterapię mogą zaproponować bratowej?
Do tej pory otrzymała:
1. 4 x AT (2010 rok)
2. 2 x TAC (2011 rok)
3. 16 wlewów herceptyny
4. 14 razy xeloda + lapatynib.
Pozdrawiam
[ Dodano: 2013-07-18, 20:22 ] Podbijam swojego posta- czy ktoś mógły coś podpowiedzieć.
Wiem, nie jestem tu sama, jest mnóstwo oczekujących- ale ten starch, że już nic nie podają jest paraliżujący, bo co my wówczas zrobimy z rozchodzącym się po skórze rakiem i otwartymi ranami na klatce piersiowej? Jak sami Jej pomożemy?
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do końca"
i podejrzewam, że coś zostanie zaproponowane. Jednak dobre efekty chemioterapii wdrażanej po progresji w trakcie leczenia trastuzumabem a następnie kapecytabiną - są niestety nieczęste.
Klarysa napisał/a:
ten starch, że już nic nie podają jest paraliżujący, bo co my wówczas zrobimy z rozchodzącym się po skórze rakiem i otwartymi ranami na klatce piersiowej? Jak sami Jej pomożemy?
Sami chorej nie pomożecie. Pomogą Wam w tym specjaliści z poradni paliatywnej, poradni leczenia bólu a następnie hospicjum domowego. Opieka w zakresie leczenia objawowego będzie wtedy najpewniej o wiele lepsza i pełniejsza niż jest teraz - gdy chorą konsultują jedynie raz na jakiś czas onkolog i chirurg.
Dziękuję Dum Spiro- Spero- bardzo czekałam na Twoje słowa.
Problem z pomocą poradni paliatywnej jest taki, że u nas niestety wszędzie daleko (mieszkamy w okolicach Sycowa województwo dolnośląskie, około 60 km od Wrocławia)- dlatego ten strach.
Wczoraj byliśmy na konsultacji u chemioterapeuty (dodam, że zmieniliśmy lekarkę). Zaproponowano nam takie rozwiązania:
1. pani doktor próbuje załatwić udział w badaniu leku TDM1 (jeśli Magda się zakwalifikuje);
2. jeśli nie udział w badaniach to chemioterapia w szpitalu (jak jeszcze nie wiemy- ale z grubej rury);
3. jeśli się nie powiedzie to brachyterapia w Poznaniu.
Na pytanie bratowej- co będzie jeśli to zawiedzie, pani doktor odpowiedziała, że będziemy szukać i walczyć dalej. Dodam jeszcze, że Magda jest w dobrej formie fizycznej, psychicznie nie najlepiej, ale wspomagamy ją lekami ((Andepin) i to trochę pomaga.
Dziękuję jeszcze raz zainteresowanie, pozdrawiam!
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do końca"
Witam- co u nas!
Nadal czekamy, w najbliższy piątek maja zapaść już konkretne decyzje, najprawdopodobniej chemioterapia standardowa jakaś będzie- zobaczymy.
Mam w związku z naszą sytuacja nastepujace pytania:
1. czy ktoś może się wypowiedzieć na temat terapii TDM1, jak to wszystko wygląda (przyjęcie do badań, warunki, przebieg leczenia);
2. jakie możemy mieć skutki uboczne po chemioterapiach standardowych, bratowa juz troche się leczy, a więc organizm już trochę przeszedł, przy czym dodam, że jest w bardzo dobrej formie fizycznej.
3. jakie mogą być skutki barchyterapii?
Z góry dziękuję za odpowiedż. My staramy się żyć normalnie, bratowa ma nastawienie bojowe, chce się dalej leczyć, a my ją wtym wszystkim wspieramy, ale działamy trochę poomacku.
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do końca"
2. jakie możemy mieć skutki uboczne po chemioterapiach standardowych, bratowa juz troche się leczy, a więc organizm już trochę przeszedł, przy czym dodam, że jest w bardzo dobrej formie fizycznej.
3. jakie mogą być skutki barchyterapii?
Witam!!!
Co u Nas- miała być od 31 lipca chemioterapia, ale zmiana planów nastąpiła. Czekamy na barchyterapię w Wałbrzychu- pani doktor wszystko załatwia, my czekamy na telefon. Pani doktor również dalej stara się wcisnąć bratową do badania TDM1.
Plan na dzień dzisiejszy jest taki:
1. brachyterepia w Wałbrzychu;
2. chemioterapia (jeśli uda się wejść w bdania to będzie TDM1, jesli nie to nowelbina).
Czekamy niecierpliwie. Co do ran goją się wyśmienicie (robimy zdjęcia kolejnym etapom gojenia się ran - tworzymy dokumentacje na prośbę lekarz i opatrunkowej, jak to się wyrazili dla potomnych), lekarz operujący sam jest zadziwiony tempem gojenia się, natomiast problemem jest progresja miejscowa (tak to nazywają) w skórze.
Co myślicie o tej propozycji leczenia, czy brachyterapia nie zaszkodzi na rany, dodam jeszce, że fizyczniy stan bratowej bardzo dobry (wyniki zrobione 31 lipca z krwi wszystkie bardzo dobre), nastawienie psychiczne bojowe, tylko ten czas uciekający Nas martwi!
Pozdrawiam
[ Dodano: 2013-08-02, 16:16 ]
Dodam tylko, że dzwoniła Pani doktor- konsultacja w Wałbrzychu co do mozliwości brachyterapii w najbliższy wtorek- 6 sierpnia o 12.
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do końca"
Myślę, że odpowiedź na to pytanie może zależeć przede wszystkim od lokalizacji (odległości) gojących się ran od miejsc przeznaczonych do naświetlania.
Jeśli pomiędzy miejscem progresji miejscowej a gojących się ran jest nawet niewielka odległość,
to skupiona miejscowo brachyterapia może nie wpłynąć negatywnie na gojenie się ran.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
No to wróciłyśmy!
No cóż dobrych wieści brak. Nie będzie brachyterapii tylko 2 tygodniowe naświetlanie guza u góry klatki piersiowej.
Potem powrót na chemioterapię. W związku z tą decyzja mam pytania:
1. czy to dobry pomysł poddać się temu naświatlaniu, czy to bardziej nie zaszkodzi niż pomoże, nie wiemy co zrobić, niby pani doktor o wszystkich wąpliwościach poinformowała, ale?
2. czy to nie za długo- kolejne dwa tygodnie bez chemioterapii.
Wiemy, że przypadek jest trudny (szybka progresja, nie zagojone rany pooperacyjne), ale nadal bratową chca leczyć więc próbujemy- póki Magda jest pełna nadziei nam nie wolno tej nadziei starcić.
Pozdrawiam i liczę na Wasze opinie!
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do końca"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum